Podobne
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny (2)
- Kos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza huny
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Zolnierze zyja
- Harrison Harry Stover Leon Stonehenge (2)
- Judith McNaught Raj
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy wyrobie wina i konfitur stosujemy nowoczesne technolo-gie, bo tego sobie życzą klienci, ale herbarium służy tylko naszym potrzebom, więc ko-rzystamy ze staroświeckich metod.132 Ciekawe, czy. Tak? Zawsze wierzyłem w naturalne leki.Gdybym ci przygotował listę gatunków, to czymógłbyś mi je.dostarczyć? zapytał Kedrigern. Ależ oczywiście! Ja sam regularnie używam anyżku na trawienie.I jestem pewien,że szałwia wzmacnia pamięć. Potrzebowałbym szałwi.I paru innych. Przyniosę ci je po południu.Tak się cieszę, że twój stan się poprawia! odparłzakonnik. Czuję się lepiej z każdą minutą zapewnił czarodziej.Jego głos stał się nieco sil-niejszy, na policzki wróciły mu kolory.Kedrigern codziennie otrzymywał hojną porcję ziół i pod koniec tygodnia był cał-kiem zdrowy.Opiekun infirmerii, brat Alfred, nie posiadał się ze zdumienia. Wydajesz się młodszy o parę dziesiątków lat, drogi Kedrigernie! wykrzyknął,gdy przechadzali się po winnicy pewnego wieczoru. Kiedy cię przywieziono, miałeśbiałe włosy, zamglony wzrok i byłeś chudy jak szkielet.Wyglądałeś na wiekowego star-ca.Dzisiaj trudno dostrzec u ciebie siwy włos.Stałeś się pełnym wigoru, krzepkim męż-czyzną! Zawdzięczam to wspaniałemu jedzeniu i odpoczynkowi.I świeżym ziołom. Zdumiewające.Wręcz młodniejesz z każdym dniem! I nabieram sił dodał wesoło Kedrigern. Macie tu doskonały klimat.Tylesłońca. Z trudem dotrzymuję ci kroku dziwił się brat Alfred. Zdaje się, że wraca mi dawna moc.Za parę dni będę gotów. Do czego? By was opuścić.Powiedz mi, drogi bracie Alfredzie, czy słyszałeś może o braciachBarry? Nazywają siebie łowcami talentów. Nazwisko nic mi nie mówi.Aowcy talentów? To brzmi jak coś związanego z roz-rywką.Może brat Donald będzie wiedział.Pracował w rozrywce, zanim wstąpił do za-konu.Na prośbę Kedrigerna odszukano brata Donalda.Znaleziono go w bibliotece.Był towysoki, krzepki mężczyzna o pięknych białych zębach, które jak się wydawało sta-nowiły charakterystyczną cechę tej epoki.Rzeczywiście, zetknął się z braćmi Barry,a nagła zmiana wyrazu jego twarzy świadczyła, że nie łączyły go z nimi serdeczne sto-sunki. Zniszczyli mnie, panie Kedrigernie wyjaśnił ponuro, zaciskając kwadratoweszczęki. Naciągnęli mnie na lipny kontrakt, a potem oszukali nawet na tej mizernejgaży, którą miałem dostać. Gdzie ich mogę odnalezć?133 Do końca życia nie zapomnę ich adresu.Ale na pańskim miejscu trzymałbym sięod nich z daleka. Postaram się z nimi uporać najszybciej, jak się da.Ale muszę od nich uzyskać in-formacje o pewnej osobie. Najpewniej pana okłamią. Jestem na to przygotowany.Proszę mi tylko wytłumaczyć, kim właściwie jestłowca talentów.Nigdy wcześniej się z nimi nie spotkałem. Korci mnie, żeby powiedzieć: przeklętym oszustem , ale to by było nie po chrze-ścijańsku.Może nie wszyscy przypominają braci Barrych.Podejrzewam, że zwykle sąto doświadczeni menedżerowie, którzy roztaczają opiekę nad uzdolnionymi amatoramii umożliwiają im zrobienie kariery.Jeśli jesteś dobry, mogą ci załatwić występ w progra-mie Jerry ego Fagina albo w Dzień dobry, Ameryko , gdzie zobaczą cię miliony ludzi. A jeśli nie? Zostawiają cię na autostradzie międzystanowej z dwoma dolcami w kieszeni odparł brat Donald gorzko. Właściwie powinienem być im wdzięczny, bo otwo-rzyli mi oczy.Ale wtedy było to bardzo nieprzyjemne doświadczenie. Rozumiem.A czy naprawdę mają moc przemienić kogoś w gwiazdę?Brat Donald zaśmiał się cicho i pokręcił głową. Nikt nie może wykreować na gwiazdę drugiego człowieka, panie Kedrigernie.Jedynie samemu można tego dokonać.To kwestia wrodzonego talentu i wytrwałości.czegoś, co ma się w sobie.Nie przeczę, inni mogą bardzo wiele pomóc i ułatwić niektóresprawy, ale w dzisiejszych czasach to jednostka czyni z siebie gwiazdę. Jak wielu ludzi zostaje gwiazdami? spytał Kedrigern, zafascynowany. Bardzo niewielu.To rzadki dar.Czarodziej skinął głową. Może to i lepiej.Parę najbliższych dni spędził krążąc między herbarium, apteczką i kuchnią, przy-gotowując jeszcze potężniejsze mikstury.Wyciskał, i siekał i ucierał, wprawnie miesza-jąc poszczególne składniki tak, by wzbogacały się wzajemnie i wzmacniały swoje dzia-łanie.Niektóre mełł na proszek i rozpuszczał w winie, z innych robił smaczne powi-dełka z dodatkiem miodu.Za każdym razem wygłaszał magiczne formuły i wykony-wał skomplikowane, choć nieznaczne gesty.Czuł, jak moc przenika do najdalszych za-kamarków jego ciała, aż w końcu tętniła mu we krwi.Drżał z niecierpliwości, by zmie-rzyć się z oszukańczym blichtrem łowców talentów i uwolnić Księżniczkę.Brat Donald podał mu ich adres.Kedrigern wkrótce się dowiedział, że przeor Martinjezdzi do miasta co drugi wtorek.W związku w tym stawił się u przeora wieczorem po-przedzającego dnia, podziękował za gościnność okazaną mu przez członków wspólnotyi poprosił o zabranie do miasta.134 Z przyjemnością panu pomogę, Kedrigernie odparł przeor z szerokim uśmie-chem. Muszę przyznać, że wrócił pan do zdrowia w zdumiewająco krótkim czasie.Wygląda pan na wnuka, co mówię, prawnuka tego starca, którego znalezliśmy ledwieparę tygodni temu. Brat Albert troskliwie się mną opiekował. Słyszałem, że i sam starał się pan przyspieszyć własne wyzdrowienie, sporządza-jąc ziołowe leki. To prawda.Zostawiłem przepisy bratu Alfredowi.Mam nadzieję, że wkrótce caławspólnota odczuje znaczną poprawę stanu zdrowia.To najmniejsze, czym mogę odpła-cić za waszą dobroć.Wieczorem Kedrigern pożegnał się ze wszystkimi, oprócz brata Alfreda.Rankiemw dniu wyjazdu odszukał zakonnika i podarował mu Rospaxa. To bardzo miło z pańskiej strony.Całe życie, odkąd byłem mały, chciałem miećbiałego kota dziękował brat Alfred, głęboko wzruszony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]