Podobne
- Strona startowa
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Trylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa Sharow (2)
- Robin Hobb Czarodziejski Statek t.1
- Ludzie w nienawisci Krzysztof A. Zajas
- King Stephen TO
- ORACLE8
- Tolkien J.R.R Wyprawa (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet teraz powinien to zrobić.Był jednak bardzo zmęczony.Przyrzekł sobie, że rano poprosi doktora Man-nona, swego poprzedniego zwierzchnika, by go zbadał.Rano będzie musiał takżejakoś pogodzić się z Arretapekiem.Zasypiając, cały czas głowił się nad tym, jakąto dziwną chorobą mógł się zarazić, a także, jak należy przepraszać istoty klasyVUXG.IVNastępnego dnia w blacie biurka widniała kolejna, pięciocentymetrowa dziu-ra, w której siedział Arretapec.Gdy tylko Conway dał poznać, że się obudził,VUXG odezwał się do niego. Przyszło mi wczoraj na myśl powiedział że jeśli chodzi o samo-kontrolę, równowagę emocjonalną oraz zdolność znoszenia czy też ignorowaniadrażniących drobiazgów, być może oczekiwałem zbyt wiele od istot, które są stosunkowo, ma się rozumieć na niskim poziomie umysłowym.Dlatego teżdołożę wszelkich starań, by mieć to na uwadze podczas naszych dalszych kontak-tów.Dopiero po kilku sekundach doszło do Conwaya, że Arretapec go w ten spo-sób przeprosił.Pomyślał wtedy, że są to najbardziej obrazliwe przeprosiny, jakiew życiu słyszał, i że dobrze świadczy to o jego samokontroli, iż nie wspomniało tym Arretapecowi.Zamiast tego uśmiechnął się i zaczął upierać, że to jego wina.Następnie udali się do pacjenta.Wnętrze transportowca zmieniło się nie do poznania.Zamiast pustej kuli po-krytej błotnistą mazią z ziemi, wody i liści trzy czwarte jej powierzchni stanowiłodoskonałą reprodukcję krajobrazu mezozoicznego.Nie był on jednak taki sam jakna zdjęciach oglądanych przez Conwaya poprzedniego dnia, tam bowiem była todawna ziemska era, roślinność wewnątrz statku zaś została przeniesiona z plane-ty pacjenta.Niemniej różnice były zdumiewająco niewielkie.Największa zmiananastąpiła na niebie.Tam gdzie poprzednio widać było przeciwległą stronę kuli, obecnie unosiła siębladoniebieska mgiełka, w której płonęło bardzo naturalnie wyglądające słońce.Puste wnętrze statku prawie całkowicie zakryto tym półprzezroczystym gazem,toteż trzeba było bardzo bystrego oka oraz wiedzy, by stwierdzić, że nie jest torzeczywista powierzchnia planety z autentycznym słońcem płonącym na zamglo-nym niebie.Technicy wykonali dobrą robotę. Nie sądziłem, aby w tych warunkach możliwa była tak skomplikowanai naturalna rekonstrukcja powiedział nagle Arretapec. Należą się panu słowauznania.To powinno mieć bardzo pozytywny wpływ na pacjenta.100* * *Istota, o której mówiono z jakiegoś osobliwego powodu technicy nazywa-li ją Emily z zadowoleniem objadała liście ze szczytu dziesięciometrowejrośliny przypominającej palmę.To, że znajdowała się na suchym lądzie, zamiastżerować pod wodą, było jak domyślał się Conway symptomatyczne dlajej stanu psychicznego, starożytny brontozaur bowiem w chwili zagrożenia nie-zmiennie umykał do wody, która była jego jedyną osłoną.Najwyrazniej neobron-tozaur nie miał żadnych zmartwień. W zasadzie to to samo co wyposażenie sali dla każdego pacjenta żyjącegow warunkach różnych od ziemskich powiedział skromnie Conway. Różnicapolegała tylko na skali wykonanych prac. Niemniej jednak jestem pod wrażeniem tego wszystkiego odrzekł Arre-tapec.Najpierw przeprosiny, a teraz komplementy, pomyślał kwaśno Conway.Gdyzbliżyli się do zwierzęcia i VUXG raz jeszcze ostrzegł go, by zachowywał się spo-kojnie, Conway odgadł, że zmiana usposobienia Arretapeca jest wynikiem dziełatechników.Skoro pacjent ma obecnie idealne warunki, terapia jakakolwiek bybyła ma większe szansę powodzenia.Nagle znowu pojawiło się swędzenie.Zaczęło się w zwykłym miejscu, w głębiprawego ucha, ale tym razem rozszerzyło się i spotęgowało, aż w końcu Conwaymiał wrażenie, że cały jego mózg pokryty jest pełzającymi robaczkami.Poczuł,jak występują nań zimne poty, i przypomniał sobie obawy z poprzedniego dnia,kiedy to postanowił pójść do doktora Mannona.Nie był to wytwór jego wyobraz-ni to było coś poważnego, może nawet śmiertelnie poważnego.Panicznym,bezwiednym ruchem wyrzucił ręce ku głowie, strącając na ziemię pojemnik z Ar-retapekiem. Znowu się pan wierci. zaczął VUXG. Bardzo.bardzo przepraszam wyjąkał Conway.Wymamrotał coś nie-składnego, że musi wyjść, że to ważne i nie może poczekać, po czym uciekł w po-płochu.* * *Trzy godziny pózniej siedział w gabinecie przyjęć klasy DBDG, a pies Man-nona to na niego warczał, to przewracał się na grzbiet, bezskutecznie usiłującnakłonić Conwaya do zabawy.Ten jednak nie miał ochoty na zwyczajowe po-szturchiwania i zapasy, które i jemu, i zwierzęciu sprawiały wielką przyjemność,gdy był po temu czas.Całą uwagę skupił na schylonej głowie byłego szefa orazwykresach leżących na biurku.Nagle Mannon podniósł wzrok.101 Nic panu nie jest orzekł tym stanowczym tonem, którym zwracał się dostudentów i pacjentów podejrzanych o symulowanie choroby. Och, nie mamwątpliwości dodał kilka sekund potem że rzeczywiście odczuwa pan towszystko: zmęczenie, swędzenie i tak dalej.ale wszystko wskazuje, że ma topodłoże psychosomatyczne.Jakim przypadkiem zajmuje się pan obecnie?Conway opowiedział mu wszystko.W trakcie tej opowieści Mannon kilka-krotnie się uśmiechnął. Zakładam, że to pański pierwszy długotrwały.hm.kontakt z telepatą,a także, że nikomu jeszcze pan o tym nie mówił. Ton Mannona sugerowałraczej stwierdzenie niż pytanie. I chociaż czuje pan to swędzenie najsilniej, gdyjest w pobliżu tego VUXG oraz pacjenta, występuje ono również słabiej w innychokolicznościach.Conway skinął głową. Odczuwałem je przez chwilę zaledwie pięć minut temu. Oczywiście wraz ze wzrostem odległości następuje osłabienie powie-dział Mannon. Jednak, jeśli o pana chodzi, nie ma się pan czego obawiać.Arretapec usiłuje, bezwiednie, rozumie pan, zrobić z pana telepatę.Wyjaśnię topanu.Okazuje się, że trwający dłuższy czas kontakt z istotą obdarzoną zdolnościamitelepatycznymi pobudza pewne rejony ludzkiego mózgu, w których znajdują sięalbo zaczątki zmysłu telepatycznego, który rozwinie się w przyszłości, albo teżpozostałość takowego, który człowiek posiadał w okresie prymitywnym, ale gozatracił.W rezultacie następuje dość kłopotliwe, choć nieszkodliwe podrażnienie.Jed-nakże w bardzo rzadkich przypadkach, dodał Mannon, owa bliskość tworzyw człowieku coś na kształt sztucznego zmysłu telepatycznego, dzięki czemu możeon czasem odbierać myśli telepaty, z którym uprzednio pozostawał w kontakcie,ale tylko jego.We wszystkich tych przypadkach zdolność występuje jedynie dopewnego czasu i znika, gdy istota odpowiedzialna za jej wywołanie rozstaje sięz człowiekiem. Jednak owe przypadki telepatii wzbudzonej są niezwykle rzadkie zakoń-czył Mannon i najwyrazniej pan odbiera tylko jej drażniący dodatek, inaczejdowiedziałby się pan, co zamierza Arretapec, po prostu odczytując jego myśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]