Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Saylor Steven Roma sub rosa t Dom Westalek
- [4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne Dni
- Christie Agata Dom Przestepcow (SCAN dal 786)
- Hugo Viktor Nedznicy t.1
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoÂść nas połączy
- Zamiatin Eugeniusz My
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Można w nim było dostrzec wyraźną nieżyczliwość.Tkwiła w tym oknie niewątpliwie i teraz, ale na wszelki wypadek należało sprawdzić.Najłatwiej było sprawdzić od strony ogrodu.Pawełek, postękując, dźwignął potwornie ciężkie pudło z kluczami.Janeczka otworzyła drzwi zamierzając wybiec przed dom i zatrzymała się gwałtownie w progu.Chaber wpadł jej pod nogi.- Ooooo.! - powiedziała tonem zarazem zaskoczenia i zainteresowania.Pawełek sapnął i oparł pudło o poręcz klatki schodowej.- Co tam?- Popatrz! Wylazła z domu!Pawełek czym prędzej postawił pudło na stopniu schodów i podążył do drzwi.Zmora istotnie stała przy furtce.- Coś podobnego! - powiedział ze zdumieniem.- Musiała wylecieć przed chwilą.Dobrze, że nie wpadłem na nią akurat z tym pudlem.- Listonosz idzie - zameldowała Janeczka, nie wiadomo po co, bo Pawełek stał tuż za nią i widział wszystko równie dokładnie.- Specjalnie na niego czatowała, czy co?Listonosz istotnie zbliżył się i zatrzymał po drugiej stronie furtki.Sięgnął do torby.Zmora uchyliła furtkę, zamieniła z nim kilka słów i przyjęła paczkę.Listonosz kiwnął głową i ruszył w dalszą drogę.- W nogi! - szepnął rozkazująco Pawełek.Janeczka cofnęła się błyskawicznie i zatrzasnęła za sobą drzwi.Chaber już był wewnątrz.Pawełek porwał pudło ze stopnia i wszyscy troje, dzieci i pies, w dzikim galopie popędzili schodami na górę.Na pierwszym piętrze zatrzymali się, ciężko dysząc i nadsłuchując dźwięków z dołu.Trzasnęły drzwi.Zmora najwidoczniej wróciła już do domu, teraz powinna pójść do siebie.- Ona jest zdolna do tego, żeby kraść nasze listy - powiedział nagle Pawełek tonem ponuro proroczym.- Nie dał jej żadnych listów, tylko paczkę - odparła Janeczka rzeczowo.- Ale to jest możliwe, na wszelki wypadek trzeba to podpowiedzieć babci.Niech też czatuje na listonosza.- Nie da rady, ma okno od innej strony.Janeczka z namysłem zmarszczyła brwi.Przypuszczenie Pawełka miało wszelkie cechy prawdopodobieństwa, nie można go było zlekceważyć.Doznała przypływu natchnienia.- Wytresujemy psa! On jest niezwykle mądry, będzie czatował przy furtce i poleci do babci, jak tylko z daleka zobaczy listonosza.Wytresujemy psa i babcię.- Bardzo dobry pomysł! - ucieszył się Pawełek i przechylił przez poręcz.- No, jak tam? Już chyba wlazła w to swoje okno? Idziemy?- Idziemy.Tylko cicho.Nie brzęcz tak potwornie tym żelazem, słychać cię co najmniej w Argentynie!- Dobrze ci mówić, ciężkie to niemożliwie.Na górze Janeczka przede wszystkim poinstruowała psa.- Chaber, tutaj! Pilnuj! - rozkazała, wskazując mu ostatni stopień schodów.- Tu, waruj! Nikogo nie wpuszczaj, jakby kto szedł, przyjdź i powiedz.Pilnuj porządnie!Dla Chabra rozkaz „pilnuj” oznaczał tylko jedno.Przyrośnięcie do wskazanego miejsca i niedopuszczenie doń absolutnie nikogo tak długo, aż jego pani odwoła polecenie.Posłusznie położył się na ostatnim stopniu.- Naprawdę myślisz, że rozumie, przyjdzie i powie? - szepnął niedowierzająco Pawełek.- No pewnie, że rozumie.Poza tym wcale nie musi mówić.Będzie siedział i warczał, ona się go boi, nie ma mowy, żeby weszła.Usłyszymy go, zdążymy uciec z jej strychu i udawać, że się bawimy w naszej części.Pawełek, który już ustawił pudło pod drzwiami zmory i zaczął wyjmować klucze, zatrzymał się nagle.- W co się bawimy?- Nie wszystko ci jedno?- Nie.To musi być coś wyraźnego.Żeby nikomu nie przyszło do głowy, że tylko udajemy.Wykombinuj coś, a ja będę próbował.Pawełek otarł pot z czoła i krytycznie popatrzył na dzieło Janeczki.- I co to ma być? Na co te rupiecie?- Bawimy się w ucieczkę z więzienia - wyjaśniła Janeczka i wskazała kojce.- To jest loch, to znaczy dwa lochy.W razie czego siedzimy w tym obydwoje i nie możemy wyjść.Potem przyniosę widelec do wydłubania podkopu.Jak ci idzie?- Nijak na razie - odparł Pawełek z niechęcią, wracając do prób.I dlaczego widelec?- Więźniowie zawsze wydłubywali podkop widelcem.Albo złamaną łyżeczką, ale nie mamy w domu żadnej złamanej łyżeczki.- Wielka mi sztuka złamać łyżeczkę.- Głupi jesteś, pewnie że niewielka, ale po co? Jeszcze się będziesz z łyżeczką użerał? Przecież tylko udajemy!- No rzeczywiście, masz rację.Może być widelec.Uzupełniając loch drobnymi szczegółami dekoracyjnymi, Janeczka spoglądała na brata z coraz większą niecierpliwością i niepokojem.Kluczy z pudła ubywało.Pawełek w pocie czoła przymierzał jeden za drugim, z napięcia zaciskając zęby.Jeden klucz nagle wszedł i przekręcił się zupełnie łatwo.Pawełek na moment zamarł, nie dowierzając sukcesowi, potem przekręcił go z powrotem, potem znów przekręcił go dwa razy w przeciwną stronę.Kłódka dała się otworzyć.- Ty, jest! -wykrzyknął triumfująco, chociaż zduszonym głosem.Janeczka aż podskoczyła.Porzuciła kawał starej ramy okiennej i stanowczym szeptem zabraniając Pawełkowi otwierać bez niej, pospieszyła sprawdzić, co robi Chaber.Pies leżał spokojnie, wyciągnięty wzdłuż stopnia.Ponowiła rozkaz pilnowania i wróciła do brata.Pawełek lojalnie czekał.- No? - spytał niecierpliwie.- Co tam?- Nic, wszędzie spokój.Zdejmuj kłódkę, otwieraj.Włamujemy się.Włamanie to jest przestępstwo.- Wcale nie wiem, czy to jest włamanie, przecież otwieramy ją kluczem - zaprotestował Pawełek, z pewnym trudem wyciągając kłódkę.- Wszystko jedno, ona jest cudza.Strych też jest cudzy.Trudno, jesteśmy przestępcami, musisz się z tym pogodzić.Nie ma rady.- Jeszcze nie jesteśmy, będziemy dopiero za chwilę.Drzwi prawie nie skrzypnęły.Ostrożnie, na palcach, dwoje przestępców przekroczyło próg i zatrzymało się.Strych wyglądał zwyczajnie, oświetlało go nawet słońce, wpadające przez okno w dachu, zastawiony był rozmaitymi gratami.W widocznych spoza nich ścianach nie było żadnej dziury.- Iiii - szepnął Pawełek wzgardliwie.Nic takiego.Strych jak strych.- Tylko niczego nie ruszajmy - rozkazała Janeczka.- Gdzie jest tamten?- Jaki tamten?- No, tamten strych.- A bo ja wiem? Czekaj, trzeba się zastanowić.Po głębokim namyśle i krótkiej naradzie udało się stwierdzić, że tamten stary, tajemniczy, zamknięty żelaznymi drzwiami strych znajduje się za ścianą po prawej stronie.Na środku ściany stała wielka szafa.- Może zrobili dziurę w szafie? - szepnęła Janeczka z nadzieją.Pawełek wzruszył ramionami.Czuł się nieco rozczarowany.Po tylu męczarniach z kluczami taki zwyczajny strych.!- Nie wiem, możliwe - mruknął.- Na wierzchu nic nie widać.- Musimy zajrzeć do tej szafy - zadecydowała Janeczka.- Przecież mówiłaś, żeby nic nie ruszać.Jak chcesz zajrzeć bez ruszania?- No więc wyjątkowo ruszymy.Ale tylko otworzymy drzwi, zajrzymy i nic więcej.Szafę niełatwo było otworzyć.Jej drzwi trzymały się na zawiasach jakoś dziwnie, wykazywały wyraźną chęć całkowitego wypadnięcia.Przytrzymujący je Pawełek omal nie wpadł głową naprzód do wnętrza.Janeczka zachłannie macała tylną ściankę szafy.- Nic tam nie ma - orzekła.- Zwyczajne drewno.- Znaczy, nic z tego, nie przebili się.Zamykamy, pomóż mi.Nie ma żadnej dziury.Janeczka wydawała się niezadowolona i pełna jakiegoś dziwnego wahania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]