Podobne
- Strona startowa
- Hamilton Peter F. Swit nocy 2.2 Widmo Alchemika Konflikt
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.1 (SCAN dal 90
- Przez bezmiar nocy Veronica Rossi
- M. Weis, T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Weis M., T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Carroll Jonathan Calujac ul (2)
- linuxadm (8)
- Amy Lane Chase in Shadow
- Samba (5)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Frank był zastępcą szeryfa z pueblo Walpi i w jego żyłach płynęło wystarczająco wiele białej krwi, aby wyrosły mu wąsiki i długi nos, tak że za plecami mówiono o nim: „Koński Łeb".- A pamiętacie, jak wąż przedostał się w tłum? - Trącił Youngmana pod żebro.- Ta tłusta blondynka.Myślałem, że będzie wisieć w powietrzu przynajmniej przez miesiąc.- Niezły ubaw - powiedział Youngman.- Chcą się gapić na tańce, to niech potem nie wrzeszczą - dodał Cecil.- Nikt ich tu nie prosił.To nie Gallup.Jeżeli chcą się upić, obejrzeć jakieś lewe tańce, to niech jadą do Gallup.Na parkingu zostały jedynie samochody Hopi i le sabre Walkera Chee.- Ciekawe, po co Chee tak długo tu siedzi? -Youngman wziął od Franka papierosa.- Interesy - powiedział cicho Cecil.- Interesy?- Tak mi mówiono.Skurwiel nie ma za grosz taktu.- Cecil splunął na ziemię.- Jakie interesy?- Coś o tym, żeby pozwolić Nawahom na nadzorowanie wspólnych terenów.Że niby nam zrobią przysługę, jak zwykle.W mordę, to nie były nawet żadne wspólne tereny, dopóki Głowotłuki nie dotarły do odpowiednich ludzi w Urzędzie i nie ukradły, co tylko było można.Jak Nawahowie i ludzie z Urzędu dopną swego, to zostanie nam tylko tyle ziemi, żeby się na niej odlać w kucki.- A wiecie, spotkałem parę tygodni temu śmiesznego typka - powiedział Frank.- Wysoki, rudy pahan, mówił, że jest lekarzem.Prowadził zabawny pojazd.- Też go spotkałem - powiedział Youngman.- Ale co cię w nim tak rozbawiło?- Nic, za pierwszym razem nic.Ale za drugim razem spotkałem go w Five House Butte.Pytał mnie o nietoperze.Czy też cię pytał o nietoperze?Cecil i Frank zostali, żeby wypić jeszcze kilka piw, zaś Youngman poszedł z powrotem do pueblo.Spoza siatkowych drzwi dobiegały odgłosy rodzinnych biesiad, a wraz z nimi zapach duszonego królika.Przez okna widział Chee, pozostałych Nawahów i starszyznę pueblo.Youngman usiadł sam w miejscu, gdzie plac urywał się na brzegu mesy i opuścił nogi.Słońce świeciło mu prosto w oczy.Spojrzał w dół, gdzie widok przesłaniało mu wątłe drzewko kurczowo trzymające się skalnego występu.Gdyby miał lornetkę, to byłby zapewne w stanie dostrzec powracających z pustyni tancerzy.Drobne punkty przesuwające się w półkilometrowej długości cieniach.Na wschodzie widać było purpurową poświatę, która na zachodzie przechodziła w złoto.Za górami, po drugiej stronie pustyni, miasta zakwitałyby teraz światłem.Winslow, Flagstaff, Tucson, Phoenix.Bulwary, drzewa palmowe, neony moteli, baseny, wszystko oświetlone prądem uzyskanym ze skradzionej, podzielonej, kupionej i znikającej wody.Ho-ah-ho, każdy pragnie deszczu.Ale cóż z nietoperzami? Dlaczego pahan, który chciał kroić Abnera, interesował się nietoperzami? Jeżeli tak go interesowały, to dlaczego nie siedział w grotach Carlsbad, gdzie miałby ich miliony?Ale na ranczu Momoa wszyscy czuli się dobrze, pomyślał.I zdziwił się, czemu pomyślał o Momoach, aż przypomniał sobie, że właśnie w tamtym kierunku podążyła Anne.Tak Abner, jak i młody Loloma zostali zaatakowani na wschód od Gilboa.A ona udała się na zachód.No i miała radio.Jej jedynym kłopotem był on sam.Przypomniał sobie, jak to oboje razem pojechali na camping, ponad Dinnebito Wash.Camping to wielkie słowo.Chodziło o złowienie kilku pstrągów.O kochanie się na kocu.Drugiego wieczoru zaczęła mu opowiadać o swojej rodzinie, a następnej nocy zapytała go o to samo.- Żadnej rodziny, żadnych wspomnień - powiedział.- Widziałam twoje obrazki.Tę straszną, krwawą twarz na każdym z nich.Miałam wrażenie, że to jakiś symbol.- Też mi symbol - odparł.- To jest Masaw.Opowiedział jej kilka historii o Kanionie Maski.O tym, jak to zakrwawiony Masaw uciekł i zapłonął podziemnym ogniem, którego nikt nigdy nie był w stanie ugasić.O mieście umarłych.Kiedy poprosiła go, żeby ją tam zabrał, zmienił temat.- To znaczy, że takie miejsce wcale nie istnieje? - Uśmiechnęła się.- Coś w tym rodzaju.- Wymigał się.- Tak jak się mówi: „za górami, za lasami"?- Jeżeli już tam się znajdziesz, to znaczy, że jesteś zgubiona.Coś ją jednak niepokoiło.- Ale jak możesz rysować Masawa, skoro go nigdy nie widziałeś?- Abner mi mówi, co mam rysować.- A on widuje Masawa?- Abner ma swoje znajomości.- Pewnego dnia Abner zatruje się bieluniem.- Masz rację.Ale, jak się okazało, nie miała racji, pomyślał Youngman.Abner i Anne, jedyni ludzie, na których mu zależało.Jeden nie żyje, a druga wyjeżdża, ale niekoniecznie bez niego.Chyba żeby się uparł i został.Tylko po co? Żeby skończyć tak pokręcony jak Stone Man lub odtrącony jak Abner? Przecież Chee już go prawie usunął z pracy.Cecil odmówił dochodzenia w sprawie zniknięcia ciała Abnera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]