Podobne
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny (2)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Baldacci Dav
- Conrad J. Tajny agent
- Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden miał czarne skarpetki i znoszonebuty.Drugi był w tanich sandałach i poruszanie się sprawiało mu widoczny ból.Na głowy nacisnęli kapelusze panama.Po sześciu miesiącach spędzonych na wybrzeżu Andy bez trudu rozpoznawałfałszywych turystów.Jeden z nich zastukał ponownie i Andy zauważył wystającąmu zza paska kolbę rewolweru.Wycofał się na palcach i wrócił do biura.Zadzwonił do pokoju 39 i poprosił348Sama Fortune. Tu Sam. Sam? Tu Andy.Dzwonię z recepcji.Nie wyglądaj przez okno, bo dwóchbardzo podejrzanych facetów puka do drzwi przy parkingu. Gliny? Nie wydaje mi się.Nie sprawdzali w recepcji. Gdzie są pokojówki? zapytał Sam. Nie pojawią się tutaj przed jedenastą w sobotę. To dobrze.Zgasimy światło.Obserwuj ich i zadzwoń, kiedy się wyniosą.Przez zasłonięte okno Andy obserwował mężczyzn chodzących od drzwi dodrzwi, pukających i próbujących je niekiedy otworzyć.Zajętych było tylko je-denaście z czterdziestu dwóch pokoi.W pokojach 38 i 39 nikt nie odpowiadał.Mężczyzni poszli w kierunku plaży i zniknęli.Zawodowi mordercy! W tym mo-telu!Na pobliskim parkingu sąsiadującym z małym polem golfowym Andy zauwa-żył dwóch podobnych fałszywych turystów.Rozmawiali z kierowcą białego mi-krobusu.Wskazywali w kierunku motelu i o czymś dyskutowali.Zatelefonował do Sama. Posłuchaj, Sam.Wynieśli się.Ale podobni ludzie kręcą się po okolicy. Ilu? W pobliżu zauważyłem dwóch.Lepiej uciekajcie. Uspokój się, Andy.Nie znajdą nas, jeśli nie będziemy się stąd ruszać. Ale nie możecie zostać w tym pokoju na zawsze.Mój szef pojawi się tuprędzej czy pózniej. Wkrótce wyjeżdżamy, Andy.Co z przesyłką? Jest tutaj. Zwietnie.Chciałbym ją zobaczyć.Słuchaj, Andy, a co z jedzeniem? Mógł-byś przejść na drugą stronę ulicy i przynieść nam coś ciepłego?Andy był portierem, a nie kelnerem, ale za pięć tysięcy dziennie Sea Gull sRest Motel mógł zapewnić dostawę do pokoju. Jasne.Będę za minutę.Wayne Tarrance chwycił aparat telefoniczny i położył się w poprzek łóżka sto-jącego w jego pokoju w Ramada Inn w Orlando.Był zmęczony, wściekły, czułsię zagubiony i miał dość F.Dentona Voylesa.Była sobota, pierwsza trzydzieściw nocy.Zatelefonował do Memphis.Sekretarka nie miała mu nic do przekazaniapoza tym, że dzwoniła Mary Alice i chciała z nim rozmawiać.Namierzyli tele-fon.Telefonowała z budki w Atlancie.Powiedziała, że może połączy się jeszczeo drugiej, by zorientować się, czy Wayne nazwała go Wayne dowiedziałsię, że chce z nim rozmawiać.Tarrance podał numer pokoju i odłożył słuchawkę.349Mary Alice.W Atlancie.McDeere był w Tallahassee, potem w Ocala.Pózniej sięrozpłynął.Nie było zielonego forda z przyczepą.McDeere znowu zniknął.Zadzwonił telefon.Tarrance powoli podniósł słuchawkę. Mary Alice? odezwał się miękko. Wayne, maleńki! Jak zgadłeś? Gdzie on jest? Kto? Tammy zachichotała. McDeere.Gdzie jest? Przez chwilę byliście na jego tropie, chłopcy, ale teraz znowu gonicie zacieniem.Nie jesteście nawet w pobliżu niego, maleńki.Przykro mi to mówić. Mieliśmy trzy pozytywne identyfikacje w ciągu ostatnich czternastu go-dzin. Lepiej sprawdzcie to jeszcze raz, Wayne.McDeere mówił mi parę minuttemu, że nigdy nie był w Tallahassee.Nigdy nie słyszał o Ocala.Nigdy nie je-chał zielonym fordem pikapem.Nigdy nie ciągnął za sobą przyczepy.Połknęliścieprzynętę, chłopcy.Haczyk, żyłkę i spławik.Tarrance uszczypnął się w nos i sapnął w słuchawkę. Jak się wam podoba Orlando? zapytała. Powinniście odwiedzić światDisneya, skoro już jesteście w mieście, Gdzie on jest, do cholery? Wayne, Wayne, uspokój się, maleńki.Dostaniecie dokumenty.Tarrance usiadł. W porządku.Kiedy? Cóż, powinniśmy być chciwi i domagać się reszty pieniędzy.Jestem w bud-ce telefonicznej, Wayne, i nie próbuj jej namierzyć, okay? Ale nie jesteśmy chci-wi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]