Podobne
- Strona startowa
- Richard A. Knaak WarCraft Dzien Smoka 35QNKUOUS4
- Knaak Richard A WarCraft Dzien Smoka
- Wyndham John Dzien Tryfidow
- Katzenbach John Dzien zaplaty
- John Katzenbach Dzien zaplaty
- Wyndham John Dzien Tryfidow (3)
- Reichs Kathy Dzien smierci (2)
- Reichs Kathy Dzien smierci
- Kraszewski Józef Ignacy Półdiable weneckie
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mizuyashi.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kropla metalicznego płynu na asfalcie zaczęła drgać, potem się wydłużyła, rozciągając jak płynny palec, aż dotknęła “buta” funkcjonariusza Austina wpływając w niego, łącząc się z główną masą.Czas był tylko chwilowym odroczeniem tego, co nieuchronne.UcieczkaAUTOSTRADA 33 W KIERUNKU POŁUDNIOWYM12:06 w nocySamochód szpitalnej służby bezpieczeństwa przeciął pusty odcinek oświetlonej księżycem autostrady z wyłączonymi światłami, samochód-widmo przecinający wiatr.Powietrze świstało w rozbitym oknie, kiedy Terminator jechał z łatwością trzymając się wypunktowanej linii rozdzielającej szosę.John widział we wstecznym lusterku delikatny czerwony blask oczu cyborga.- Czy ty cokolwiek widzisz?Prawdziwe oczy Terminatora, za osłoną atrapy ludzkich, nastawione były na widzenie nocne.Badały widok przed nim, wchłaniając zmniejszoną dawkę fotonów i formując z nich monochromatyczny obraz autostrady, jasny jak południe słonecznego dnia.Różne odczyty przesuwały się w nim błyskawicznie, tworząc całościowe poczucie ruchu i masy, kreując w ten sposób najbezpieczniejszego autopilota na świecie.Terminator odpowiedział trzeźwym tonem, który zabrzmiałby jak przechwałka, gdyby nie wiedzieli, że ich towarzysz to maszyna:- Wszystko.- Świetnie - powiedział John, trochę pocieszony.Sara obserwowała Terminatora, ciągle nie dowierzając własnym zmysłom.Sara, która zawsze była o kilka minut spóźniona w swojej pracy kelnerki w Big Buns, wiele lat temu, potrzebowała jedynie kilku sekund, żeby oswoić się z niemożliwym.Potem odwróciła się do najważniejszego celu jej życia.Popatrzyła na Johna na tylnym siedzeniu.- Czy nic ci nie jest?Zaprzeczył ruchem głowy.Wyciągnęła do niego rękę.Serce Johna zabiło mocniej.Jego matka nigdy nie marnowała czasu na okazywanie uczuć.Było zbyt wiele innych, ważniejszych spraw.Ale teraz przyciągnęła go przytulającym gestem.Może się zmieniła.Może teraz naprawdę zależy jej na nim, a nie na jakiejś jego głupiej misji w przyszłości.Szczęśliwy, zarzucił jej ramiona na szyję.Zamiast go przytulić, zaczęła przesuwać rękami po jego ciele szukając ran.Johnowi wydało się to bardzo kliniczne, zupełnie jakby weterynarz obmacywał psa szukając złamanych kości.Była w tym uwaga.Ale nie było prawdziwej miłości.Odsunął się od niej ze złością.Nie był to tylko gest.Nienawidził jej wiecznego sprawdzania go, traktowania jakby miał się zbić, jak okaz rzadkiej porcelany.- Powiedziałem, że nic mi nie jest!Sara popatrzyła na niego, rozdrażniona i surowa:- To było bardzo głupie z twojej strony przychodzić tam.John nie mógł uwierzyć własnym uszom.Zazwyczaj oczekujesz, że matka nakrzyczy na ciebie, kiedy zrobisz coś złego, ale teraz wrzeszczała na niego za uratowanie jej cholernego życia! Zanim mógł poradzić sobie z własną konsternacją, jej złość wybuchła ze zdwojoną siłą:- Do diabła, John, musisz być mądrzejszy! Nie możesz ryzykować swoim życiem, nawet dla mnie, rozumiesz? Potrafię o siebie zadbać! Doskonale sobie radziłam.Jezu, John! O mało nie zginąłeś!Broda mu drżała.Powracały stare odczucia.Znowu tworzyła ten obraz jakiegoś supermana i próbowała go w niego wtłoczyć.Posunęła się za daleko, ale zdawała się tego nie zauważać.Nigdy nie zauważała.I, jak zwykle, wszystko co robił było niewłaściwe.Żeby powstrzymać gorące, wstydliwe łzy, wyjąkał:- Ja.musiałem cię stamtąd wyciągnąć.Przepraszam.ja.John pomyślał, że więcej zrozumienia znalazłby w pustych oczach cyborga niż w jej.Siła łez tryskających z oczu zaskoczyła go; skrzywił się.Odwrócił się, nie chcąc, żeby zobaczyła go w chwili słabości.Ale ona zobaczyła, jak łkanie wstrząsa jego ciałem.Zwróciła się do niego trochę delikatniej, tonem usprawiedliwienia:- Przestań! Natychmiast! Nie wolno ci płakać, John.Inne dzieci mogą sobie na to pozwolić.Ty nie.Terminator odwrócił jedno oko i popatrzył na oczy płaczącego Johna.Wyciekał z nich jakiś płyn.Terminator poszukał w pamięci jakiejś informacji, ale nic nie znalazł.Czy to była rana?- Co się stało z twoimi oczami?- Nic! - odparł John ostro, wycierając nos w rękaw.Sara wzięła głęboki oddech, zdając sobie nagle sprawę, jaka była surowa.Całe jej ciało drżało.Myśli jej się rozproszyły, obrazy z jej życia pojawiały się, przebijając chaotycznie do jej świadomości, z której szybko próbowała je wypchnąć.Gdzieś w głębi duszy czuła, że zrobiła coś niewłaściwego ze swoim synem.,, już po raz kolejny.Wystarczająco ciężko było wychowywać dziecko jako samotna matka, a już zupełnie niemożliwe, gdy to dziecko ma się stać centrum koła Przeznaczenia, wielkim przywódcą ludzkości, człowiekiem, który ma ją zbawić.Musiała być twarda, żeby nauczyć się jak przetrwać, musiała zabić w sobie tę część, która kochała z czułością.Kiedy już to zrobiła, wszystko stało się o wiele prostsze.Ale była za to cena.Ona i jej syn ograbieni zostali z normalnego życia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]