Podobne
- Strona startowa
- Hamilton Peter F. Swit nocy 2.2 Widmo Alchemika Konflikt
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.1 (SCAN dal 90
- Przez bezmiar nocy Veronica Rossi
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- Wagner Karl E Wichry Nocy (2)
- Clive Cussler Na dno nocy
- Carolyn Hart Morderstwo wedlug Agathy Christ (2)
- Eco Umberto Imie Rozy (2)
- Anne McCaffrey Piesn krysztalu (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blueday.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od czasu wyjazdu z Qualinesti była słabego zdrowia.Zadrżał i wstał, przybierając surowy i chłodny wyraz twarzy, który stal mu się tak bliski, jak część stroju, którą się nakłada i nakazał im wejść.Strażnik otworzył drzwi, najwyraźniej zamierzając zaanonsować gościa.Jednakże słowa ugrzęzły mu w gardle i zanim zdążył odezwać się, wysoka, smukła postać otulona w ciężką, futrzaną pelerynę przepchnęła się obok niego i podbiegła do Mówcy.Ten odsunął się zaskoczony i zaniepokojony, dostrzegając tylko, że postać uzbrojona jest w miecz i łuk.Postać zrzuciła kaptur płaszcza.Mówca dostrzegł włosy barwy miodu spływające wokół kobiecej twarzy – twarzy niezwykłej nawet wśród elfów dzięki swej delikatnej urodzie.– Ojcze! – zawołała, Laurana a potem znalazła się w jego ramionach.Powrót Gilthanasa, od dawna opłakiwanego przez jego naród, był dla Qualinesti okazją do największego świętowania od czasu tej nocy, gdy drużynę podejmowano ucztą przed wyruszeniem do Sla-Mori.Gilthanas wydobrzał wystarczająco, by brać udział w uroczystościach, a jedyną pozostałością po ranie była niewielka blizna na policzku.Laurana i jej przyjaciele byli tym zdziwieni, bowiem wszyscy widzieli, jak straszny cios zadał mu elf Silvanesti.Kiedy jednak Laurana wspomniała o tym ojcu, Mówca wzruszył tylko ramionami i powiedział, że Kaganesti przyjaźnili się z druidami, którzy mieszkają w lasach i pewnie nauczyli się od nich sztuki leczenia.Złościło to Lauranę, która wiedziała, jaką rzadkością na Krynnie jest prawdziwa moc uzdrawiania.Chciała bardzo porozmawiać o tym z Elistanem, lecz ten na długie godziny zamykał się z jej ojcem.Mówca wkrótce znalazł się pod wrażeniem jego mocy prawdziwego kapłana.Lauranę ucieszył fakt, iż jej ojciec zaakceptował Elistana – pamiętała, jak potraktował Goldmoon, kiedy po raz pierwszy zjawiła się w Qualinesti z medalionem Mishakal, bogini uzdrawiania.Lauranie jednak brakowało jej mądrego nauczyciela.Choć cieszyła się niezmiernie z powrotu do domu, zaczynała jednak zdawać sobie sprawę, że dla niej dom zmienił się i nigdy już nie będzie taki sam, jak przedtem.Pozornie wszyscy cieszyli się na jej widok, lecz traktowano ją z tym samym szacunkiem, jaki okazywano Derekowi, Sturmowi, Flintowi i Tasowi.Była obca.Nawet jej rodzice stali się chłodni i nieprzystępni po początkowym serdecznym powitaniu.Nie dziwiłaby się temu tak bardzo, gdyby nie okazywali tyle czułości Gilthanasowi.Skąd ta różnica? Laurana nie mogła tego pojąć.Zadanie otworzenia jej oczu przypadło jej starszemu bratu, Porthiosowi.Incydent zaczął się podczas uczty.– Przekonasz się, że nasze tutejsze życie różni się znacznie od tego, jakie wiedliśmy w Qualinesti – powiedział ojciec do jej brata, gdy zasiedli do uczty wydanej w wielkim, drewnianym domu wybudowanym przez Kaganesti.– Wkrótce jednak przyzwyczaisz się.– Zwracając się do Laurany, rzekł oficjalnie.– Chętnie przyjąłbym cię znów jako mego pisarza, lecz wiem, że będziesz zajęta czym innym w naszym domostwie.Laurana była zaskoczona.Nie zamierzała oczywiście zostać, lecz nie podobało jej się, że kto inny zajął miejsce, które wedle tradycji należne było córce królewskiego rodu.Nie była również zachwycona tym, że choć rozmawiała z ojcem o zabraniu kuli na Sancrist, on ją najwyraźniej lekceważył.– Mówco – rzekła powoli, próbując zamaskować irytację w głosie – mówiłam już nieraz.Nie możemy zostać.Czyżbyś nie słuchał mnie i Elistana? Odkryliśmy smoczą kulę! Teraz mamy sposób na zapanowanie nad smokami i zakończenie tej wojny! Musimy zabrać kulę na Sancrist.– Przestań, Laurano! – odezwał się ostro jej ojciec, wymieniając spojrzenia z Porthiosem.Jej brat zmierzył ją surowym spojrzeniem.– Nie wiesz, o czym mówisz, Laurano.Smocza kula jest rzeczywiście wielkim skarbem i jako taka, nie powinna być tematem rozmów tutaj.A co do zabrania jej na Sancrist, to wykluczone.– Wybacz, panie – rzekł Derek, wstając i kłaniając się – lecz nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia.Smocza kula nie należy do ciebie.Rada rycerzy wysłała mnie, żebym zdobył smoczą kulę, jeśli to będzie możliwe.Udało mi się i zgodnie z rozkazem zamierzam zabrać ją ze sobą.Nie masz prawa mnie zatrzymywać.– Czyżby? – w oczach Mówcy zabłysnął gniew.– Mój syn, Gilthanas, wniósł ją na ziemię, którą my, Qualinesti, ogłosiliśmy swą ojczyzną na wygnaniu.To daje nam prawo do kuli.– Nigdy tak nie twierdziłem, ojcze – powiedział Gilthanas, oblewając się rumieńcem i czując na sobie spojrzenia towarzyszy.– Kula nie jest moja.Ona należy do nas wszystkich.Porthios posłał młodszemu bratu wściekłe spojrzenie.Gilthanas zająknął się i umilkł.– Jeśli już ktoś ma do niej prawo, to tylko Laurana – odezwał się Flint Fireforge, bynajmniej nie speszony wrogimi spojrzeniami elfów.– Bowiem to ona zabiła Feal – Thasa, złego elfiego czarodzieja.– Jeśli kula należy do niej – rzekł Mówca głosem starszym, niżby wskazywały jego setki lat – w takim razie zgodnie z prawem, jest moją własnością.Laurana nie jest jeszcze pełnoletnia, więc, co należy do niej, należy do mnie, ponieważ ja jestem jej ojcem.Takie jest elfie prawo i krasnoludzkie również, jeśli się nie mylę.Flint zaczerwienił się.Otworzył usta, by coś odpowiedzieć, lecz Tasslehoff wyprzedził go.– Czy to nie dziwne? – zauważył kender wesoło, jako że nie dotarła do niego poważna część rozmowy.– Według prawa kenderów, jeśli istnieje w ogóle prawo kenderów, każdy właściwie jest właścicielem każdej rzeczy.(To szczera prawda.Beztroski stosunek kenderów do cudzej własności odnosi się także do ich własnej.Nic nie utrzymuje się długo w domu kendera, chyba, że jest przybite gwoździami do podłogi.W każdej chwili może przyjść jakiś sąsiad, zachwycić się przedmiotem i zabrać go sobie z roztargnienia.Kenderskie dziedzictwo rodowe było definiowane jako każda rzecz pozostająca w domu dłużej niż trzy tygodnie.)Nikt się po tym nie odezwał.Flint kopnął Tasa pod stołem i kender zapadł w urażone milczenie, które trwało, póki nie odkrył, że sąsiadujący z nim elfi dostojnik, którego wezwano od stołu, zostawił swą sakwę.Grzebanie w rzeczach elfiego pana dostarczyło kenderowi uciechy na czas reszty posiłku.Flint, który zazwyczaj miał oko na Tasa, nie zauważył tego wśród swych innych zmartwień.Jasne było, że szykują się kłopoty.Derek był wściekły.Tylko sztywny kodeks rycerski powstrzymywał go przed odejściem od stołu.Laurana siedziała w milczeniu, nie tknąwszy jedzenia.Była blada mimo opalenizny i wybijała widelcem małe dziurki w delikatnej tkaninie obrusa.Flint trącił łokciem Sturma.– Myśleliśmy, że wydostanie smoczej kuli z Lodowej Ściany było trudne – mruknął krasnolud pod nosem.– Tam musieliśmy uciekać tylko przed szalonym czarnoksiężnikiem i kilkoma morsoludźmi.Teraz jesteśmy otoczeni przez trzy narody elfów!– Będziemy musieli porozmawiać z nimi rozsądnie – powiedział cicho Sturm.– Porozmawiać rozsądnie! – parsknął krasnolud.– Dwa kamienie mają więcej szans dogadania się ze sobą!I tak też się stało.Na prośbę Mówcy drużyna nie wstała od stołu, gdy inni elfowie wyszli po obiedzie.Gilthanas i jego siostra siedzieli obok siebie.Na ich twarzach odmalowało się zmartwienie i niepokój, gdy Derek podniósł się i stanąwszy przed Mówcą, zaczął rozmawiać z nim „rozsądnie".– Kula jest nasza – oświadczył chłodno Derek.– Nie masz do niej żadnych praw.Z całą pewnością nie należy ona do twojej córki, ani do twego syna.Podróżowali ze mną tylko z uprzejmości od chwili, gdy uratowałem ich podczas zagłady Tarsis
[ Pobierz całość w formacie PDF ]