Podobne
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny (2)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Philip K. Dick Czas poza czasem (2)
- Grisham John Lawa przysieglych
- Tolkien J.R.R Wyprawa (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po jakimś czasie ogarnęła go jednak nuda i poczuł, że musi coś zrobić.W sypialni Lee wciąż tkwiła nie załatwiona sprawa, sprawa, o której bezskutecznie próbował zapomnieć.Od dziesięciu dni w jego duszy toczyła się milcząca walka o los książki z szuflady.Lee była wprawdzie pijana, kiedy powiedziała Adamowi o pamiątkowej fotografii z lat trzydziestych, ale jej słowa nie sprawiały wrażenia bredzenia pijaka.Wiedział, że książka istnieje.Było w niej zdjęcie młodego czarnego mężczyzny, powieszonego na konarze drzewa, otoczonego przez tłum dumnych białych ludzi, uśmiechających się do obiektywu, bezkarnych.Wyobrażał sobie tę fotografię.Były jednak szczegóły, których nie znał.Czy twarz powieszonego Murzyna znalazła się na zdjęciu? Czy miał na sobie buty, czy też wisiał boso? Czy młodego Sama dawało się łatwo rozpoznać? Ilu białych było na zdjęciu? Ile mieli lat? Czy były tam jakieś kobiety? Broń? Krew? Lee powiedziała, że Murzyna wychłostano.Czy bicz znajdował się na fotografii? Zastanawiał się nad tym wszystkim od wielu dni i nadszedł wreszcie czas, by zajrzeć do książki.Nie.mógł już dłużej czekać.Lee mogła wrócić w każdej chwili.Mogła zabrać książkę, schować ją gdzie indziej.Adam nie miał zamiaru spać poza domem przez najbliższe dwa czy trzy dni, ale to mogło się zmienić pod wpływem jednego telefonu.Mógł być zmuszony do wyjazdu do Jackson albo koczowania w swoim samochodzie pod Parchinan.Na kilka dni przed egzekucją tak zwyczajne sprawy jak lunch, obiad czy nocleg stawały się nagle kompletnie nieprzewidywalne.Teraz jest idealny moment, uznał.Teraz mogę spojrzeć w oczy bandzie morderców.Podszedł do drzwi wejściowych i obrzucił spojrzeniem parking, upewniając się, że ciotka nie postanowiła nagle wrócić do domu.Zamknął się w sypialni Lee i wyciągnął górną szufladę komody.W środku była jej bielizna i Adam poczuł się jak intruz.Książkę znalazł w trzeciej szufladzie od góry.Leżała na wypłowiałej bawełnianej bluzie.Była gruba i oprawiona w zielone płótno — „Murzyni z Południa i wielki kryzys”.Wydana przez Toffler Press z Pittsburgha.Adam wziął ją i usiadł na brzegu łóżka.Kartki były białe i gładkie, jakby książki nigdy nie czytano.Zresztą kto na głębokim Południu miałby się nią interesować? Tym bardziej jeśli od początku znajdowała się w rękach rodziny Cayhallów.Oglądał okładkę, zastanawiając się, w jakich okolicznościach książka trafiła w ich posiadanie.W środku były trzy wkładki ze zdjęciami.Najpierw seria zdjęć prowizorycznych chat i szop, w których mieszkali Murzyni pracujący na plantacjach.Przedstawiono tu portrety rodziców siedzących na werandach w otoczeniu tuzinów dzieci, i obowiązkowe zdjęcia nisko pochylonych robotników zbierających bawełnę.Druga wkładka znajdowała się w środkowej części książki i miała ponad dwadzieścia stron.Były tu dwa zdjęcia z linczów.Pierwsze przedstawiało okropną scenę z dwoma zakapturzonymi członkami Klanu pozującymi przed aparatem z karabinami w ręku.Mocno pobity Murzyn wisiał na stryczku z tyłu, jego oczy na wpół przymknięte, twarz opuchnięta i zakrwawiona.Lincz Ku–Klux–Klanu, środkowe Missisipi, rok 1939, głosił podpis u dołu, jakby do wyjaśnienia tego przerażającego rytuału potrzebny był tylko opis czasu i miejsca.Adam z grozą przyglądał się fotografii, a potem przewrócił kartkę i jego oczom ukazało się drugie zdjęcie z linczu, tym razem niemal łagodne w porównaniu z pierwszym.Nieżywe ciało na końcu sznura sfotografowano tylko od piersi w dół.Koszula była podarta, zapewne od uderzeń bykowca, jeśli ten rzeczywiście został użyty.Czarny mężczyzna był bardzo chudy, za duże spodnie wisiały na nim luźno.Nie miał butów.Na jego ciele nie mógł dostrzec śladów krwi.Linę, na.której wisiał, przywiązano do niskiej gałęzi.Drzewo miało potężne konary i wielki pień.Centymetry pod dyndającymi stopami zebrał się rozbawiony dum.Mężczyźni, kobiety i dzieci pozowali przed obiektywem, niektórzy w teatralnych pozach mających sugerować gniew — wykrzywione twarze, twardy wzrok, zaciśnięte wargi — jakby mieli moc chronienia swoich kobiet przed agresją czarnuchów.Inni — także kobiety, z których dwie były całkiem ładne — w tym czasie uśmiechali się i chichotali.Mały chłopiec celował groźnie w obiektyw z pistoletu.Młody mężczyzna trzymał butelkę alkoholu, tak żeby pokazać naklejkę.Większość obecnych zdawała się cieszyć z tego, co zaszło.Adam naliczył łącznie siedemnaście osób.Wszyscy patrzyli w obiektyw bez wstydu czy żalu, bez najmniejszego poczucia, że właśnie popełnili zbrodnię.Wszyscy czuli się kompletnie bezkarnie.Zabili właśnie człowieka i było boleśnie oczywiste, że zrobili to nie obawiając się konsekwencji.Była to zabawa.Przyszli tam w ciepły wieczór, z alkoholem, z kobietami Na pewno przynieśli jedzenie w koszykach i mieli koce do rozłożenia na trawie wokół drzewa.Lincz w stanie Missisipi, rok 1936.Sam był w pierwszym rzędzie.Przyklęknął na jedno kolano, pomiędzy dwoma innymi młodymi mężczyznami i wszyscy trzej pozowali dumnie przed obiektywem.Wyglądał na piętnaście czy szesnaście lat, miał ładną szczupłą twarz i za wszelką cenę próbował sprawić groźne wrażenie — zaciśnięte wargi, zmarszczone brwi, broda wysunięta do przodu; buńczuczność młodego chłopaka, desperacko starającego się dorównać bardziej dojrzałym bandziorom.Łatwo było go zauważyć, ponieważ ktoś narysował niebieskim atramentem biegnącą przez całe zdjęcie kreskę, kończącą się na marginesie, gdzie drukowanymi literami wypisano SAM CAYHALL.Kreska zaczynała się przy lewym uchu Sama i biegła przez zdjęcie przecinając twarze i ciała innych ludzi.Eddie.Nikt inny nie mógł tego zrobić.Lee powiedziała, że brat znalazł książkę na strychu.Adam widział swojego ojca ukrywającego się w ciemnościach, chlipiącego nad zdjęciem, demaskującego Sama przez narysowanie piórem oskarżycielskiej strzałki.Lee powiedziała też, że przywódcą linczu był ich dziadek, ale Adam nie potrafił go rozpoznać.Eddie chyba też nie, ponieważ nie narysował żadnych innych strzałek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]