Podobne
- Strona startowa
- Conrad Joseph Zlota strzala (SCAN dal 767)
- Conrad Joseph Ze wspomnien (SCAN dal 947)
- Conrad Joseph Szalenstwo Almayera (SCAN dal 9
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania
- Conrad Joseph Szalenstwo Almayera
- Conrad Joseph Wsrod pradow (3)
- Conrad Joseph Zlota strzala
- Conrad Joseph Wsrod pradow (2)
- Conrad Joseph Ze wspomnien (2)
- AutoCad 2005 PL podrecznik uzytkownika
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To prawda przyznał głęboki aksamitny głos. Wezwałem Heata.Pan jest jeszcze trochę nowicjuszem na swoimnowym miejscu.I jakże sobie pan tam radzi? Wydaje mi się, że z każdym dniem czegoś się uczę. Oczywiście, oczywiście.Mam nadzieję, że da pan sobie dobrze radę. Dziękuję, sir Ethelred.Dowiedziałem się czegoś i dzisiaj, a nawet nie dalej niż godzinę temu.Jest w tej sprawie coś,czego nie obserwuje się w zwykłym zamachu anarchistycznym, choćby najwnikliwiej rozpatrywanym.Dlatego tu jestem.Wielki człowiek wziął się pod boki, opierając o biodra wierzchy potężnych dłoni. Dobrze.Niech pan mówi dalej.Tylko proszę bez szczegółów.Szczegółów niech mi pan oszczędzi. Nie będę panu nimi zawracał głowy, sir Ethelred zaczął komisarz ze spokojną i nie zmąconą pewnością siebie.Podczas gdy mówił, wskazówki zegara za plecami wielkiego człowieka ciężkiej, lśniącej machiny z tego samegociemnego marmuru co półka nad kominkiem, ozdobionej masywnymi wolutami i tykającej widmowo, ledwodosłyszalnie przemierzyły przestrzeń siedmiu minut.Mówił, rozmyślnie i konsekwentnie stosując nawiasy, w którychkażdy drobny fakcik to znaczy każdy szczegół mieścił się z cudowną łatwością.Nic ani ciche słowo, aninajmniejszy ruch nie świadczyło o tym, by chciano mu przerwać.Wielki mąż stał niby posąg któregoś ze swychksiążęcych przodków, odarty ze zbroi krzyżowca i wtłoczony w zle dopasowany surdut.Komisarz czuł się tak, jakby muwolno było mówić przez godzinę.Nie stracił jednak głowy i po upływie wymienionego wyżej czasu zakończył nagłąkonkluzją, która będąc powtórzeniem wstępnego stwierdzenia mile zdziwiła sir Ethelreda swoją szybkością idobitnością. To, co dostrzegamy pod powierzchnią tej sprawy, skądinąd niezbyt poważnej, jest niezwykłe, przynajmniej w tejkonkretnej postaci, i wymaga specjalnego potraktowania.Głos sir Ethelreda stał się jeszcze głębszy, pełen przekonania. No chyba! Skoro ma w to być wmieszany ambasador obcego mocarstwa! Ach! Ambasador! sprzeciwił się tamten, wyprostowany i smukły, pozwalając sobie na ledwo półuśmiech. Byłobygłupotą z mojej strony sugerować coś podobnego.Jest to zresztą absolutnie zbędne, bo jeżeli moje przypuszczenia sąsłuszne, to kwestia, czy w grę wchodzi ambasador czy portier, jest tylko szczegółem.Sir Ethelred otworzył szeroko usta, niby jamę, w którą haczykowaty nos pilnie starał się zajrzeć; wyszedł z nichprzytłumiony, dudniący dzwięk jakby dalekich organów grających w rejestrze wzgardliwego oburzenia. Nie! Ci ludzie są naprawdę niemożliwi.Co oni sobie myślą, importując tu swoje metody krymskich Tatarów? Turekmiałby więcej przyzwoitości. Zapomina pan, sir Ethelred, że ściśle mówiąc nie wiemy nic pewnego& jak dotąd. Nie! Ale jak by to określić? Krótko. Bezczelne zuchwalstwo sprowadzające się do szczególnego rodzaju dziecinady. Nie możemy tolerować głupoty paskudnych małych dzieci rzekła wielka i rozdęta osobistość, rozdymając się jakgdyby jeszcze trochę więcej.Wyniosłe spojrzenie spod obwisłych powiek uderzyło miażdżąco w dywan u stópkomisarza.Będą musieli dostać porządnie po łapach za tę sprawę.Trzeba, żebyśmy mogli& Jaki jest pański ogólnypogląd, w krótkich słowach? Nie ma potrzeby wdawać się w szczegóły. Nie, sir Ethelred.W zasadzie ustaliłbym, że tajnych agentów nie powinno się tolerować, ponieważ ich istnienie naogół potęguje realne niebezpieczeństwo tego zła, przeciw któremu ich się używa.%7łe szpieg fabrykuje swoje informacje,to rzecz powszechnie wiadoma.Ale w sferze akcji politycznej i rewolucyjnej, która opiera się częściowo na aktachprzemocy, zawodowy szpieg łatwo może fabrykować same fakty i siać w ten sposób podwójne zło: współzawodnictwapo jednej stronie, a paniki, pochopnego ustawodawstwa i niepohamowanej nienawiści po drugiej.Jednakże świat naszjest światem niedoskonałym&Osobistość stojąca nieruchomo na dywanie przed kominkiem, ze sterczącymi na boki potężnymi łokciami, rzekłapośpiesznie swoim głębokim głosem: Proszę mówić jasno. Tak jest, sir Ethelred& Zwiatem niedoskonałym.Toteż gdy tylko zorientowałem się w charakterze tej sprawy,pomyślałem, że trzeba ją rozegrać w sposób szczególnie tajny i poważyłem się przyjść tutaj. Słusznie pochwaliła wielka osobistość, spozierając z samozadowoleniem po swoich podbródkach. Cieszę się, żejest w waszym sklepiku ktoś, kto uważa, że sekretarzowi stanu można od czasu do czasu zaufać.Komisarz uśmiechnął się, ubawiony. W istocie rzeczy pomyślałem sobie, że byłoby może lepiej, gdyby na tym etapie zajął się tym nie Heat, tylko& Co! Heat? Osioł& tak? wykrzyknął wielki mąż z wyrazną wrogością. Bynajmniej.Proszę, sir Ethelred, niech pan nie interpretuje moich uwag w tak krzywdzący go sposób. Więc co? Za wielki spryciarz? I to nie& przynajmniej nie z reguły.Wszystkie podstawy do moich przypuszczeń mam od niego.Jedyną rzeczą, którąwykryłem sam, jest to, że korzystał z usług tego człowieka prywatnie.Któż mógłby go winić? To stary wyga policyjny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]