Podobne
- Strona startowa
- Tolkien J R R Drzewo i Lisc oraz Mythopoeia
- Tolkien J.R.R Rudy Dzil i Jego Pies
- Tolkien J.R.R Niedokonczone opowiesci t.2 (SC
- Tolkien J R R Niedokonczone opowiesci t I
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze (2)
- Tolkien J R R Niedokonczone opowiesci T II
- Justyniusz Zarys dziejow
- Cornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 3 Excalibur (3)
- Robin Hobb Uczen Skrytobojcy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rankiem naWieży powiewała flaga Dol Amrothu, biały okręt niby łabędz kołysał się na błę-kitnej fali, a lud spoglądając nań dziwił się i pytał sam siebie, czy powrót królanie był tylko przywidzeniem sennym.ROZDZIAA IXOstatnia naradaNazajutrz po bitwie dzień wstał pogodny, lekkie białe obłoczki płynęły poniebie, a wiatr obrócił się ku wschodowi.Legolas i Gimli wcześnie byli na nogachi wyjednali sobie pozwolenie na pójście do grodu, chcieli bowiem co prędzej zo-baczyć Meriadoka i Pippina. Cieszę się, że obaj żyją powiedział Gimli. Dużo mieliśmy z nimikłopotów w marszu przez Rohan, dobrze, że przynajmniej tyle trudu nie poszłona marne.Razem wkroczyli do Minas Tirith elf z krasnoludem, a Gondorczycy na uli-cach ze zdziwieniem patrzyli na tę osobliwą parę, bo Legolas jaśniał nie spotykanąwśród ludzi urodą i śpiewał idąc w porannym blasku jakąś pieśń elfów czystymi dzwięcznym głosem, Gimli zaś dreptał u jego boku gładząc brodę i rozglądającsię ciekawie wkoło. Znają się na kamieniarskiej robocie orzekł przyjrzawszy się murom ale czasem partaczą.Jak Aragorn obejmie gospodarstwo, zaofiaruję mu usługinaszych kamieniarzy spod Góry; już my zbudujemy mu stolicę, którą będzie mógłsię szczycić. Przydałoby się tu więcej ogrodów zauważył Legolas. Domy są mar-twe, za mało żywej zieleni, która rośnie i cieszy się z życia.Jeśli Aragorn obej-mie gospodarstwo, Leśne Plemię przyśle mu śpiewające ptaki i drzewa, które nieumierają zimą.Stanęli wreszcie przed księciem Imrahilem.Legolas przyjrzał mu się i złożyłniski ukłon, bo poznał człowieka, w którego żyłach płynęła krew elfów. Witaj! powiedział. Dawno już potomkowie Nimrodel opuścili lasyLorien, a jednak nie wszyscy, jak widać, pożeglowali z przystani Amroth na za-chód, za wielką wodę. Tak mówią stare legendy mojej ojczyzny odparł książę ale nigdyjeszcze od niepamiętnych lat nie zjawił się w tych stronach syn najpiękniejszego141plemienia.Dziwi mnie to spotkanie pośród trosk i wojny.Czego szukasz tutaj? Jestem jednym z dziewięciu uczestników wyprawy, którą Mithrandir podjąłwyruszając z Imladris przedstawił się Legolas i przybyłem tu wraz z moimprzyjacielem, tym oto krasnoludem, w świcie Aragorna.Chcielibyśmy zobaczyćsię z naszymi druhami, Meriadokiem i Peregrinem, którzy, jak nam mówiono, sątwoimi podkomendnymi. Znajdziecie ich obu w Domach Uzdrowień.Chętnie was tam zaprowadzę odparł książę. Wystarczy, jeśli będziesz łaskaw dać nam jakiegoś mniej dostojnego prze-wodnika rzekł Legolas. Przyniosłem bowiem wezwanie od Aragorna; niechce on teraz powracać do grodu, ale ponieważ trzeba, żeby dowódcy naradzilisię niezwłocznie, zaprasza ciebie i Eomera do swego namiotu.Mithrandir już tamjest, Aragornowi zależy na pośpiechu. Pójdziemy zaraz odrzekł Imrahil i rozstali się wymieniając jeszcze napożegnanie uprzejme słowa Szlachetny książę i wielki wódz stwierdził Legolas. Jeśli Gondor ta-kich mężów ma jeszcze dziś, o zmierzchu swojej historii, jakże wspaniały musiałbyć ten kraj w chwale swego świtu. W kamieniu też wtedy dobrze pracowali zauważył Gimli. Najlepszarobota w najwcześniejszych budowlach.Tak to jest z ludzmi; zaczynają gorliwie,ale wiosną zdarzają się przymrozki, a latem burze i pózniejsze dzieło nie dotrzy-muje pierwszych obietnic. Rzadko jednak ziarno obumiera całkowicie powiedział Legolas. Cze-ka nieraz w pyle i zgniliznie, by wykiełkować mimo wszystko w czasie i w miej-scu nieprzewidzianym.Dzieła ludzkie przeżyją nas, mój Gimli. A przecież w końcu okażą się tylko cieniem tego, co być mogło rzekłkrasnolud. Na to elfy nie znają odpowiedzi odparł Legolas.Nadszedł wyznaczony przez księcia sługa, aby ich zaprowadzić do DomówUzdrowień, gdzie zastali w ogrodzie swych przyjaciół.Radosne to było spotka-nie; chwilę przechadzali się razem, korzystając z krótkiego odpoczynku w spokojui ciszy poranka, chłonąc świeży powiew w tych górnych, wystawionych na wiatrkręgach grodu.Potem, gdy Merry zmęczył się, zasiedli na murze, plecami odwró-ceni do zielonej oazy otaczającej Domy Uzdrowień, twarzami zaś na południe, kulśniącej w słońcu Anduinie, która płynęła w oddali tak, że nawet bystre oczy Le-golasa nie widziały jej wyraznie, i ginęła pośród rozległych równin i przymglonejzieleni Lebennin i Południowego Ithilien.Legolas milczał, gdy inni gawędzili, wpatrzony w dal, aż dostrzegł w słońcubiałe morskie ptaki lecące w górę Rzeki. Patrzcie! zawołał. Mewy! Lecą w głąb lądu.Dziwi mnie to i niepo-koi.Nigdy jeszcze nie spotkałem ich, dopóki nie dotarliśmy do Pelargiru, a i tam142słyszałem tylko ich okrzyk w powietrzu, kiedy płynęliśmy do bitwy na okrętach.Wtedy na moment zapomniałem o wojnie na obszarach Zródziemia, bo ich ża-łosny głos mówił mi o Morzu.Morze! Niestety, nie widziałem go.Ale głębokow sercach moich współplemieńców drzemie tęsknota do Morza, którą niebez-piecznie jest budzić.Mewy ją we mnie zbudziły.Nie zaznam już spokoju poddębami i bukami w lesie. Nie mów tak! odparł Gimli. Zostało nam jeszcze w Zródziemiu mnó-stwo rzeczy do zobaczenia i wiele do zrobienia.Gdyby wszystkie elfy odpłynęłyz Przystani, świat byłby mniej piękny dla tych, którzy muszą tutaj trwać dalej. Mniej piękny i straszny powiedział Merry. Nie myśl o Szarej Przy-stani, Legolasie.Zawsze będą różne istoty, duże albo małe, a nawet przemądrzałekrasnoludy, którym będziesz bardzo potrzebny.Przynajmniej taką mam nadzieję.Chociaż czasem myślę, że najgorsze dni tej wojny są jeszcze przed nami.Jakże-bym chciał, żeby się wreszcie skończyła i żeby się skończyła dobrze. Nie kracz! zawołał Pippin. Słońce świeci, jesteśmy razem dziś,a pewnie potrwa to jeszcze co najmniej parę dni.Opowiedzmy sobie o swoichprzygodach.Mów, Gimli! Obaj z Legolasem dziś od rana wiele razy napomykali-ście o dziwnej podróży, którą odbyliście z Obieżyświatem, ale nie opowiedzieli-ście właściwie nic o niej. Tu wprawdzie słońce świeci rzekł Gimli ale zachowałem po tej po-dróży wspomnienia, których wolę nie wywoływać z mroku.Gdybym był z gó-ry wiedział, co mnie tam czeka, nawet najserdeczniejsza przyjazń nie skłoniłabymnie chyba do wstąpienia na Zcieżkę Umarłych. Zcieżka Umarłych! powtórzył Pippin. Słyszałem, jak Aragorn wspo-minał tę nazwę, i dziwiłem się, co to znaczy.Czy możesz mi wytłumaczyć? Niechętnie odparł Gimli. Spotkał mnie na tej Zcieżce wstyd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]