Podobne
- Strona startowa
- Hamilton Peter F. Swit nocy 2.2 Widmo Alchemika Konflikt
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.1 (SCAN dal 90
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- M. Weis, T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Weis M., T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Woods Stuart Strefa zamknieta
- Masterton Graham Zwierciadlo piekiel
- Feliks W. Kres Pieklo i szpada (2)
- Sams' Teach Yourself Linux In 24 Hours
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sposób Molly chyba przynosił rezultaty.Potem nie mógł jużpatrzeć.Położył głowę na łóżku, czując, jak od ciągłego klęczenia bolą gokolana.Słyszał, jak za ścianą Bear zarzekał się, że jest niewinny.Potemdobiegł go głos Cindera, który rozpaczliwie błagał Roara, by goprzepuścił.Cisza.Molly poruszająca się blisko niego, która nakrywa Ariękocem i na chwilę kładzie dłoń na jego głowie.Potem znów cisza.W końcu Perry podniósł głowę.Choć Aria nadal się nie poruszyła,czuł, że powraca.Wstał niepewnie, chwiejąc się na zdrętwiałych nogach.Nagły przypływ ulgi sprawił, że przez chwilę nie widział wyraznie.Byłoto jednak przelotne uczucie.Perry spojrzał na Roara, który w dłoni trzymał nóż za ostrze. Idz powiedział Roar, podając mu go. Ja z nią zostanę.Perry wziął nóż i poszedł do kantyny. 12AriaAria frakcjonowała do przepastnej kopuły.Była słaba i kręciło jej sięw głowie.Na setki metrów ciągnęły się przed nią sterylne białe rzędy.Wyrastały z nich owoce i warzywa w idealnych kolorowych aranżacjach.Serce waliło jej z całych sił.Znajdowała się w SR 6, jednymz sektorów rolniczych Reverie.Była tu już wcześniej, kiedy próbowaładowiedzieć się czegoś o mamie.Soren zaatakował ją niewiele dalej odmiejsca, w którym była teraz.To tu umarła Paisley.Aria popatrzyła w górę.Wysoko ponad nią z rur nawadniającychz sykiem wydostawał się czarny dym, który opadał w dół i kłębił się wokółniej.Starała się dobiec do komory ciśnień, jej nogi odmawiały jednakposłuszeństwa.Ciszę przerwał głos: Nie możesz się stąd wydostać, pamiętasz?Soren.Nie widziała go, ale rozpoznała jego drwiący ton. Gdzie jesteś? Dym gryzł ją w oczy i zaczęła się krztusić.Niewidziała jednak nikogo. Gdzie jesteś, Ario? Nie możesz mnie tu skrzywdzić, Soren. Masz na myśli Sfery? Myślisz, że tam właśnie jesteś? Mylisz się.Mogę cię skrzywdzić.Arii zaczęło się kręcić w głowie, aż z trudem utrzymywałarównowagę.Kolana ugięły się pod nią i dziewczyna upadła na ziemię,chwytając się za głowę.Dlaczego tak w niej huczało? Co było niew porządku?Czuła na ramieniu rosnące ciśnienie.Spojrzała na dół.Z jej skórywydobywał się dym i rozpraszał w powietrzu.Paliło się pod jej skórą.Jejkrew płonęła.Aria poderwała się i zaczęła trzeć skórę, ale unieruchomiłyją niewidzialne dłonie. Wystarczy, Molly! Zciągnij je z niej.To głos Roara.Ale gdzie się znajduje?Zawisło nad nią muskularne ciało Sorena. Tym razem mi się nie wymkniesz.Szarpała się, próbując wyswobodzić ręce.Musiała się muprzeciwstawić, ale nie mogła się uwolnić. Nie boję się ciebie! Jesteś tego pewna? rzucił się na nią i chwycił w talii. Ario, to ja! Wszystko w porządku.To ja!Głos Roara.Twarz Sorena.Ramiona Sorena owinięte wokół jej ciała.Aria próbowała wyzwolić się z jego uścisku.Nie wiedziała, czegosię bać.Nie miała pojęcia, co jest prawdziwe i dlaczego ma wrażenie, żekrew gotuje się w jej żyłach.Upadła plecami na grządki, kopiąc i walcząc,aż przed oczami zrobiło się jej ciemno.===LUIgTCVLIA5tAm9PdkBxSHtbP1AiTTlYdh1yBWQIaxFoAzFxFnsacx8xUj1Q 13PEREGRINEGdy Perry wszedł do kantyny, zastał Wylana stojącego na stole przedniewielkim zbiorowiskiem.Było pózno i tylko kilka rozproszonych lamptliło się w spowitej półmrokiem sali.Przeważająca część plemienia udałasię do swoich domów na spoczynek. Jest w gorącej wodzie kąpany.Zawsze był powiedział Wylan.Przecież to Osadniczka.Próbował to przed nami ukryć.Mówi, że wyruszyna północ w poszukiwaniu Wielkiego Błękitu, ale w to też nie wierzę.Niezdziwiłbym się, gdyby nie miał już zamiaru wrócić! Wróciłem odezwał się Perry.Był w pełni skoncentrowany, a jegozmysły wyostrzone jak nóż w jego dłoni.Wylan odwrócił się tak gwałtownie, że spadł ze stołu.Ludziezgromadzeni wokół wstrzymali oddech, a ich spojrzenia skupiły się naostrzu noża, który Perry miał w dłoni.Bear uniósł dłonie. O niczym nie miałem pojęcia, Perry.To nie ja.Nigdy bym nie. Wiem. Emocje Beara były dowodem jego niewinności.Był taksamo zszokowany jak on sam.Perry wziął głęboki wdech, a jego polewidzenia obrębiły niebieskie kontury. Kto to zrobił? Przyglądał sięotaczającym go twarzom w poszukiwaniu winnego.Nikt się nie odezwał. Myślicie, że milczenie was obroni? Minął Rowana i StaregoWilla, z każdym krokiem wciągając w płuca więcej powietrza.Węszył.Sprawdzał.Szukał. Macie pojęcie, jak wyrazna jest dla mnie wasza wina?W końcu wyczuł zjełczały zapach strachu.Uczepił się go jak linyi dążył po niej do celu.Ludzie cofnęli się w przerażeniu, potykając sięo ławy i stoły.Wszyscy z wyjątkiem Graya, który stał nieruchomy jakdrzewo.Perry mógł skupić wzrok tylko na nim.Na farmerze, któregotwarz była napięta z przerażenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]