Podobne
- Strona startowa
- Summits. Six meetings that shap Dav
- Andrew Hunt, Dav
- Cien wolnosci Dav
- Weber Dav
- Eddings Dav
- Brin Dav
- alejchem szolem notatki komiwojażera (2)
- Dikotter Frank Wielki głód
- J.Chmielewska Skarby
- Czosnowska Bogusława Ostatni gong
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Najpierw posłuchajmy do końca tego.- Z Frankfurtu pojechała do Paryża.Tam zatrzymała się cztery dni.ZParyża pociągiem dotarła do Londynu.Nie jest jasne, gdzie zatrzymała sięw Londynie.W tym czasie nie płaciła też kartą kredytową.- Od czasu do czasu zatrzymuje się w swoich przyjaciół, często podich nieobecność w domu.- To by się zgadzało.W takim wypadku rzeczywiście może nie pozo-stawiać śladów.Potem wróciła do Stanów.Była w Nowym Jorku, Wa-szyngtonie, San Francisco.Nawet jeśli dla kogoś w tym czasie pracowała,to nie znalezliśmy na to żadnych dowodów.- A jej telefon komórkowy? Można go wyśledzić za pomocą GPS.- Tego też próbowaliśmy.Najwyrazniej wyłączyła funkcję GPS.Awyśledzenie jej za pomocą triangulacji nadajników jest nierealne.Co inne-go, gdybym miał takie możliwości jak CIA czy FBI.Wygląda na to, że takobieta nie chce, żeby ją ktoś znalazł.- A jakieś najświeższe informacje? - zapytał Kuczin.- Kilka tygodni temu była w Paryżu.Kuczin wyprostował się na krześle.- Co jeszcze?- Nic poza tym.%7ładnych hoteli.%7ładnych zakupów spożywczych płat-nych kartą kredytową.Albo płaci gotówką, albo wyjada resztki ze śmietni-ków.W Paryżu nie zabawiła długo.Następnego dnia wróciła do Stanów.Na własne oczy widziałem jej rezerwację.Tego dnia uchwyciła ją też ka-mera na lotnisku de Gaulle'a.- Wróciła do San Francisco?- Nie, do Waszyngtonu.Sprawdziłem wszystkie linie lotnicze, pociągi,autobusy i wypożyczalnie samochodów, ale niczego nie znalazłem.Mogłaużyć fałszywych dokumentów, albo wciąż tam jest.- I znowu nie zamieszkała w hotelu?- Nie.Widocznie w Waszyngtonie też ma jakiegoś znajomego, któryją przygarnął.- Niewykluczone - powtórzył w zamyśleniu Kuczin.- Waszyngton jest stosunkowo małym miastem.Mogę tam posłać lu-dzi, żeby jej poszukali.Kuczin pokręcił przecząco głową.- Nie.To nie będzie konieczne.Mogę jej szukać stąd.Rozmówca Kuczina wstał.- Będę cię informował, gdy tylko dowiem się czegoś nowego.Całyczas monitoruję system.Jeśli kupi bilet lotniczy, wypożyczy samochód,zapłaci kartą albo skorzysta z bankomatu, ewentualnie włączy GPS w tele-fonie, będę o tym wiedział i od razu dam ci znać.Mężczyzna wyszedł, a Kuczin się zamyślił.Teraz kilka rzeczy wymaga-ło jego uwagi.Był do tego przyzwyczajony, choć wolałby się skoncentro-wać na jednej.I rzeczywiście, koncentrował się na Katie James.To był jego jedynytrop.Musiał ją odnalezć.79.Minęły dwa dni.Shaw poznał całe Harrowsfield, obserwował ludzipracujących nad wytropieniem kolejnego celu i odbył wiele długich, po-ważnych rozmów z profesorem Mallorym, Lizą, Reggie, Whitem i Domi-nikiem.Zapuścił się nawet z Reggie do podziemnej strzelnicy.Obserwował, jak dziewczyna, mimo kłębów dymu, trafia z dziewięć-dziesięcioprocentową skutecznością w cel.- Jestem pod wrażeniem - powiedział, kiedy wyszli na świeże powie-trze.- Jak ty to robisz?- Pamiętam, w którym miejscu znajdował się cel.- W normalnych warunkach cel rzadko pozostaje nieruchomy.W drodze do domu przechodzili obok cmentarza.Shaw zatrzymał sięprzed grobem Laury R.Campion.- Krewna? - zapytał.Reggie niedawno wyjawiła mu swoje prawdziwenazwisko.- Wątpię.- Często tu przychodzisz?- Chyba częściej, niż powinnam - przyznała.Usiadła na starej ławce.Shaw stanął obok.- Przychodzisz i wpatrujesz się w grób kogoś, kto był lub nie twojąkrewną i nazywasz to oczyszczaniem umysłu?- Nie bądz dupkiem.Każdy ma jakieś dziwactwa.- A co z twoją prawdziwą rodziną?- O co ci chodzi? - zapytała z niechęcią.- %7łyją?- Nie.A jak się miewają twoje dzieci? Rozwiązałeś problem z synem?- Moje pierwsze wspomnienie to gruba, stara opiekunka w sierocińcu.I nigdy nie byłem żonaty.Nie mam też dzieci.- Tym razem mówisz prawdę?- Tak.- A grób pod Frankfurtem? Anna?Shaw pochylił głowę.- Znałem kobietę, która w nim leży.- Tak jak mówiłam, dziwactwa.Chociaż chciałabym dowiedzieć się oniej czegoś więcej.- O kim? O kobiecie w moim grobie czy w twoim?- O obu.Shaw spojrzał na szybującego w powietrzu ptaka.- Więc co się stało z twoją rodziną?- Umarli - powiedziała ostrym tonem.- Po prostu umarli - dodała jużspokojniej i spojrzała mu prosto w oczy.- Ludzie umierają.Co chwila ktośumiera.- Nagle jej wyraz twarzy się zmienił.- Czego się do tej pory o nasdowiedziałeś?- Cóż, macie szczęście, że żyjecie.Reggie zmarszczyła brwi.- Co masz na myśli?- Może i jesteście skuteczni, chociaż byłem świadkiem waszej porażkiw Gordes.Ale to miejsce nie spełnia wymogów bezpieczeństwa.Jest zbytsłabo chronione, a większość spotykanych tu przeze mnie ludzi nigdy nieprzeszłaby podstawowych testów.Na przykład Whit to wrak człowieka.Awasz nieustraszony wódz, profesor Mallory, wygląda jak nowe wcielenieC.S.Lewisa, tyle że z morderczymi instynktami.- On rzeczywiście ma słabość do Tolkiena.- To nie zmienia istoty rzeczy.Twoi ludzie stąpają po kruchym lodzie.- Wiesz co? - Reggie wstała.- Całkiem dobrze sobie radziliśmy.Do-póki ty się nie pojawiłeś.- Gdybym się nie pojawił, już byłoby po was - przypomniał jej.- Zwietnie.Chcesz, żebym padła na kolana i wychwalała cię pod nie-biosa? Nie dysponujemy ogromnymi pieniędzmi, nie mamy samolotów, aledobrze wykonujemy swoją robotę.- Na ogół - poprawił ją.Odwróciła głowę i poczerwieniała na twarzy.Po chwili ponownie spoj-rzała mu w oczy.- Chcesz mi rzucić jeszcze jakąś obelgę, skoro jesteś w takiej znako-mitej formie?- To nie są obelgi.To krytyka.Pytałaś mnie o zdanie, więc ci powie-działem.Skoro nie chciałaś tego wiedzieć, mogłaś nie pytać.- Z ciebie jest naprawdę niezły numer - wyrzuciła z siebie.- Czy jest jakiś problem, którego nie dostrzegam? Traktujesz mnie zwyrazną wrogością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]