Podobne
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny (2)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Feist R.E Mistrz magii
- Bagley Desmond List Vivero
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej ÂŚmierci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odprowadziłem go do samochodu i pobiegłem do Greena, aby mu o wszystkim opowiedzieć.Okazało się, że wujek Megan ma domek letniskowy na wybrzeżu Delaware, na wysokości Wyspy Fenwicka, niedaleko granicy Marylandu.Opisała mi go jako malowniczą drewnianą chatkę, dwupiętrową, z olbrzymią werandą wychodzącą wprost na plażę i trzema sypialniami.Było to wręcz wymarzone miejsce na weekendowy wypad.Co prawda na początku marca pogoda nie zachęcała do wyjazdów nad morze, ale mogliśmy odpocząć przy kominku.Szczególny nacisk położyła na fakt, że są tam trzy sypialnie, które mogą nam wszystkim zapewnić wystarczający komfort i swobodę, bez zbędnego komplikowania wzajemnych stosunków.Wiedziała już, że z wolna dochodzę do siebie po rozpadzie małżeństwa, a po dwóch tygodniach wzajemnych ostrożnych flirtów chyba oboje nabraliśmy przekonania, że ta znajomość jest warta kontynuacji.Wyjechaliśmy z Waszyngtonu w piątek po południu.Ja prowadziłem, Megan pełniła rolę pilota.Na tylnym siedzeniu Ruby zajadała rogaliki nadziewane mięsem.Z niezwykłą radością przyjęła perspektywę spędzenia kilku dni poza miastem, na plaży, z dala od brudnych ulic, a przede wszystkim z dala od narkotyków.Od czwartku niczego nie brała, zatem trzy noce z nami w Delaware oznaczały dla niej cztery doby bez kokainy.W poniedziałek wieczorem mieliśmy ją odstawić do Easterwood, niewielkiego ośrodka odwykowego dla kobiet, położonego na wschód od wzgórza Kapitolu.Mordecai zainterweniował u kierownika placówki i ten obiecał przydzielić Ruby samodzielny pokój z wygodnym łóżkiem co najmniej na trzy miesiące.Przed wyjazdem wykąpała się w schronisku Naomi i odebrała komplet nowych ubrań.Później Megan szczegółowo zrewidowała cały jej skąpy bagaż, ale nie znalazła żadnych narkotyków.Świadomie naruszyliśmy jej prawo do prywatności, wychodząc z założenia, iż wobec osób uzależnionych należy stosować nieco odmienne zasady postępowania.Zajechaliśmy przed dom o zmierzchu.Megan wpadała tu raz czy dwa razy do roku.Klucz leżał pod słomianką przed drzwiami.Zająłem pokój na parterze, czego Ruby nie omieszkała głośno oprotestować.Pozostałe sypialnie sąsiadowały ze sobą na piętrze, a Megan wolała w nocy być blisko naszej podopiecznej.W sobotę od rana zaczęło padać, wiatr nawiewał znad morza nieprzyjemny zimny deszcz.Siedziałem sam na werandzie i opatulony grubym kocem bujałem się lekko na dziecięcej huśtawce, słuchając szumu fal i wędrując myślami gdzieś daleko.Z rozważań wyrwało mnie ciche skrzypnięcie drzwi, stuknęła wewnętrzna siatka i po chwili stanęła przede mną Megan.Bez słowa odchyliła koc i wsunęła się obok.Przytuliłem ją do siebie, bo gdybym tego nie zrobił, pewnie by spadła z wąskiej huśtawki.Nie miałem żadnych psychicznych oporów, żeby otoczyć Megan ramieniem.- Jak nasza klientka? - zapytałem.- Ogląda telewizję.Silniejszy poryw wiatru przygnał na werandę pasmo mgły, przywarliśmy do siebie mocniej.Pod zdwojonym ciężarem zgrzytnęły mocowania łańcuchów huśtawki, zaraz jednak znów zapadła cisza.Siedzieliśmy bez ruchu, spoglądając na białawe kłaczki przesuwające się ponad falami.Tutaj upływ czasu nie miał żadnego znaczenia.- O czym tak rozmyślasz? - zapytała cicho Megan.- O wszystkim i o niczym.Wyrwawszy się z miejskiego zgiełku, mogłem wreszcie po raz pierwszy przeanalizować ostatnie wydarzenia i spróbować odnaleźć w nich jakiś sens.Trzydzieści dwa dni temu byłem jeszcze żonatym, zupełnie innym mężczyzną, miałem eleganckie mieszkanie, pracowałem dla dużej firmy.Nie znałem kobiety, którą teraz tuliłem do siebie.Nie potrafiłem uwierzyć, że w ciągu miesiąca można aż tak diametralnie odmienić swoje życie.Bałem się myśleć o przyszłości.Wciąż jeszcze trwała przeszłość.OD AUTORAPrzed podjęciem tego tematu w ogóle nie interesowałem się losem bezdomnych.Nie znałem też nikogo, kto by pracował na ich rzecz.Podczas pobytu w stolicy natknąłem się jednak na Waszyngtoński Ośrodek Porad Prawnych dla Bezdomnych i poznałem jego kierowniczkę, Patricię Fugere.Właśnie ona i jej współpracownicy - Mary Ann Luby, Scott McNeilly oraz Melody Webb O’Sullivan - wprowadzili mnie w świat mieszkańców ulicy.Bardzo im dziękuję za poświęcony czas i wszechstronną pomoc.Dziękuję także Marii Foscarinis z Krajowego Centrum Prawnego dla Bezdomnych i Ubogich, Willi Day Morris z Kobiecego Schroniska Racheli, Mary Popit z Nowego Ruchu na rzecz Kobiet oraz Bruce’owi Casino i Bruce’owi Sanfordowi z kancelarii Bakera i Hostetlera.I tym razem Will Denton przeczytał maszynopis i zaproponował fachowe poprawki.Jefferson Arrington był moim przewodnikiem po mieście.Jonathan Hamilton zbierał materiały do powieści.Bardzo im dziękuję.Wszystkim prawdziwym Mordecaiom Greenom poświęcam ten drobny wkład w ich codzienną pracę na pierwszej linii frontu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]