Podobne
- Strona startowa
- Gabriel Richard A. Scypion Afrykański Starszy największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel Richard Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu Gabriel R.A
- B Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Sapkowski Andrzej narrenturm XQWZ57GOZN73DR2QO7HI
- Małecka Karolina Cherem
- Masterton Graham Zakleci (2)
- Llosa Mario Vargas Pochwala macochy
- TCP IP
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
., R.PS A pozdrawia i dziękuje.Julia głowiła się nad tekstem Rachel, ale jej sugestie byłyprzekonujące.M.P.to zapewne inicjały babki Gabriela, bonieprawdopodobne, żeby nazwał stypendium imieniem kogoś, kogonienawidził.A była pewna, że tylko takie uczucia żywił do swojejbiologicznej matki.Możliwe, myślała Julia, że skoro nie zdradził tej tajemnicy nawetRachel, mógł przed nią ukrywać jeszcze wiele innych rzeczy.Zatem,zebrawszy się na odwagę po jednym lub dwóch łykach tequili, wysłałakolejny e-mail, pytając, czy Gabriel ma w Toronto dziewczynę, którąmożna by spytać o to stypendium.I natychmiast otrzymała następującąodpowiedź:Julio!W porządku, pieprzyć tekst – guziczki są za małe.Gabriel NIGDY nie miał dziewczyny, przynajmniej nic o tym niewiem.Nigdy żadnej nie przyprowadził do naszego domu, nieprzedstawił Mamie i Tacie, nawet kiedy był jeszcze w liceum.KiedyśScott nazwał go gejem.Ale Scott się nie zna.Widziałaś wystrój mieszkania Gabriela? I fotografie w jegosypialni? Czekaj.Widziałaś je? Na pewno nie ma dziewczyny wToronto.Myślę, że miewa tylko takie do łóżka.Co prawda, kiedy gospytałam, zachował się dziwacznie.Na litość boską, ma 33 lata – już go nie bawi kawalerskie życie.Jesteś pewna, że nie wymyślił tej pani M.P.Emerson? ZapytamScotta i odpiszę ci.Nie chcę pytać taty, bo go to przygnębi – jest teraz taki podłamany i… sama wiesz.Wybieramy się z Aaronem na Wyspy Królowej Charlotty;będziemy tam mieszkać dwa tygodnie w chacie z bali.Bez internetu.Bez komórek.Tylko my: spokój, cisza i „jacuzzi” na wolnym powietrzu.Proszę, pilnuj, żeby Gabriel nie spadł z klifu, przynajmniej domojego powrotu.Całuję.R.PS Aaron chce się z Tobą osobiście przywitać.No to do dzieła,kochany.Cześć, Julio.Tu Aaron.Dzięki, że tak świetnie opiekowałaś się moją narzeczoną, gdybyła w Kanadzie.Od kiedy wróciła, jest innym człowiekiem i wiem, żeto nie zasługa Gabriela.Wszystkim nam brakowało Ciebie na pogrzebie; bardzochcielibyśmy zobaczyć się z Tobą w Święto Dziękczynienia.Być możenie planujesz wizyty w domu, ale proszę, przemyśl to jeszcze raz! Bez Grace będzie nam naprawdę ciężko.Richard (i Rachel) bardzo chcąmieć wtedy przy sobie całą rodzinę, a to oznacza, że i Ciebie też.Mam kartę „często latającego” i mógłbym Ci przysłać bilet.Pomyśl o tym.Całuję Cię, dziewczynkoAaron.Julia otarła łzy wzruszenia, myśląc, jaki uroczy jest Aaron;cieszyła się, że tak bardzo kochają się z Rachel.Julia oddałabywszystko za taką miłość…Zastanawiała się, dlaczego propozycja Aarona dotycząca biletuwydała jej się czymś naturalnym, niemającym nic wspólnego zjałmużną.Dlaczego tak chętnie rozważa tę – jakże miłą – propozycję.I nagle ją olśniło: Grace miała rację.Kiedy ktoś ofiarowuje ci coś z czystej miłości czy przyjaźni,należy przyjąć ten dar bez uczucia wstydu lub skrępowania.Gdybyprzyjęła podarunek Aarona, mogłaby wziąć udział w pierwszym DniuDziękczynienia w domu Richarda – i zrzec się stypendium Emersona.Myślała o Grace.O tym, że powinna w modlitwie poprosić ją owstawiennictwo za siebie i za Gabriela, gdyż Grace była zaiste osobąświętą i cudowną matką, która bez wątpienia pomogłaby swoimwszystkim dzieciom.Kiedy zatem „święta Łucja” wyjechała nad morze ze swoimAaronem, Julia w pewien samotny piątek, zapaliwszy świecę w okniemaleńkiego mieszkanka, modliła się gorąco do tej cudownej matki opomyślność dla nich wszystkich.I zanim ze swoim aksamitnymkrólikiem wsunęła się do wąskiego łóżka, postanowiła z wdzięcznościąprzyjąć prezent od Aarona, jako dowód swojej nowo odkrytejotwartości na czyjąś wielkoduszność i na to, że kiedy trzeba, potrafischować własną dumę do kieszeni.Podczas nieobecności Paula Julia całą sobotę spędziła wbibliotece, pracując w pokoiku profesora Emersona nad swojąrozprawą.Gdzieś w tajemnych zakamarkach umysłu żywiła cichąnadzieję, że profesor znowu przyjdzie i jej przeszkodzi… ale nic z tego.Zresztą pamiętała jego ostatnie słowa: Zobaczymy się w środę.O ile jeszcze tutaj będę.Doszła do wniosku, że mimo iż Rachel mówiła co innego, byłobardziej niż prawdopodobne, że Gabriel ma w Toronto dziewczynęimieniem Paulina.Przypomniała sobie, jak kiedyś wspomniał, żedźwięk Big Bena jest podobny do sygnału telefonu Pauliny.CzyPaulina mieszka w Londynie? Czy jest Angielką? A może w tychdźwiękach jest coś, co Gabriel uznał za ważne? Julia sprawdziła nawethasło „Big Ben” w Wikipedii, ale nie znalazła niczego, co by jąszczególnie oświeciło.Z Wikipedią tak już bywa.Nie była naiwna, mimo że Gabriel za taką ją uważał.Wiedziała,że on nie jest niewiniątkiem, ba, nawet to, że już nim nie był, kiedy go spotkała po raz pierwszy.Niemniej istnieje ogromna różnica międzywiedzieć a zobaczyć na własne oczy, choćby to jedynie były oczywyobraźni.Myślała o Gabrielu i Paulinie – czy też o jakiejś bezimiennejdziewczynie bez twarzy – o ich ciałach tworzących jedno, przytulonychdo siebie w uścisku… Widziała, jak Gabriel całuje jej wargi, poznajejej ciało ustami, dłońmi, oczyma.Widziała, jak daje rozkosz i sam jąotrzymuje od jakiejś wysokiej, pięknej blondynki.Wyobrażała sobieGabriela w chwili ekstazy, wykrzykującego imię dziewczyny,wpatrzonego głęboko w jej oczy, gdy ich ciała osiągają szczytrozkoszy.Myślała, jak dusza Gabriela jednoczy się z tą drugą duszą,jak w ten sposób zaczyna należeć do tamtej dziewczyny.Czy onakocha Gabriela? Jest dla niego dobra? Chce, żeby się stał lepszymczłowiekiem, czy też po prostu pragnie jego ciała, ulegając namiętnościi jego zwierzęcej naturze? Czy kiedykolwiek przyjdzie jej na myśl, żeza tymi błękitnymi oczami kryje się dusza mężczyzny od dawnastraconego, a teraz jeszcze zranionego, bardzo potrzebującegoodkupienia i poprawy? A może pociągnie go jeszcze głębiej w odmętyzła, oplatając go, jak siecią, swoim ciałem?Wizja Gabriela biorącego w posiadanie ciało – a bodaj i duszę –innej kobiety głęboko Julię raniła i powodowała ból.Jednak myśl, żejakaś kobieta została w jego łóżku więcej niż przez jedną noc, była niedo zniesienia.Tak bardzo pragnęła być jego dziewczyną – taką nazawsze.Chociaż w jej wyobraźni był plugawym zdrajcą, codziennie, idącdo biblioteki, wkładała jego zielony kaszmirowy sweter i obejmowała siebie samą, czując ciepło i zapach Gabriela.W ten sposób była bliżejniego niż kiedykolwiek w rzeczywistości.W pokoiku bibliotecznym profesora Emersona Julia odłożyłapłytę Paula na półkę; słuchała teraz Yael Naim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]