Podobne
- Strona startowa
- Cameron Christian Tyran 1 Tyran
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Abercrombie Joe Ostateczny argument krolow (CzP)
- Stephen King Christine
- Erikson Steven Bramy Domu Umarlych
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak jak mleko pozostawione w lodówce w otwartym pudełku nabierze smaku i zapachu ostro przyprawionych potraw, jeżeli takie znajdują się w pobliżu.A może to tylko moje nieszkodliwe dziwactwo? Może po prostu czułbym się lepiej wiedząc, że samochód, w którym udławiła się na śmierć moja bratanica i popełniła samobójstwo moja szwagierka, został sprasowany w bezkształtną bryłę metalu? Być może jedyne, co naprawdę odczuwam, to naruszone poczucie sprawiedliwości?- Panie LeBay, powiedział pan, że wynajął kogoś, kto ma się opiekować domem pańskiego brata, dopóki nie uda się go sprzedać.Czy to prawda?Poruszył się na krześle.- Nie.Odruchowo skłamałem.Nie podobała mi się myśl, że ten samochód mógłby znowu stanąć w garażu.jakby odnalazł drogę do domu.Jeżeli istnieją długotrwałe emocje i uczucia, wróciłyby tam z nią.To znaczy z nim - poprawił się szybko.Wkrótce potem pożegnałem się z nim i pozwoliłem poprowadzić się do domu rozcinającym ciemność snopom światła z reflektorów mojego samochodu, rozmyślając nad tym, co usłyszałem od LeBaya.Zastanawiałem się, czy na Arniem wywarłaby jakieś wrażenie wiadomość, że w jego samochodzie jedna osoba miała śmiertelny wypadek, a druga popełniła samobójstwo.Byłem przekonany, że żadnego.Na swój sposób Arnie potrafił być równie uparty jak Roland LeBay.Urocza scenka, jakiej byłem świadkiem w jego domu, dowodziła tego ponad wszelką wątpliwość.Fakt, że mimo spotykających go upokorzeń w dalszym ciągu uczęszczał na zajęcia w szkolnych warsztatach, potwierdzał to jeszcze dobitniej.Przypomniałem sobie, co powiedział LeBay: “Nie podobała mi się myśl, że ten samochód mógłby znowu stanąć w garażu.jakby odnalazł drogę do domu”.Wspomniał również, że jego brat sam pracował przy swoim samochodzie, jedynym zaś miejscem w Libertyville, gdzie można było to robić, był Garaż Darnella.Naturalnie w latach pięćdziesiątych mogło ich być więcej, ale jakoś nie mogłem w to uwierzyć.Nabrałem przekonania, że Arnie pracował przy Christine w tym samym miejscu, co jej poprzedni właściciel.Należało dodać: przynajmniej do tej pory.Po utarczce z Buddym Reppertonem Arnie bał się ją tam dłużej trzymać, dzięki czemu zaistniała szansa na przecięcie tej nici łączącej ją z przeszłością.Coś takiego jak przekleństwa po prostu nie istniało.Nawet teoria LeBaya na temat “rezonujących uczuć” była mocno naciągana.Wątpię, czy on sam naprawdę w nią wierzył.Pokazał mi starą bliznę i użył słowa zemsta, i chyba to właśnie było znacznie bliższe prawdy niż jakieś nadnaturalne chrzanienia.Nawet na pewno.Nic z tego; miałem siedemnaście lat, za rok wybierałem się na studia i nie wierzyłem w żadne bzdury w rodzaju przekleństw i paskudnych uczuć żyjących po śmierci człowieka.Nie wierzyłem w to, że przeszłość potrafi wyciągnąć martwe ręce i dosięgnąć nimi w teraźniejszości żywych ludzi.Ale teraz jestem już trochę starszy.13.PÓŹNIEJ TEGO WIECZORUKiedy samochodowałem się w dół wzgórza,Ujrzałem ślicznotkę w nowym coupé deVille.Pędziła przed siebie jak urocza burza,Ale mój ford miał znacznie więcej sił.Chuck BerryMatka i Elaine poszły już spać, tata natomiast oglądał w telewizji wieczorne wiadomości.- Gdzie byłeś, Dennis? - zapytał.- Grałem w kręgle - skłamałem odruchowo.Nie chciałem, żeby ojciec wiedział o czymkolwiek.Na pewno było to dość niezwykłe, ale nie na tyle, żeby wzbudzić czyjeś zainteresowanie.W każdym razie tak właśnie próbowałem sobie wytłumaczyć.- Dzwonił Arnie - powiedział.- Prosił, żebyś do niego przekręcił, jeśli wrócisz przed wpół do dwunastej.Zerknąłem na zegarek: było dopiero dwadzieścia po jedenastej.Czy jednak jak na jeden dzień nie miałem już dość Arniego i jego problemów?- No więc?- Co “no więc”?- Zadzwonisz do niego?- Chyba tak - odparłem z westchnieniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]