Podobne
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny (2)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- John Fowles Mag
- Bez dogmatu Sienkiewicz
- Pierce Tamora Krag Magii [Tam Ksiega Daji
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Dużo się przenosiliśmy, kiedy byłem dzieckiem.Eddie ciągle chyba rzucał pracę.— Nie wiedziałeś o mnie?— Nie.O rodzinie nigdy nie rozmawialiśmy.Dowiedziałem się o wszystkim po pogrzebie ojca.— Kto ci powiedział?— Lee.Sam na chwilę zacisnął mocno oczy, a potem ponownie zaciągnął się papierosem.— Jak ona się czuje?— Chyba w porządku.— Dlaczego poszedłeś pracować do Kravitz & Bane?!— Bo to dobra firma.— Wiedziałeś, że mnie reprezentują?— Tak.— A więc miałeś to wszystko zaplanowane?— Od jakichś pięciu lat.— Ale dlaczego?— Nie wiem.— Musi być jakiś powód.— To chyba oczywiste.Jesteś moim dziadkiem.Czy tego chcesz czy nie, jesteś tym, kim jesteś, i ja jestem tym, kim jestem.Siedzę tu teraz przed tobą, więc lepiej zastanówmy się, co powinniśmy zrobić.— Uważam, że powinieneś wyjechać.— To niemożliwe, Sam.Przygotowywałem się do tego przez długi czas.— Do czego?— Potrzebujesz prawnego reprezentanta.Potrzebujesz pomocy.Dlatego tu jestem.— Nic nie może mi już pomóc.Ci ludzie chcą mnie zagazować z wielu powodów.Nie powinieneś się w to mieszać.— Dlaczego?— Cóż, po pierwsze dlatego, że sprawa jest beznadziejna.Zaszkodzisz sobie, jeśli ci się nie uda.Po drugie, twoja prawdziwa tożsamość wyjdzie na jaw.To nie będzie przyjemne.Stałoby się o wiele lepiej, gdybyś pozostał Adamem Hallem.— Jestem Adamem Hallem i nie mam zamiaru tego zmieniać.Jestem także twoim wnukiem i tego też nie zmienimy, prawda? A wiec o co chodzi?— To bardzo zaszkodzi twojej rodzinie.Eddie zrobił wiele, żeby was chronić.Nie psuj tego.— Tajemnica i tak już się wydała.Moja firma wie.Powiedziałem Lucasowi Mannowi, a on…— Ten kretyn powie wszystkim.Nie ufaj mu nawet przez chwilę.— Posłuchaj, Sam, ty nie rozumiesz.Nie ma dla mnie znaczenia to, czy on powie.Nie ma dla mnie znaczenia, czy świat dowie się, że jestem twoim] wnukiem.Mam już po dziurki w nosie tych brudnych rodzinnych sekretów., Jestem już dużym chłopcem i chcę decydować za siebie.Poza tym jestem i prawnikiem i skóra grubieje mi coraz bardziej.Dam sobie radę.Sam usadowił się nieco wygodniej na swoim krześle i spojrzał w dół; z lekkim uśmieszkiem, takim jaki dorośli mężczyźni często uśmiechają się do małych chłopców, którzy udają starszych niż w rzeczywistości.Mruknął coś pod nosem, a potem pokiwał wolno głową.— Ty po prostu nic nie rozumiesz, chłopcze — powiedział powoli, tym samym spokojnym, cierpliwym tonem.Jego głos przestał być chrapliwy.— A więc mi to wytłumacz — odparł Adam.— To mogłoby trwać bez końca.— Mamy cztery tygodnie.W ciągu czterech tygodni można wiele powiedzieć.— A co dokładnie chciałbyś wiedzieć?Adam przysunął się jeszcze bliżej, przygotowując pióro i notatnik.Jego oczy były zaledwie centymetry od otworu w siatce.— Po pierwsze, chcę porozmawiać o sprawie — apelacje, strategie, procesy, zamach, kto był z tobą tamtej nocy…— Nikogo nie było ze mną tamtej nocy.— Możemy porozmawiać o tym później.— Rozmawiamy o tym teraz.Byłem sam, słyszysz?— Okay.Po drugie, chcę, żebyś opowiedział mi o mojej rodzinie.— Dlaczego?— A dlaczego nie? Chcę wiedzieć wszystko o twoim ojcu i jego ojcu, o twoich braciach i kuzynach.Może nie będę ich lubił, kiedy to wszystko się skończy, ale mam prawo o nich wiedzieć.Przez całe życie ukrywano przede mną te informacje, a ja chcę wiedzieć.— Nie ma tam nic niezwykłego.— Och, doprawdy? Cóż, wydaje mi się dość niezwykłe, ze trafiłeś do bloku śmierci.To bardzo ekskluzywne towarzystwo.Dorzuć fakt, że jesteś białym z klasy średniej i masz prawie siedemdziesiąt lat, a stanie się to jeszcze bardziej niezwykłe.Chcę wiedzieć, jak i dlaczego tu trafiłeś.Co sprawiło, że robiłeś te wszystkie rzeczy? Ilu członków mojej rodziny należało do Klanu? I dlaczego? Iłu innych ludzi zginęło po drodze?— I sądzisz, że wygadam się na temat tego wszystkiego?— Mam nadzieję, że tak.Dojrzejesz do tego.Jestem twoim wnukiem, Sam, jedynym żyjącym, oddychającym krewnym, któremu na tobie zależy.Będziesz mówił, Sam.Powiesz mi wszystko.— Cóż, skoro mam tyle gadać, to o czym jeszcze chciałbyś wiedzieć?— O Eddiem.Sam wziął głęboki oddech i zamknął oczy.— Nie masz zamiaru cofać się przed niczym, prawda? — zapytał cicho.Adam nagryzmolił coś bezsensownego w notatniku.Nadszedł czas kolejnego papierosa i więzień odprawił swój rytuał z jeszcze większą starannością i spokojem niż przedtem.Kolejny kłąb niebieskawego dymu dołączył do chmury wiszącej pod sufitem.Dłonie Sama już nie drżały.— Co będziesz chciał wiedzieć, kiedy skończymy rozmawiać o Eddiem?— Nie mam pojęcia.To powinno nam zająć całe cztery tygodnie.— A kiedy zaczniemy rozmawiać o tobie?— Kiedy tylko zechcesz.— Adam sięgnął do dyplomatki i wyjął cienką teczkę.Przełożył kartkę papieru i pióro przez otwór w siatce.— To jest umowa, w której wyrażasz zgodę, żebym cię reprezentował.Podpisz na dole.Sam przeczytał dokument z pewnej odległości, nie dotykając go.— A więc znów związuję się z Kravitz & Bane?— W pewnym sensie.— Co to znaczy, w pewnym sensie? Jest tu wyraźnie napisane, że znowu pozwalam, żeby ci Żydzi mnie reprezentowali.Trwało tak długo, zanim udało mi się od nich odczepić, a przecież, do diabła, nawet im nie płaciłem.— Umowę podpisujesz ze mną, Sam.Nigdy nie spotkasz tych facetów, jeśli nie będziesz chciał.— Nie chcę.— Okay.Tak się składa, że pracuję dla firmy, więc umowa musi być i firmą.To proste.— Ach, optymizm młodzieży.Wszystko jest proste.Siedzę tutaj, niecałe sto metrów od komory gazowej, zegar na ścianie tyka i tyka, coraz głośniej i głośniej, a dla ciebie wszystko jest proste.— Zwyczajnie podpisz ten cholerny papier, Sam.— A potem co?— A potem zabierzemy się do roboty.W świetle prawa nie mogę nic zrobić, dopóki nie podpiszesz tego dokumentu.Podpisz go i zabierzemy się do roboty.— A jaka jest pierwsza rzecz, którą chciałbyś zrobić?— Odtworzyć zamach na Kramera, bardzo powoli, krok po kroku.— Było to już robione tysiące razy.— Zrobimy to ponownie.Mam gruby zeszyt pełen pytań.— Wszystkie zostały już zadane.— Tak, Sam, ale nikt nie udzielił na nie odpowiedzi, prawda? Sam włożył papierosa między zęby.— A poza tym nie zostały zadane przeze mnie, prawda?— Myślisz, że kłamię?— A kłamiesz?— Nie.— Ale nie opowiedziałeś całej historii, prawda?— Jakie to ma znaczenie, obrońco? Czytałeś Batemana.— Tak, znam Batemana na pamięć, ale jest w nim wiele niespójnych miejsc.— Typowo prawnicza odpowiedź.— Jeśli są nowe dowody, to zawsze jest sposób, żeby je przedstawić.Musimy tylko stworzyć takie zamieszanie, żeby gdzieś jakiś sędzia uznał, że musi się zastanowić jeszcze raz.A potem jeszcze raz.A potem, żeby udzielić odroczenia, by dowiedzieć się reszty.— Znam reguły tej gry, synu.— Adamie, okay? Nazywam się Adam.— Tak, a do mnie mów „dziadziu”.Rozumiem, że chcesz wystąpić do gubernatora o zastosowanie prawa łaski.— Tak.Sam przysunął się nieco z krzesłem i zbliżył twarz do otworu w przegrodzie.Wyciągnął prawą rękę i wycelował wskazujący palec w jakiś punkt pośrodku Adamowego nosa.Twarz zrobiła mu się nagle surowa, oczy się zwęziły.— Posłuchaj mnie — warknął, celując wciąż palcem.— Jeśli podpiszę ten kawałek papieru, to masz nigdy nie rozmawiać z tym skurwysynem.Nigdy.Rozumiesz?Adam spojrzał na palec, ale nic nie powiedział.Sam postanowił kontynuować.— To zdradliwy sukinsyn
[ Pobierz całość w formacie PDF ]