Podobne
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny (2)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Evanovich Janet Seven Up
- King Stephen Miasteczko Salem (3)
- Bova Ben Zbrodnia (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim nadeszły, upłynęło wiele godzin.218Buster szedł o wiele szybciej.Gdy tylko dotarł do lasu, zaczął biec.Nie oglą-dał się za siebie.Zerkał tylko na słońce i przez pół godziny truchtał na południe.Las był rzadki, niskie poszycie nie utrudniało ruchów.Dąb, a na dębie sześćmetrów wyżej ambona.Minął ją i wkrótce dobiegł do ścieżki wiodącej na po-łudniowy zachód.W lewej kieszeni spodni miał dwa tysiące dwieście dolarów od Finna Yar-bera.W prawej wyrysowaną przez Beecha mapę.Z kieszeni tylnej sterczał listzaadresowany do niejakiego Ala Konyersa z Marylandu.I pieniądze, i mapa byłyniezwykle ważne, lecz dla Braci najważniejszy był list.Godzinę pózniej Buster przystanął, żeby odpocząć.Wytężył słuch.Pierwszympunktem namiarowym miała być autostrada numer trzydzieści.Biegła ze wschoduna zachód i według Beecha, miał do niej dotrzeć w ciągu godziny, najdalej dwóch.Nic.Cisza.Potruchtał dalej.Tylko spokojnie.Istniała szansa, że jego nieobecność zostanie odkryta dopieropo lunchu, kiedy strażnicy przeprowadzali pobieżną inspekcję terenu wokół wię-zienia.Gdyby któryś zaczął go nagle szukać, posypałyby się pytania.Jednakżepo dwóch tygodniach uważnej obserwacji zarówno Bracia, jak i Buster doszli downiosku, że to mało prawdopodobne.Tak więc miał co najmniej cztery godziny.Może nawet więcej, ponieważ koń-czył pracę dopiero o piątej, kiedy to zdawał kosiarkę do narzędziowni.Jeśli siędo tej pory nie pokaże, zaczną szukać go na podwórzu i w gmachu głównym.Dwie godziny pózniej powiadomią policję, że z Trumble uciekł kolejny więzień.Ponieważ uciekinierzy nigdy nie byli uzbrojeni ani niebezpieczni, nikt się tymspecjalnie nie przejmie.Nie będzie pościgu.Ani psów, ani krążących nad lasemśmigłowców.Miejscowy szeryf i jego zastępcy sprawdzą główne drogi i powia-domią obywateli, żeby pozamykali drzwi na klucz.Nazwisko uciekiniera zostanie wprowadzone do krajowej sieci komputerowej.Policja będzie obserwować jego dom, dom jego dziewczyny i czekać, aż Busterzrobi coś głupiego.W dziewięćdziesiątej minucie wolności przystanął ponownie i usłyszał hurkotprzejeżdżającej w oddali ciężarówki.Las gwałtownie się skończył.Na jego skrajubył rów, a za rowem autostrada.Według mapy Beecha, najbliższe miasto leżałokilkadziesiąt kilometrów na zachód.Buster miał dotrzeć tam ukradkiem, rowami,mostami i polami.Miał na sobie więzienne spodnie w kolorze khaki i oliwkową koszulę z krót-kimi rękawami; i spodnie, i koszula sczerniały od potu.Miejscowi znali ten stróji gdyby ktoś zauważył go na skraju autostrady, na pewno powiadomiłby szeryfa.Beech i Spicer powtarzali mu jedno: dotrzyj do miasta i skombinuj nowe ubranie.Potem wskocz do autobusu, zapłać za bilet i uciekaj.Nie przestawaj uciekać.Po trzech godzinach ukrywania się za drzewami i przeskakiwania przez rowyzobaczył pierwsze zabudowania.Skręcił i przeszedł przez łąkę.Uliczka.Po jej219obu stronach przyczepy mieszkalne.Zawarczał jakiś pies.Za jedną z przyczepsuszyło się pranie.Buster ściągnął ze sznura biało-czerwony pulower i wyrzuciłoliwkową koszulę.Centrum miasta cztery krzyżujące się ze sobą ulice, dwie stacje benzyno-we, bank, coś w rodzaju ratusza, poczta.W sklepie z przecenioną odzieżą kupiłdżinsowe szorty i podkoszulek.Przebrał się w toalecie sprzedawcy.Potem ruszyłna pocztę.Uśmiechnął się, i dziękując w duchu Braciom, wrzucił do skrzynki ichdrogocenny list.Złapał autobus i dojechał do Gainesville, gdzie za czterysta osiemdziesiąt do-larów kupił dwumiesięczny bilet na wszystkie linie autobusowe w Stanach Zjed-noczonych.Ruszył na zachód.Chciał zgubić się w Meksyku.Rozdział 30Podczas prawyborów w Pensylwanii, które odbyły się dwudziestego piątegokwietnia, gubernator Tarry podjął ostatni wielki wysiłek.Nie zniechęcony prze-graną w telewizyjnej debacie sprzed dwóch tygodni, prowadził kampanię z ol-brzymim entuzjazmem i prawie bez funduszów. Wszystkie pieniądze zgarnął Lake! głosił na każdym kroku, udając, żejest dumny ze swego ubóstwa.Nie opuszczał stanu przez jedenaście dni z rzędu.Podróżował wielkim samochodem kempingowym, jadał w domach zwolenników,mieszkał w tanich motelach, chodził po okolicy i do upadłego ściskał ręce wybor-com. Porozmawiajmy o problemach, nie o pieniądzach prosił.Lake też ciężko pracował.Odrzutowcem przemieszczał się dziesięć razy szyb-ciej niż Tarry swoim kempingowym wehikułem.Zciskał więcej rąk, no i oczywi-ście wydawał znacznie więcej pieniędzy.Rezultat był łatwy do przewidzenia: otrzymał siedemdziesiąt jeden procentgłosów.Była to klęska tak przytłaczająca i żenująca dla Tarry ego, że gubernatorzaczął przebąkiwać o wycofaniu się z wyścigu.Jednakże poprzysiągł wytrwać conajmniej tydzień dłużej, do prawyborów w Indianie.Opuścili go niemal wszyscywspółpracownicy.Miał jedenaście milionów dolarów długu.Wyeksmitowano goz kwatery wyborczej w Arlington.Mimo to chciał, żeby mieszkańcy Indiany ujrzeli jego nazwisko na liście.Poza tym, kto wie, może nowy, lśniący odrzutowiec Lake a zapali się w po-wietrzu jak ten poprzedni.Wylizał głębokie rany i nazajutrz po prawyborach obiecał, że nie zaprzestaniewalki.Lake mu współczuł i na swój sposób podziwiał zawziętość, z jaką gubernatorparł ku konwencji.Jednakże tak samo jak wszyscy pozostali umiał liczyć.%7łebyzdobyć nominację, potrzebował wsparcia jedynie czterdziestu delegatów, a zamie-rzało go wesprzeć prawie pięciuset.Wyścig dobiegł końca.Po prawyborach w Pensylwanii prasa ogłosiła go pewnym uczestnikiemfinałowego pojedynku z urzędującym wiceprezydentem.Podobizna jego męskiej,221przystojnej twarzy widniała dosłownie wszędzie, co było dowodem na politycznycud.Wielu widziało w nim symbol skuteczności działania amerykańskiego syste-mu politycznego: nikomu nie znany kongresman, człowiek znikąd, chce przeka-zać ludziom coś istotnego i przykuwa ich uwagę.Jego kampania dodawała otuchykażdemu, kto marzył o prezydenturze.Po co uganiać się miesiącami po bezdro-żach Iowy? Po co zawracać sobie głowę New Hampshire? Przecież to taki małystan.Krytykowano go jednak za kupno nominacji.Szacowano, że do prawyboróww Pensylwanii kampania kosztowała Lake a czterdzieści milionów dolarów; do-kładną kwotę trudno było ustalić, ponieważ pieniędzmi szastano na wielu frontachnaraz.Kolejne dwadzieścia milionów wydał KOSZ i kilka potężnych grup lobby-stycznych, które go wspierały.W całej historii prezydenckich wyborów żadeninny kandydat nie wydał więcej.Krytyczne uwagi bolały go i martwiły.Mimo to wolał mieć pieniądze i zdobyćnominację, niż cierpieć, gdyby ich nie miał i przegrał.Zresztą wielkie pieniądze przestały już być tematem tabu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]