Podobne
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny (2)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Masterton Graham Zakleci
- Tolkien J R R Drzewo i Lisc oraz Mythopoeia
- Denning Troy Morze piaskow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jenkins prowadził, Jones spał.Zadanie zaczęło ich nudzić już po dziesięciu minutach od momentu, w którym opuścili Knoxville.Rutynowa obserwacja, jak im powiedziano.Jeśli go zgubicie, nie będzie tragedii.Ale starajcie się go nie zgubić.Samolot z Huntington do Atlanty miał wystartować dopiero za dwie godziny.Abby siedziała w dalekim kącie ciemnej poczekalni i rozglądała się uważnie dookoła.Bagaże położyła na sąsiednim fotelu.Zgodnie z instrukcją zabrała ze sobą tylko szczoteczkę do zębów, trochę kosmetyków i parę ubrań.Napisała krótki list do rodziców, w którym wyjaśniła, że musiała natychmiast wyjechać do Memphis, by zobaczyć się z Mitchem.Wszystko w porządku, nie martwcie się, ściskam, całuję, Abby.Nie wiedziała, czy Mitch jeszcze żyje.Tammy powiedziała, że sprawiał wrażenie wystraszonego, ale doskonale panował nad sobą.Jak zwykle.Powiedziała, że wybierał się do Nashville, a ona, Tammy, miała polecieć do Memphis.Była zdenerwowana, ale wierzyła, że Mitch wie, co robi.Trzeba dostać się do Perdido Beach i czekać.Abby nigdy nie słyszała o Perdido Beach.I miała niemal pewność, że on też nigdy tam nie był.Poczekalnia okazała się niezbyt przyjemnym miejscem.Mniej więcej raz na dziesięć minut Abby otrzymywała od pijanych biznesmenów niedwuznaczne propozycje.“Zjeżdżaj pan” - odpowiadała za każdym razem.Po dwóch godzinach znalazła się na pokładzie samolotu.Zajęła miejsce przy oknie.Zapięła pasy i próbowała się uspokoić.I nagle zobaczyła ją.Była blondynką o wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych i mocnej, wręcz niekobiecej szczęce.Miała jednak świetną figurę i była dość atrakcyjna.Abby widziała już kiedyś część tej twarzy.Część, gdyż ta kobieta nosiła wówczas, tak jak teraz zresztą, duże, przeciwsłoneczne okulary.Spojrzała na Abby, odwróciła natychmiast wzrok i poszła w stronę swojego fotela w tyle samolotu.Bar “Shipwreck”.Blondynka z baru “Shipwreck”.Kobieta, która podsłuchiwała ich rozmowę z Abanksem.Więc ją znaleźli.A jeśli ją znaleźli, gdzie był jej mąż? Co z nim zrobili? Pomyślała o dwugodzinnej jeździe krętą, górską drogą z Danesboro do Huntington.Prowadziła jak wariatka.Nie mogli za nią jechać.Samolot zaczął kołować i po minucie oderwał się od pasa startowego.Po raz drugi w ciągu ostatnich trzech tygodni Abby obserwowała zmierzch zapadający nad lotniskiem w Atlancie ze środka 727.Tym razem wraz z blondynką.Po upływie pół godziny obie odleciały do Mobile.Z Cincinnati Mitch poleciał do Nashville.Dotarł tam w środę o szóstej wieczór, kiedy banki były już zamknięte.Znalazł punkt wynajmu ciężarówek U-Haul i telefonicznie zamówił taksówkę.Wynajął jeden z mniejszych modeli, szesnastostopowy.Zapłacił gotówką, ale musiał zostawić w depozycie kartę kredytową i prawo jazdy.Jeżeli DeVasher odnajdzie to miejsce, trudno.Kupił dwadzieścia kartonowych pudeł i odjechał do wynajętego przez Tammy mieszkania.Od wtorkowego wieczoru nie miał nic w ustach, ale okazało się, że ma szczęście.Tammy zostawiła paczkę prażonej kukurydzy i dwa piwa.Pożarł wszystko łapczywie.O ósmej wykonał pierwszy telefon do “Perdido Beach Hilton”.Zapytał o Lee Stevensona.“Jeszcze nie przybył” - odparła recepcjonistka.Wyciągnął się na podłodze i zaczął myśleć o tysiącach rzeczy, które mogły przydarzyć się Abby.Może zabili ją w Kentucky, a on nic o tym nie wiedział.Nie mógł zadzwonić.Łóżko było nie zasłane, tanie prześcieradło i koc zsunęły się z jednej strony na podłogę.Tammy nie była wzorową gospodynią.Popatrzył na małe, wynajęte łóżko i pomyślał o Abby.Tylko pięć nocy temu próbowali się na tym łóżku pozabijać.Miał nadzieję, że jest na pokładzie samolotu.Sama.W sypialni usiadł na nie rozpieczętowanym pudle z kamerą Sony i podziwiał zgromadzone tu dokumenty.Tammy porozkładała je na dywanie w równiutkich stosach - osobno te, które dotyczyły kajmańskich banków, i te dotyczące kajmańskich spółek.Na szczycie każdej sterty leżał żółty notes, a w nim zapisane były nazwy spółek, daty ich założenia i inne szczegóły.I nazwiska.Nawet Tarrance by się w tym połapał.Sąd Najwyższy mógłby pożreć ich żywcem.Prokurator Generalny mógłby zwoływać konferencje prasowe.A sędziowie mogliby skazywać, skazywać i skazywać.Agent specjalny Jenkins ziewnął do słuchawki i wykręcił numer biura w Memphis.Nie spał od dwudziestu czterech godzin.Jones chrapał w samochodzie.- FBI - odezwał się męski głos.- Tak, kto przy aparacie? - zapytał Jenkins.Chodziło o zwyczajny rutynowy meldunek.- Acklin.- Hej, Rick.Mówi Jenkins.My.- Jenkins! Gdzie się podziewałeś? Zaczekaj!Jenkins przestał ziewać i rozejrzał się po hallu dworca autobusowego.W słuchawce rozległ się czyjś wściekły głos.- Gdzie jesteś, Jenkins? - To był Wayne Tarrance.- Jesteśmy na dworcu autobusowym w Mobile.Zgubiliśmy go.- Co? Jak mogliście go zgubić?Senność momentalnie opuściła Jenkinsa.Pochylił się nad słuchawką.- Chwileczkę, Wayne.Mieliśmy polecenie śledzić go przez osiem godzin i zorientować się, dokąd jedzie.Powiedziałeś, że to rutynowa obserwacja.- Nie mogę uwierzyć, że go zgubiliście.- Nie dostaliśmy rozkazu śledzenia go przez resztę jego życia.Osiem godzin, Wayne.Jechaliśmy za nim dwadzieścia godzin i w końcu nam się wymknął.Po co od razu taka afera?- Dlaczego nie zadzwoniliście wcześniej?- Dzwoniliśmy dwa razy.Z Birmingham, z Montgomery.Za każdym razem było zajęte.O co chodzi, Wayne?- Poczekaj chwilę.Jenkins ujął mocniej słuchawkę i czekał.Odezwał się następny głos.- Halo, Jenkins?- Tak.- Tu Voyles.Co się stało, do cholery?Jenkins odetchnął głęboko i powiódł dookoła błędnym spojrzeniem.- Zgubiliśmy go, sir.Jechaliśmy za nim dwadzieścia godzin i kiedy w Mobile wysiadł z autobusu, zgubiliśmy go w tłumie.- Znakomicie, synu.Jak dawno?- Dwadzieścia minut temu.- W porządku.Teraz posłuchaj.Musimy go koniecznie odszukać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]