Podobne
- Strona startowa
- Morris Desmond Zachowania intymne
- Morris Desmond Naga malpa
- Makuszynski Kornel List z tamtego swiata (2)
- Bagley Desmond Pulapka
- Bagley Desmond Pulapka (2)
- Desmond Bagley List Vivero
- Collins Wilkie Kamień Księżycowy
- 2302
- Łoziński Władysław Oko proroka
- Robert Graves Mity greckie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- commandos.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co gorsza, nie było tam również odpowiedniego miejsca do opuszczenia kogoś na wyciągu.Gęsta roślinność sięgała samego skraju cenote.Fallon przestudiował fotografíe i rzeki przygnębiony:— Nigdy nie widziałem czegoś gorszego.Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli jakiekolwiek szansę dostać się tam z góry.A co ty o tym sądzisz, Rider?— Możemy opuścić człowieka, ale najprawdopodobniej skręci kark.Te drzewa mają do pięćdziesięciu metrów i są splątane jak diabli.Nie wydaje mi się, aby można było sięgnąć ziemi.— Dziewiczy las — skomentowałem.— Nie — zaprzeczył Fallon.— Gdyby tak było, nasza praca byłaby lżejsza.Cała ta ziemia była kiedyś uprawiana.To, z czym mamy do czynienia tutaj, to drugi porost.Dlatego jest tak cholernie gęsty.— Wyłączył projektor i podszedł do fotomozaiki.— Puszcza jest bardzo gęsta na dużym obszarze wokół cenote, co ze względów archeologicznych jest wprawdzie obiecujące, ale w niczym nam nie ułatwia dostania się tam.— Wskazał jedną z fotografii.— Mógłbyś nas tu wysadzić, Rider?Rider obejrzał dokładnie na zdjęciu punkt wskazany przez Fallona, najpierw gołym okiem, a następnie przez szkło powiększające.— To możliwe — powiedział wreszcie.Fallon sprawdził odległość.— Trzy mile od cenote.W tym terenie nie ujdziemy więcej niż pół mili na godzinę, a prawdopodobnie nawet mniej.Powiedzmy, cały dzień na dotarcie do cenote.Cóż, jeśli trzeba, zrobimy tak.— Nie brzmiało to jednak zbyt entuzjastycznie.— Możemy teraz użyć Wheale'a — zaproponował Halstead.— Dobrze sobie radzisz z maczetą, Wheale? — Jak zwykle nie mógł się wyzbyć uszczypliwości w stosunku do mnie.— Wcale nie muszę — odparłem.— Czasem wystarczy tylko ruszyć głową.Dajcie mi jeszcze raz przyjrzeć się tym fotografiom.Fallon włączył projektor i obejrzeliśmy je ponownie.Zatrzymałem się na tej, która najdokładniej pokazywała cenote i otaczający ją las.— Możesz opuścić się bezpośrednio nad wodą? — spytałem Ridera.— Chyba tak, ale nie na długo.Od studni jest już cholernie blisko do zbocza wzgórza.— W jaki sposób zrobiliście tę polanę, na której jesteśmy? — zwróciłem się z pytaniem do Fallona.— Spuściliśmy ludzi z piłami mechanicznymi i miotaczami ognia.Wypalili poszycie i ścięli drzewa, a następnie wysadzili pniaki w powietrze nitrogliceryną.Wpatrywałem się w fotografię i oceniałem wysokość od powierzchni wody do krawędzi studni.Mogła wynosić około dziesięciu metrów.— Jeżeli Rider może opuścić mnie do wody, dopłynę do krawędzi i wdrapię się na nią.— I co z tego? — zapytał Halstead.— Co wtedy zrobisz? Zakręcisz młynka palcami?— Wówczas Rider nadleci ponownie i spuści mi na wyciągu piłę łańcuchową i miotacz ognia.Rider gwałtownie pokręcił głową.— Nie dam rady opuścić tego w pobliżu ciebie.Te drzewa wokół cenote sa zbyt wysokie.Jezu, gdyby kabel wyciągu zaplątał się w nie, rozbiłbym się na pewno.— A gdybym wziął ze sobą do wody cienki, nylonowy przewód długości, powiedzmy, kilkuset metrów, przywiązany jednym końcem do kabla wyciągu? Wtedy wypuszczam go pomału, w miarę jak płynę do brzegu, a ty systematycznie popuszczasz kabel.Potem wzbijasz się do góry, by uniknąć kłopotów, ja natomiast wypuszczam jeszcze trochę linki.Kiedy opuścisz się znowu nad cenote z tymi rzeczami wiszącymi na końcu wyciągu, będę mógł je już zwyczajnie podciągnąć do brzegu.Czy to jest możliwe?Rider wyglądał na jeszcze bardziej zmartwionego.— Przeciąganie dużego ciężaru w jednym kierunku będzie miało cholerny wpływ na stabilność.Ale wydaje mi się, że mógłbym to zrobić.— A co zrobisz, jeśli już znajdziesz się na dole? — spytał Fallon.— Jeśli Rider powie mi, ile potrzebuje wolnej przestrzeni do posadzenia helikoptera, to gwarantuję, że mu ją oczyszczę.Może zostanie kilka pniaków, ale będzie przecież lądował pionowo, więc nie powinny mu specjalnie przeszkadzać.Zrobię to, chyba że ktoś inny zgłosi się na ochotnika.Może pan, doktorze Halstead?— Na pewno nie — zaprzeczył natychmiast.Po raz pierwszy od chwili, kiedy go poznałem, wyglądał na nieco zawstydzonego.— Nie umiem pływać.— W takim razie zostałem wybrany — powiedziałem wesoło, choć sam nie wiedziałem, z czego tak się cieszę.Myślę, że było to spowodowane możliwością włączenia się bezpośrednio w pracę ekspedycji.Rola piątego koła u wozu trochę już mnie zmęczyła.Sprawdziłem działanie piły oraz miotacza ognia i upewniłem się, że miały pełne zbiorniki paliwa.Miotacz dawał wystarczający strumień dymiącego płomienia, by skutecznie poradzić sobie z poszyciem.— Nie spowoduję chyba pożaru lasu, prawda? — spytałem.— Nie obawiaj się — uspokoił mnie Fallon.— To las deszczowy, a nie iglaste lasy północy.Halstead leciał ze mną.Helikopter był tak obciążony, że mógł zabrać tylko dwóch pasażerów, a skoro szykowała się praca dla osiłka, trzeba było przecież zamocować sprzęt do wyciągu i spuścić go z helikoptera, więc Halstead nadawał się do tego bardziej niż Fallon.Nie byłem zbyt zachwycony.Powiedziałem do Ridera:— Wiem, że będziesz zajęty pilotowaniem w krytycznym momencie, ale byłbym zobowiązany, gdybyś rzucił czasem okiem na Halsteada.Bez trudu zrozumiał, o co mi chodziło.— Ja obsługuję wyciąg.Zjedziesz na dół bezpiecznie.Wystartowaliśmy wreszcie i po kilku minutach byliśmy już na miejscu.Zatoczyłem ręką koło, dając Riderowi sygnał, by okrążył cenote na bezpiecznej wysokości, co umożliwiłoby mi rozejrzenie się w sytuacji.Co innego oglądać zdjęcia, gdy się ma stały grunt pod nogami, a zupełnie co innego widzieć to wszystko na żywo, mając w perspektywie zwisanie ponad tym na linie przez najbliższe pięć minut.W końcu byłem usatysfakcjonowany, bo znalazłem miejsce, które chciałem spenetrować, gdy już będę w wodzie.Sprawdziłem nylonową linkę, od której zależało powodzenie całej operacji.Zapiąłem płócienną uprząż na końcu kabla.Rider ostrożnie zszedł niżej.Wychyliłem się przez otwarte drzwi i po chwili zawisłem na wyciągu.Dostrzegłem jeszcze rękę Ridera pociągającą dźwignię, po czym zacząłem opadać poniżej helikoptera, kręcąc się jak bąk.Za każdym obrotem widziałem, jak przybliża się na niebezpieczną odległość zbocze wzgórza za cenote i że ramiona rotora wbijają się w wystające gałęzie.Byłem już tak nisko, jak tylko pozwalał na to kabel wyciągu, a szybkość, z jaką obracałem się, zmalała.Rider łagodnie wszedł w komin utworzony przez otaczające cenote drzewa i dotknąłem wreszcie wody.Uderzyłem w guzik wyzwalacza, uprząż odpadła i mogłem już swobodnie płynąć.Zachowując ciągle pionową pozycję, sklarowałem nylonową linkę, a następnie skierowałem się w stronę krawędzi, wypuszczając za sobą linkę tak długo, dopóki nie schwyciłem korzenia drzewa na poziomie wody.Brzegi cenote okazały się bardziej strome, niż przypuszczałem, i pokryte poplątanymi pnączami.Nie wiem, ile czasu zajęło mi pokonanie tych dziesięciu metrów do szczytu, ale z pewnością dużo więcej, niż początkowo zakładałem.A Riderowi, który musiał latać teraz bardzo ostrożnie, musiało się to wydawać wiecznością.W końcu jednak udało się.Krwawiłem z wielu zadrapań na ramionach i piersiach, jednak w rękach wciąż trzymałem cenny przewód.Pomachałem do Ridera i helikopter zaczął się wznosić, wolno wciągając kabel.Popuszczałem linkę i wreszcie, kiedy helikopter znalazł się na bezpiecznej wysokości, pięćdziesiąt metrów linki zawisło w powietrzu pełnym wdzięku łukiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]