Podobne
- Strona startowa
- Cameron Christian Tyran 1 Tyran
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Honderich Ted Ile mamy wolnosci.WHITE
- James P. Hogan Najazd z przeszlosci
- Hasek Jaroslaw Przygody dobrego wojaka Szwejka 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blueday.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Babskie fantazje.Pani Copleigh wstała i zaczęła sprzątać ze stołu. W samą porę skomentował to jej mąż. Ta pani będzie miała przez ciebie złesny.Mielesz jęzorem o dawnych sprawach, z którymi nikt tu nie ma nic wspólnego. Ciekawie było posłuchać. Tuppence wzięła gospodynię w obronę. Ale je-stem już bardzo śpiąca i chyba pójdę się położyć. O, my także kładziemy się wcześnie powiedziała pani Copleigh. A pani rze-czywiście miała męczący dzień. Właśnie. Tuppence ziewnęła potężnie. No to dobranoc i bardzo dziękuję. %7łyczy sobie pani rano filiżankę herbaty? O ósmej nie będzie za wcześnie? Nie, w sam raz.Ale proszę nie robić sobie kłopotu. Ależ to żaden kłopot zapewniła ją pani Copleigh.Tuppence powlokła się na górę.Otworzyła torbę, wyjęła kilka rzeczy, rozebrała się,umyła i padła na łóżko.Prawdę powiedziała pani Copleigh: była śmiertelnie zmęczo-na.Zasłyszane wiadomości przesuwały się jej przez głowę niczym w kalejdoskopie, ra-zem z ruchomymi figurami osób i koszmarnymi wizjami.Martwe dzieci& za dużo tychmartwych dzieci.Tuppence potrzebowała tylko jednego tego zza kominka.Kominekma coś wspólnego z Waterside.Lalka& Jakieś dziecko, zabite przez obłąkaną dziewczy-nę, wypchnięte z jej słabego umysłu przez fakt, że kochanek ją opuścił& Mój Boże, coza melodramatyczny język myślała Tuppence. Istny mętlik& poplątana chronolo-gia& Nie wiadomo, co tak naprawdę i kiedy się wydarzyło.Zasnęła.Przyśniła się jej dama w rodzaju Pani z Shalott*, wyglądająca z okna domunad kanałem.Z komina dobiegało jakieś skrobanie, a zza arkusza blachy walenie jakbymłotem.Aup łup łup& Tuppence się obudziła; okazało się, że to pani Copleigh puka do*Bohaterka poematu Tennysona74drzwi.Weszła energicznym krokiem, postawiła przy łóżku filiżankę herbaty, ściągnęłazasłony i wyraziła przypuszczenie, że pani Beresford dobrze spała.Uosobienie optymi-zmu myślała Tuppence. Już ona na pewno nie miała złych snów.Rozdział IXRanek w Market Basing No i dobrze powiedziała pani Copleigh, zmierzając do drzwi. Mamy nowydzień.Zawsze to sobie powtarzam, kiedy się obudzę.Nowy dzień? myślała Tuppence, sącząc mocną, czarną herbatę. Czyżbym robiła z siebie idiotkę? Możliwe& %7łeby tak móc pogadać z Tommym.Ostatni wieczór sprawił, że wszystko mi się plącze.Przed wyjściem z pokoju zapisała w notesie fakty i nazwiska, o których dowiedziałasię poprzedniego dnia.Wieczorem nie starczyło jej na to siły.Melodramatyczne histo-rie z przeszłości, kryjące może kilka ziaren prawdy, a zwłaszcza różne pogłoski, plotki,sentymentalne domysły.Doprawdy myślała zaczynam poznawać miłosne historie ludzi aż do osiemna-stego wieku.Ale do czego to wszystko prowadzi? I czego właściwie szukam? Już nawettego nie wiem.To okropne, że tak się uwikłałam i teraz nie mogę tego zostawić.Powziąwszy trafne podejrzenie, że pierwszą osobą, na którą się natknie, będzie pannaBligh ów postrach Sutton Chancellor wywinęła się zgrabnie ze wszystkich propo-nowanych uprzejmości i czym prędzej odjechała do Market Basing.Zatrzymała się tyl-ko na chwilę, kiedy mimo wszystko dopadły ją ogłuszające wrzaski.Wytłumaczyła pan-nie Bligh, że ma pilne spotkanie.Kiedy wróci? Tuppence nie była pewna.Czy zje z niąlunch? To bardzo uprzejmie ze strony panny Bligh, ale Tuppence się obawia& A zatem podwieczorek.Czekam o wpół do piątej.Zabrzmiało to niczym królewski rozkaz.Tuppence uśmiechnęła się, skinęła głowąi przekręciła kluczyk w stacyjce.Być może, jeśli uda się wyciągnąć coś ciekawego z agencji w Market Basing, Nel-lie Bligh także na coś się przyda.Należy do tego rodzaju kobiet, które za punkt honoruuważają wiedzieć wszystko o wszystkich.Szkopuł w tym, że za wszelką cenę chce wzbo-gacić swą wiedzę o sprawy pani Beresford.Ale do podwieczorku daleko, może do tej76pory Tuppence na tyle oprzytomnieje, że coś wymyśli. Pamiętaj o pani Blenkensop powiedziała sobie, biorąc ostry zakręt i wciska-jąc się w żywopłot, by nie dać się staranować rozszalałemu traktorowi.W Market Ba-sing odstawiła samochód na parking na rynku, a potem znalazła pocztę, gdzie weszłado budki telefonicznej.Głos Alberta, który jak zwykle odpowiedział tylko jednym słowem halo , brzmiałnieco podejrzliwie. Słuchaj, Albercie, jutro wracam.W porze obiadu, może trochę wcześniej.Pan Be-resford powinien także zdążyć, chyba że zadzwoni.Przygotuj nam coś, może być kur-czak. Tak jest, proszę pani.Gdzie pani teraz&Ale Tuppence już się rozłączyła.%7łycie Market Basing zdawało się koncentrować wokół rynku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]