Podobne
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny (2)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- manuela gretkowska dom dzienny
- Czerwone i czarne t.1 Stendhal
- Ekspedycja Kolitz Katarzyna Rygiel
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie jestem od tego, żeby w cokolwiek wierzyć.Holyrod porzucił pseudopatrycjuszowską pozę i pokazał oblicze twardego żołnierza,którym wciąż w głębi duszy był. Wszystko jedno.W sprawie wielokrotnego morderstwa nie jest to zbyt przekonującalinia obrony. Skrzywił się i przemówił piskliwym, dziewczęcym głosem: Mój chłopak trochęprzesadził z seksem. Carlyle patrzył na niego zdumiony. To, co przydarzyło się Ashtonowi,nie było czymś wyjątkowym. Holyrod wrócił do normalnego głosu. Nawet jeśli pchnęło godo samobójstwa.Co oczywiście należy tylko do sfery domysłów i spekulacji.Może pańskakobieta będzie mogła liczyć na nieco lżejsze traktowanie w więzieniu, gdzie zostanie do końcażycia, ale nie zyska niczego więcej.Moja kobieta? pomyślał Carlyle. To interesujące podejście do sprawy zauważył głośno. Pani Ahl widzi to niecoinaczej. Z pewnością. Holyrod rozłożył ręce. Dajmy spokój, inspektorze, dla ludzi wnaszym wieku nie ma to większego znaczenia.A co z wszystkimi świństwami, które robił pan nastudiach? Z rzeczami, których wstydzi się pan do dzisiaj? Nie studiowałem.Holyrod chciał coś odpowiedzieć, rozmyślił się jednak i rzucił tylko spojrzenie, któremówiło jednoznacznie: Tracę tylko czas.Wstał.Carlyle zrobił to samo.Tym razem toburmistrz położył rękę na ramieniu policjanta i mocno ją zacisnął. Musi pan pamiętać, że jej tam nie było. Nie, ale& Pana też. Owszem. I mnie także. Holyrod puścił ramię Carlyle a, które zaczęło go już lekko boleć.Przynajmniej nie w kluczowym momencie. Uśmiechnął się. Nie byłem częścią tego, co siętam stało.Edgar Carlton też nie. Zrobił krótką pauzę. Wie pan, jak ważna jest dla nas naszareputacja. Tak.Szczególnie przez następne dwadzieścia cztery godziny.Holyrod zrobił grymas, który po trosze czynił zeń świętego, a po trosze kata. Przez następne dwadzieścia cztery godziny, przez następne dwadzieścia cztery lata, anawet dłużej.Jesteśmy ludzmi honoru, rozumie pan?Jak ludzie mogą wierzyć w te wszystkie bzdury? zastanawiał się Carlyle, ale choć razugryzł się w język i tylko skinął głową. Tak. Ciekaw jestem, co będzie dalej. Holyrod zmierzył go spojrzeniem. Do tej poryradził pan sobie całkiem niezle.Teraz musi pan doprowadzić sprawę do końca.Proszę robić to,co do pana należy, inspektorze, nic więcej, nic mniej.Nie czekając na odpowiedz, burmistrz odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia.Carlylesłuchał jego kroków, a gdy Holyrod zniknął za drzwiami, mruknął do siebie: Dobra robota, John, poszło idealnie.Dokładnie tak, jak zaplanowałeś.Czeka ciękolejny triumf.Trevor Miller odłożył słuchawkę telefonu i podniósł wzrok. W porządku powiedział. Znalezliśmy ją. Wiesz, co masz robić? spytał cicho Edgar Carlton. Tak. To dobrze.To bardzo dobrze.Przechodząc obok hotelu Garden, Carlyle zajrzał do środka i spostrzegł konsjerża AlexaMilesa, który krzątał się właśnie koło jakiegoś nowo przybyłego gościa.Odkąd w pokoju natrzecim piętrze znaleziono ciało Iana Blake a, minęły niecałe dwa tygodnie.Carlyle próbowałprzypomnieć sobie szczegóły.Jaki numer miał ten pokój? Ilu ludzi spało w nim od tamtej pory?Zastanawiał się, czy wymienili łóżko.Na pewno musieli zmienić materac.Próbował przywołać w pamięci, co czuł, przechodząc przez te drzwi, widząc puste oczytrupa, wdychając zapach krwi.Niczego nie pamiętał.Nic nie zostało w jego pamięci na dłużejniż program telewizyjny widziany poprzedniego wieczoru.Ian Blake był już tylko odległym iniewyraznym wspomnieniem, przypisem w śledztwie dotyczącym własnej śmierci.Czy podwóch tygodniach komukolwiek go brakuje? Czy ktokolwiek pamięta jeszcze o jego istnieniu?Inspektor czuł, jak ogarnia go melancholia, z której trudno mu się będzie otrząsnąć.Nie rób zsiebie ofiary, skarcił się, ruszając w dalszą drogę.Nie rób z siebie ofiary.Poszedł do domu, wziął prysznic i zjadł kanapkę z serem.Kiedy Helen wróciła z pracy,zabrali Alice do lokalu wyborczego w Dragon Hall, przy Macklin Street.Zawsze głosowalirazem, była to swego rodzaju rodzinna tradycja.Alice wręczała im karty do głosowania, a potemkażde z rodziców po kolei zabierało ją do kabiny, by mogła postawić krzyżyk przy wybranymkandydacie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]