Podobne
- Strona startowa
- Cameron Christian Tyran 1 Tyran
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Chmielewska Joanna Trudny Trup
- Mercedes Lackey Przesilenie
- Nowakowski Sawomir Uroda i Zdrowie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To niemożliwe - powiedziała pani Oliver.- Proszę do niego zadzwonić.Ja muszę zaraz wyjść.Niech pani zadzwoni i powie mu, że przepraszam, ale nie mogę, i że weszłam na ścieżkę słoni.- Słucham?- Że weszłam na ścieżkę słoni.- Ach, tak - powiedziała panna Livingstone.Rzuciła swej pracodawczyni uważne spojrzenie, by sprawdzić, czy nie myli jej wrażenie, jakie nachodziło ją czasem.Wrażenie, że pani Ariadna Oliver, mimo sukcesów literackich, nie ma równo pod sufitem.- Nigdy jeszcze nie polowałam na słonie - wyznała pani Oliver.- A to całkiem interesujące.Weszła do salonu i wzięła pierwszą książkę ze stosu spiętrzonego na kanapie.Większość tomów była podniszczona, a w dodatku pani Oliver przerzucała je dość gwałtownie poprzedniego wieczoru, spisując całą stronę adresów.- No cóż, od czegoś trzeba zacząć - stwierdziła.- W sumie, o ile Julia nie zdziecinniała do reszty, mogłabym zacząć od niej.Zawsze miała własne zdanie i zna tę część Anglii, skoro mieszkała w okolicy.Tak, zaczniemy od Julii.- Tu są cztery listy do podpisania - powiedziała panna Livingstone.- Proszę mi teraz nie zawracać głowy - burknęła pani Oliver.- Nie mogę tracić ani chwili.Muszę jechać do Hampton Court.a to długa droga.Czcigodna Julia Carstairs podniosła się z fotela z wysiłkiem typowym dla ludzi po siedemdziesiątce, którzy wstają po dłuższym odpoczynku, a nawet drzemce.Postąpiła krok w przód, wypatrując, kogóż to takiego zaanonsował jej wierny domownik, dzielący z nią apartament w “Domu dla Uprzywilejowanych”.Nie słyszała zbyt dobrze i dlatego nazwisko nie całkiem do niej dotarło.Pani Gulliver.Czy tak? Ale nie pamiętała żadnej pani Gulliver.Posunęła się dalej na lekko drżących nogach, wciąż wysuwając w przód głowę.- Nie spodziewam się, że pamięta mnie pani.Minęło wiele lat od naszego spotkania.Jak wielu starszych ludzi, pani Carstairs lepiej pamiętała głosy niż twarze.- Przecież - wykrzyknęła - mój Boże, przecież to droga Ariadna! Moja droga, jakże miło cię widzieć.Przywitały się.- Akurat znalazłam się w tej części świata - wyjaśniła pani Oliver.- Musiałam kogoś odwiedzić tu niedaleko.A potem przypomniałam sobie, że sprawdzając wczoraj wieczorem adres w moim notesie zauważyłam, że to bardzo blisko pani mieszkania.Jest zachwycające - dodała, rozglądając się wokół.- Nie najgorsze - odparta pani Carstairs.- Nie całkiem takie, jakie być powinno.Ale ma wiele zalet.Mogłam przywieźć własne meble, obok jest restauracja, można też gotować samemu, wedle woli.Tak, rzeczywiście mieszka się tu wygodnie.Zieleń jest śliczna i dobrze utrzymana.Ale siadaj, Ariadno, siadajże.Doskonale wyglądasz.Czytałam w prasie, że parę dni temu byłaś na literackim obiedzie.Jakie to dziwne: czyta się coś w gazecie, a niemal następnego dnia spotyka się tę samą osobę.Nadzwyczajne.- Wiem - odparła pani Oliver, siadając na wskazanym krześle.- Czasem tak bywa.- Dalej mieszkasz w Londynie?Pani Oliver odparła, że owszem, dalej mieszka w Londynie.A potem przystąpiła do tego, co w myślach nazwała pierwszą figurą lansjera, o ile nie poplątały się jej niejasne wspomnienia z lekcji tańca w dzieciństwie.Krok w przód, krok do tyłu, ręce w bok, dwa razy obrót, kółko po parkiecie, i od nowa to samo.Spytała o córkę pani Carstairs i dwoje wnuków, potem o drugą córkę i jej pracę.Najwyraźniej zajmowała się czymś w Nowej Zelandii.Pani Carstairs nie była pewna, czym dokładnie.Badania socjologiczne? Pani Carstairs przycisnęła elektryczny dzwonek umocowany w poręczy fotela i poleciła Emmie przynieść herbatę.Pani Oliver błagała, by nie sprawiała sobie kłopotu.Na co Julia Carstairs odparła:- Ależ Ariadna musi się napić herbaty.Obie panie oparły się wygodnie w fotelach.Kolej na drugą i trzecią figurę lansjera.Starzy znajomi.Dzieci znajomych.Śmierć przyjaciół.- Musiały minąć wieki, odkąd cię ostatni raz widziałam - zauważyła gospodyni.- To było chyba na ślubie Llewellynów - podsunęła pani Oliver.- Chyba wtedy.Moira wyglądała okropnie.Wszystkie druhny miały suknie w tym przeraźliwie nietwarzowym morelowym odcieniu.- Pamiętam - Zupełnie im nie pasował.- Śluby nie są już tak ładne, jak za naszych czasów.Niektórzy ubierają się naprawdę dziwacznie.Parę dni temu moja znajoma wybrała się na ślub i opowiadała mi, że pan młody miał na sobie jakiś pikowany biały atłas z kryza przy szyi.Z walenckiej koronki, jak sądzę.Bardzo dziwaczne.A dziewczyna nosiła osobliwy kostium ze spodniami.Też biały, ale z góry na dół zadrukowany zielonymi koniczynkami.- No popatrz, droga Ariadno.Doprawdy niezwykłe.W kościele to samo.Gdybym ja była księdzem, odmówiłabym im ślubu.Przyniesiono herbatę.Rozmowa płynęła dalej.- Parę dni temu spotkałam moją córkę chrzestną, Celię Ravenscroft - powiedziała pani Oliver.- Pamiętasz Ravenscroftów? Och, oczywiście, minęło już tyle lat.- Ravenscroftów? Poczekaj chwilę.To ta głośna tragedia? Podwójne samobójstwo, tak chyba uważano? Koło ich domu w Overcliffe?- Masz doskonałą pamięć, Julio - stwierdziła pani Oliver.- Zawsze miałam.Choć niekiedy mam kłopoty z nazwiskami.Tak, to była tragiczna historia.- Rzeczywiście.- Mój kuzyn znał ich dobrze z Malajów.Roddy Foster, znasz go.Kariera generała Ravenscrofta była wybitna.Oczywiście, kiedy przechodził na emeryturę, był już trochę przygłuchy.Nie zawsze słyszał, co się do niego mówi.- Pamiętasz ich dobrze?- O tak.Nie zapomina się przecież pewnych ludzi.W końcu mieszkali w Overcliffe przez pięć czy sześć lat.- Zapomniałam, jak miała na imię - powiedziała pani Oliver.- Chyba Margaret.Ale wszyscy nazywali ją Molly.Tak, Margaret.Tyle kobiet nosiło wtedy to imię, prawda? Miała perukę, pamiętasz?- A tak - przyznała pani Oliver.- To znaczy nie pamiętam dokładnie, ale tak sądzę.- Nie jestem pewna, ale chyba próbowała namówić i mnie.Mówiła, że peruka jest bardzo praktyczna, jeśli dużo się podróżuje, i to za granicę.Miała cztery różne.Jedną na wieczór, jedną na podróż, a jedna była bardzo dziwna.Można było wsadzić na nią kapelusz i nie zniszczyć fryzury.- Nie znałam ich tak dobrze, jak ty - zauważyła pani Oliver.- No i kiedy zostali zastrzeleni, jeździłam po Ameryce z wykładami.Nigdy nie poznałam szczegółów.- To, oczywiście, było bardzo tajemnicze - posiedziała Julia Carstairs.- Chodzi mi o to, że nikt nic nie wiedział.Krążyło tyle różnych opowieści.- Co stwierdzono po śledztwie? Chyba przeprowadzono jakieś śledztwo?- O tak, oczywiście.Policja musiała je przeprowadzić.To była jedna z tych nie rozstrzygniętych spraw, poza oczywistością faktu, że zabito ich z rewolweru.Ale nie potrafiono stwierdzić, co się zdarzyło naprawdę.Mogło być tak, że generał Ravenscroft zastrzelił żonę, a potem siebie, ale wydawało się, że równie dobrze lady Ravenscroft zastrzeliła męża, a potem siebie.Myślę, że bardziej prawdopodobne jest wspólne samobójstwo.Nie można było jednoznacznie określić, jak do niego doszło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]