Podobne
- Strona startowa
- Assollant Alfred Niezwykłe choć prawdziwe przygody kapitan
- Hitchcock Alfred Tajemnica golebia o dwoch pazurach
- Alfred Musset Spowied dziecięcia wieku
- de musset alfred spowied dziecięcia wieku
- Morressy John Kedrigern w krainie koszmarow
- Grisham John Wspolnik (3)
- Haker. Tom 1. JesteÂś tylko moja Wild Meredith
- 01R12 (4)
- Grisham John Lawa przysieglych (2)
- Christie Agatha Przyjdz i zgin (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- letscook2011.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krajowcy już go wyprzedzili o kilkadziesiąt metrów.Zwrócili teraz konie wprost na kangury, wydając jednocześnie przeraźliwy okrzyk.Przewodnik stada przystanął na sekundę, prostując się na tylnych łapach na całą wysokość ciała.To go zgubiło.Tomek szybko podniósł sztucer i mierząc krótko, nacisnął spust.Huk strzału rozpłynął się po stepie.Kucyk przysiadł niemal na zadzie.Niewiele brakowało, aby Tomek znalazł się na ziemi.Odzyskując utraconą na chwilę równowagę, ujrzał olbrzymiego kangura walącego się ciężko w trawę.– Hurra! – wrzasnął Tomek; przerzuciwszy sztucer przez ramię, wydobył colta.Strzelał w górę wrzeszcząc z krajowcami, ile tylko miał sił.Przerażone śmiercią swego przewodnika kangury zawróciły na południe.Zupełnie nieoczekiwanie Tomek ujrzał wyłaniającą się z wysokiej trawy długą linię jeźdźców.Huknęły nowe strzały i ozwał się wrzask kilkunastu gardzieli.To Smuga nadciągał ze swoją grupa, by zamknąć łańcuch obławy od wschodu.– Hurra! – krzyknął Tomek po raz drugi, po czym pognał za uciekającymi kangurami.Pędzone z dwóch stron stado pomykało na południe.Wkrótce drogę zagrodził mu łańcuch pieszych krajowców.Zwierzęta rzuciły się z powrotem na wschód, lecz rozgrzana łowami grupa Smugi powstrzymała je krzykiem i strzałami.Bieg stada na północ znów uniemożliwił oddział Bentleya.W ten sposób przerażone, zdezorientowane już zupełnie kangury pomknęły na zachód w kierunku skalnego łańcucha wzgórz.Oczekiwał tam na nie cichy w tej chwili wąwóz pułapka.Bez większych trudności oraz niespodzianek zagnano kangury do wąwozu, którego gardziel zamknięto natychmiast drucianą siatką.Wilmowski, zabezpieczywszy zwierzęta w Wąwozie, zaczął się rozglądać za Tomkiem.Nigdzie nie mógł go dojrzeć.Zapytany o chłopca Bentley odparł z miłym uśmiechem:– Niech pan przestanie niepokoić się o niego.To naprawdę zuch.Dzięki niemu kangury nie zdołały wymknąć się z pierścienia obławy.W nocy odeszły dalej na północ, zachodziła więc obawa, że powstanie duża luka między moimi ludźmi a grupą Smugi.Wobec tego postanowiłem wybrać najlepszego spośród nas strzelca, aby w razie konieczności zastrzelił przewodnika stada i zawrócił je na południe.Wybrałem Tomka, ponieważ według mego zdania, chłopak ma specjalne zdolności do posługiwania się bronią.Przyjął moją propozycję.W najkrytyczniejszym momencie obławy spisał się znakomicie.Pojechał teraz z krajowcami po zabitego przez siebie kangura.– Żałuj, że nie widziałeś Tomka składającego się do strzału – wtrącił Smuga.– Byłem o jakieś sto metrów od niego.Jednym strzałem powalił przewodnika stada.Będzie znakomitym strzelcem.– Opinia pana Smugi, znanego z celności strzału, jest najbardziej miarodajna – dodał Bentley – bo ja.przyznam się.nigdy nie zabiłem żadnego zwierzęcia.Lubię chwytać żywe okazy, lecz nie potrafiłbym pozbawiać ich życia.– Bezmyślne zabijanie dzikich zwierząt jest zwykłym barbarzyństwem – orzekł Smuga.– Wielka to jednak zaleta, jeśli łowca posiada celne oko.– Oczywiście, ma pan rację! Tomek zasłużył na szczególną pochwałę za wykazanie w czasie łowów wiele rozsądku.Wykonał najściślej moje polecenie – przyznał Bentley.Wilmowski z dużym zadowoleniem przysłuchiwał się tej rozmowie.Z niecierpliwością oczekiwał powrotu syna.W ciągu niecałej godziny Tomek zjawił się w obozie.Zaledwie zdążył uściskać ojca, natychmiast zapytał o bosmana Nowickiego.Wilmowski poinformował go, że marynarz rozdziela żywność krajowcom.– Wobec tego muszę odszukać bosmana, aby wręczyć mu przyobiecanego kangura – powiedział Tomek i otoczony gromadką krajowców ruszył w głąb obozu, prowadząc konia objuczonego olbrzymim zwierzęciem.WYPRAWA NA DZIKIE DINGOPrzez kilka dni cała gromada zajęta była wyławianiem z wąwozu kangurów przeznaczonych do przetransportowania na statek.W tym czasie zdarzył się Tomkowi zabawny przypadek.Mianowicie postanowił on przyjrzeć się bliżej olbrzymiej samicy, która w worku swym na brzuchu nosiła młodego kangura wychylającego co pewien czas małą, śmieszną główkę z dużymi uszami.Tomek wiedział już, że długość dopiero co urodzonego zwierzątka nie przekracza trzynastu centymetrów.Przychodzi ono na świat niezupełnie jeszcze ukształtowane, zaledwie z zaczątkami kończyn.Dalszy ich rozwój następuje w worku matki.Natychmiast po urodzeniu potomstwa kangurzyca umieszcza je w worku na swoim brzuchu, gdzie maleństwo przysysa się ściśle domykającymi się, a nawet zrastającymi po brzegach wargami do sutek gruczołów mlecznych matki i przez dłuższy czas jakby wisi na nich.Dopiero po ośmiu miesiącach ukształtowany już kangurek opuszcza bezpieczne schronienie, jakie stanowi dla niego matczyna torba.Łowcy nie chcieli, aby kangurzyca zbyt długo przebywała w ciasnej klatce, odłączyli ją przeto od stada i trzymali w oddzielnej zagrodzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]