Podobne
- Strona startowa
- Pierce Tamora Krag Magii [Tam Ksiega Daji
- Lackey Mercedes Cena Magii (SCAN dal 746)
- Norton Andre Na skrzydlach Magii (SCAN dal 1
- CROWLEY Aleister Księga Jogi i Magii
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Chandler Raymond Zegnaj Laleczko
- Chandler Raymond Morderca w deszczu
- Lackey Mercedes Sluga Magii (2)
- Lackey Mercedes Obietnica Magii (2)
- Doyle Arthur Conan Studium w szkarłacie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było bardzo wąsko, ale oni nie ryzykowali i ostrożnie stawialikażdy następny krok.Doszli do miejsca ponad kadłubem.Tomas wskazał palcem. Patrz! Ciała!Na pokładzie leżało dwóch mężczyzn odzianych w jasnoniebieskie zbrojeo nieznanym kształcie.Głowa jednego z nich została zmiażdżona spadającą re-ją.Na absolutnie nieruchomym ciele drugiego, leżącego twarzą do pokładu, niebyło widać żadnych ran.Na plecach przytroczony był obco wyglądający szerokimiecz o dziwnej, ząbkowanej klindze.Głowa była okryta równie dziwnie wy-glądającym błękitnym hełmem, który kształtem przypominał garnek.Tył i bokihełmu rozszerzały się skośnie na boki, tworząc jakby okap.Tomas, przekrzykując grzmot fal, zwrócił się w stronę Puga. Opuszczę się na dół.Kiedy już będę na pokładzie, podaj mi miecz, a potemty się opuścisz, tak żebym cię mógł złapać.Tomas podał Pugowi miecz, a potem powoli i ostrożnie odwrócił się.Przy-ciskając policzek do skały, ukląkł.Zsuwał nogi w tył, aż zawisł na rękach.Ode-pchnął się od skały, zostało mu półtora metra, zeskoczył.Wylądował bezpieczniena pokładzie.Pug odwrócił miecz rękojeścią do przodu i podał Tomasowi, a po-tem sam poszedł w jego ślady.Po chwili obaj stali na deskach.Pokład dziobowybył niebezpiecznie nachylony w stronę wody.Czuli, jak statek porusza się podnogami.79 Przypływ rośnie krzyknął Tomas. Woda wkrótce uniesie to, co pozo-stało ze statku, i roztrzaska o skały.Wszystko przepadnie. Rozejrzyj się dookoła odkrzyknął Pug. Jeżeli znajdziemy coś, cowarte będzie ocalenia, postaramy się to wrzucić na występ skalny.Tomas kiwnął głową i obaj chłopcy rozpoczęli przeszukiwanie pokładu.Prze-chodząc obok ciał, Pug starał się je omijać jak największym łukiem.Rozrzuconepo pokładzie szczątki tworzyły dla patrzącego jedną wielką gmatwaninę.Trudnobyło ocenić, co mogło być wartościowe.W tylnej części strzaskany reling przyschodni wiodącej w dół, oto co pozostało z głównego pokładu jakieś dwa me-try desek, reszta była schowana pod wodą, ale Pug był pewien, że nie mogło byćtego dużo, jakieś dwa, trzy metry.W przeciwnym razie statek osiadłby wyżej naskałach.Część rufową musiał już porwać przypływ.Pug położył się na pokładzie, wystawił głowę poza krawędz i spojrzał w dół.Po prawej stronie schodni zobaczył drzwi.Krzyknął do Tomasa, żeby do niegodołączył, i ostrożnie zszedł na dół.Pokład na dole zapadał się, ponieważ podtrzy-mujące go belki wiązania zostały nadwerężone uderzeniami fal.Chwycił się ba-rierki przy schodni, aby utrzymać równowagę.Po chwili stanął przy nim Tomas.Obszedł Puga i ruszył w stronę drzwi, które wisiały, na wpół otwarte, na zawia-sach.W kabinie było ciemnawo.Zwiatło przedostawało się do wnętrza przez po-jedynczy iluminator w ściance przy drzwiach.W mrocznym pomieszczeniu widaćbyło wiele drogocennych materiałów i potrzaskane szczątki stołu.W rogu do górynogami leżało coś, co przypominało koję albo niskie łóżko.Zawartość kilku nie-wielkich skrzyń rozrzucona była po całej kabinie jakby gigantyczną ręką.Tomaspróbował przeszukać zwały rzeczy, ale nic ważnego czy cennego nie wpadło muw oko.Znalazł małą miseczkę o dziwnym kształcie.Jej pokryte szkliwem ściankizdobiły rysunki postaci w jasnych kolorach.Schował naczynie za pazuchę.Pug stał bez ruchu.Coś, co było w kabinie, przykuwało jego uwagę.Kiedytylko przekroczył próg pomieszczenia, owładnęło nim przedziwne i jakby naglącedo czegoś uczucie.Nastąpił gwałtowny przechył wraku.Tomas stracił równowagę.Chwycił sięszafki, upuszczając miecz. Statek się podnosi.Lepiej już chodzmy.Pug nie odpowiedział ani słowem.Cała jego uwaga skoncentrowała się nadziwnym wrażeniu.Tomas złapał go za ramię. Rusz się! Za chwilę statek się przełamie.Pug strząsnął jego dłoń. Chwileczkę.Tu jest coś. Głos mu zamarł.Przeszedł gwałtownie przezzawaloną gratami kabinę i wyciągnął szufladę z zamkniętej na zasuwkę szafki.Była pusta.Gwałtownym szarpnięciem otworzył następną i w końcu trzecią.Zna-lazł przedmiot swoich poszukiwań.Wyciągnął z szuflady zwój pergaminu prze-wiązany czarną wstążką i opatrzony czarną pieczęcią.Wepchnął go za bluzę.80 Uciekamy! krzyknął, mijając Tomasa.Pognali schodkami na góręi przedarli się przez zawalony pokład.Fale przypływu uniosły statek na tyle, żez łatwością mogli się teraz wspiąć na występ skalny.Odwrócili się i usiedli.Statek kołysał się na fali przypływu, miotany w przód i w tył.Każda następnafala, rozbryzgując się o skały, moczyła twarze chłopców.Patrzyli, jak dziób ześli-zguje się z głazów.Belki wiązania i poszycie kadłuba pękały z potwornym, roz-dzierającym uszy, śmiertelnym jękiem.Dziób uniósł się wysoko w górę, a chłopcyzostali spryskani od stóp do głów falą, która uderzyła teraz bezpośrednio w skalnąścianę pod ich stopami.Kadłub dryfował na pełne morze.Powoli przechylał się na lewą burtę.Po pew-nym czasie wznosząca się fala przyboju jakby zamarła na chwilę w bezruchu, poczym powoli, majestatycznie ruszyła z powrotem w stronę skał.Tomas złapał Pu-ga za ramię, dając znak, aby ten szedł za nim.Wstali i zaczęli schodzić w kierunkuplaży.Dotarli do miejsca, w którym występ skały zwieszał się nad piaskiem.Ze-skoczyli w dół.Ogłuszający zgrzyt za plecami kazał im odwrócić głowy.Właśnie w tej chwilifale przygnały kadłub na skały.Drewno rozpadało się z przerazliwym trzaskiemi jękiem.Kadłub uniósł się prawą burtą w górę i szczątki, pokrywające pokład,zaczęły spadać do morza.Nagle Tomas pochylił się do przodu i złapał Puga za rękę. Patrz. Wskazywał na wrak ześlizgujący się w tył po grzbiecie fali.Pug nie mógł się zorientować, co mu Tomas wskazuje. O co chodzi? Przez chwilę wydawało mi się, że na pokładzie jest tylko jedno ciało.Pug przyjrzał mu się uważnie.Na twarzy Tomasa malował się wyraz niepoko-ju, który nagle zmienił się w złość. A niech to szlag trafi! Co się stało? Kiedy upadłem w kabinie, upuściłem miecz.Cholera! Fannon oberwie miuszy.Potworny huk, jak grzmot pioruna, oznajmił wreszcie ostateczną zagładę wra-ku, kiedy rozpędzony falą uderzył z całą siłą w skalisty brzeg.Szczątki tego pięk-nego, choć obcego statku niesione prądami będą teraz codziennie wyrzucane przezfale na plaże południowego wybrzeża.Głuchy jęk zakończony ostrym krzykiem zmusił chłopców do odwrócenia się.Tuż przed nimi stał człowiek, którego przed chwilą brakowało na pokładzie statku.W lewej dłoni trzymał bezwładnie szeroki miecz, który ciągnął się za nim popiachu.Prawe ramię przyciskał mocno do boku.Spod pancerza zbroi i hełmuwypływały strumyczki krwi.Chwiejnym krokiem ruszył przed siebie.Twarz miałtrupiobladą, oczy rozszerzone bólem.Był w stanie szoku.Wykrzykiwał do nich81jakieś niezrozumiałe słowa.Cofali się powoli, krok za krokiem.Podnieśli do góryręce, aby pokazać mu, że nie są uzbrojeni.Zrobił jeszcze jeden krok w ich stronę.Kolana ugięły się pod nim.Z ogrom-nym wysiłkiem wyprostował się i odzyskał równowagę.Przymknął na chwilęoczy.Był krępy i niski.Nogi i ramiona miał silnie umięśnione.Poniżej pance-rza nosił coś, co sprawiało wrażenie krótkiej spódniczki z niebieskiego materiału.Na przedramionach przypasane były ochraniacze, a na nogach, powyżej rzemien-nych sandałów, nagolenniki z materiału, który wyglądał na skórę.Uniósł rękę dotwarzy i kilka razy potrząsnął głową.Otworzył oczy i przyglądał się chłopcom.Ponownie przemówił w nieznanym języku.Kiedy chłopcy nie reagowali, zacząłsię złościć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]