Podobne
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny (2)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- DeMille Nelson John Corey 01 liwkowa Wyspa
- Masoneria czyzby papierowy tygr (2)
- 4 Dowództwo na Mauritiusie
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bardzo dziękuję - powiedziałam skrępowana do karku młodego faceta.Nie odpowiedział.Poszłam za Toddym korytarzem, minęłam pokoje i wyszliśmy naklatkę schodową.Bez słowa ruszyliśmy na dół.Potem wyszliśmy na ulicę i znowuskierowaliśmy się w stronę świateł.Szliśmy bardzo szybko, Toddy był tuż obok mnie ipraktycznie ciągnął mnie za sobą.Sto metrów od głównej ulicy gwałtownie się zatrzymał ipociągnął mnie w prawo, na teren kościoła.- Okej - zaczął.- Słuchaj uważnie.Powiedzieli mi, gdzie on jest, i teraz pokażę ci tomiejsce.Zostawię cię tam i zrobisz, co będziesz chciała.- Pod wpływem stresu jego angielskizaczął kuleć.- %7łyjesz, umierasz, nie wiem, ja tylko Toddy, nie walczę.Chcesz mały, bierzeszmały, ja nie robię nic.Domyśliłam się, że ma na myśli małego , ale nic nie powiedziałam.- Jak go wezmiesz, nie przychodz do mnie do domu, idz tam, gdzie ci powiem.Jak cięznajdę, pomogę, okej? Nigdy nie przychodz do mnie do domu, rozumiesz? Nie przychodz domnie do domu.- W porządku - powiedziałam.Miałam do niego żal, ale starałam się go zrozumieć.To nie była jego wojna.Musiałprzetrwać.Nie chciał zapłacić życiem za pomoc dwojgu obcym ludziom.- W porządku - powtórzył za mną.- W porządku.Zostań tutaj.Przyprowadzę motor.Wezmę twoje rzeczy.Potem nie będziesz musiała do mnieprzychodzić.- Więc zawieziesz mnie teraz do Gavina?Na myśl o tym, co miałam niedługo zrobić, na myśl o sytuacji, w którą siępakowałam, o mało nie zakrztusiłam się ze strachu.- Tak, tak - zniecierpliwił się.- Ci ludzie ciągle się przenoszą.Jedzmy szybko, zanim znowu to zrobią.Bo wtedy nigdy ich nie znajdziemy.- Okej - powiedziałam.- Przyprowadz motor.Zaczekam tu. Rozdział 12Toddy budził teraz we mnie bardzo mieszane uczucia, ale jadąc z nim motorem,mocno się go trzymałam.Wiedziałam, że może być ostatnim człowiekiem, którego siętrzymam.Gdy wrócił, powiedział tylko, że nie powinnam była wspominać o pieniądzach, alewcale się tym nie przejęłam.Może i popełniłam błąd, lecz dzięki temu zmieniła się atmosferaw tamtym mieszkaniu i jakimś cudem akcja nabrała tempa.Podejrzewam, że Toddy po prostu lubił kontrolować sytuację, nie spodobało mu się,że zignorowałam jego zalecenia.Teraz wcale nie wydawał mi się podobny do Homera.Homer miał więcej.bo ja wiem, no, w zasadzie nie więcej, tylko mniej.mniej próżności,mniej strachu, mniej się rządził.Jechaliśmy przez uroczą chłodną noc, więc nie mogłam zrozumieć, czemu pot ciekniemi po karku.Czemu mam taką rozgrzaną twarz.Na obrzeżach miasta Toddy się zatrzymał,żeby mi pokazać kryjówkę, w której obiecał mnie szukać nazajutrz. Mnie i Gavina -poprawiłam go, na co powiedział tylko: A tak, racja, jasne , i wtedy coś zrozumiałam: byłprzekonany, że nigdy więcej mnie nie zobaczy, a już z pewnością nie będzie miałprzyjemności poznać Gavina.Dlatego postanowiłam zrobić wszystko, żeby mi się udało,choćby tylko z tak głupiego powodu jak chęć udowodnienia Toddy emu, że nie jestembezradna ani beznadziejna.Kryjówka była na skraju starego cmentarza, co wydało mi się bardzo trafnymwyborem.Tak czy siak, miałam duże szanse, że nazajutrz wyląduję na cmentarzu.Szybko sięrozejrzałam, a potem wsiadłam z powrotem na motor.Ruszyliśmy ku nieznanemu iprawdopodobnie niemożliwemu do osiągnięcia celowi.Ku mojemu zdziwieniu, zawróciliśmyw stronę miasta.Wcześniej ciągle sobie wyobrażałam, że ci kolesie ukrywają się gdzieś nawsi, w jakimś odległym miejscu, do którego będę się musiała skradać przez pola i lasy.Wczasie wojny często działaliśmy w ten sposób.Ale teraz jechaliśmy prosto ku dzielnicyhandlowej, a Toddy od czasu do czasu pokazywał coś, co miało mi ułatwić dotarcie nacmentarz.Dwadzieścia minut pózniej znalezliśmy się w miejscu wyglądającym na najstarsządzielnicę Havelock.Było to coś w rodzaju szacownych przedmieść, na których obowiązująwysokie ceny, zamieszkanych przez dentystów i architektów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]