Podobne
- Strona startowa
- Dicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
- Harry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)
- Rowling J K Harry Potter i wiezien Azkabanu
- J. K. Rowling 4 Harry Potter i Czara Ognia
- J. K. Rowling Harry Potter i czara ognia 4
- J. K. Rowling 3 Harry Potter i więzień Azkabanu
- Rowling J K Harry Potter i Komnata Tajemnic
- R07 T
- Andre Norton SC 2.6 Krysztalowy Gryf
- Bova Ben Zbrodnia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spoglądał na wojownika podejrzliwie, pełne strachu oczy wyzierały spod strzechy długich do ramion, jasnych włosów.- Wody! - krzyknął Ar Apa.- Albo dostaniesz dwa razy mocniej niż tamten.Trzymana przez cały dzień w skórzanym bukłaku woda była ciepła i nieco zatęchła, ale Ar Apa łyknął jej tylko trochę, potem wylał sobie nieco na dłoń, wymieszał z kredą i zaczai poprawiać wąsy, które zwisały mu nieładnie.Musiał przywrócić im poprzednią sztywność.Bydło odeszło tymczasem aż pod mury, zostawiając na drodze tylko kilka parujących placków.Ar Apa rozgarnął najbliższy stopą.Poprawna konsystencja i kształt, znaczy, że zwierzaki dobrze jadły.Znakomicie.Otarł dłonie o spódniczkę, ujął włócznię, łuk i strzały (dzięki którym miał co jeść podczas całej wyprawy i czuwania) i podążył za zwierzętami.Gdy dotarł na tyle blisko, by ci wewnątrz murów mogli go usłyszeć, przyspieszył i wrzasnął:- Ar Apa przybywa, co za mąż, co za biegacz, jaki myśliwy! Sto nocy biegł bez zatrzymania, zabił sto jeleni w biegu, pił tylko ich krew i jadł ich surowe mięso nie przystając.Co za mąż! Ar Apa, Ar Apa!Uśmiechnął się radośnie i prawie uwierzył we własne słowa.Truchcikiem pokonał wykop u stóp kredowobiałych obwałowań, skrótem docierając do swego domu.Trudno powiedzieć, czy ktoś słyszał jego przechwałki, tak czy tak nikt się nie pokazał.Ale mniejsza z tym, Ar Apa zwykł wygłaszać podobne tyrady głównie dla podtrzymania własnego morale.Zresztą, typowy dla Dun Der Dak wieczorny zgiełk zagłuszyłby nawet najpotężniejsze zawołanie bitewne.Przeszedł przez swoje pokoje i wyjrzał z balkonu na piętrze na podwórzec.Na dole kotłowało się bydło.Białe od kredowego pyłu owce przemykały z beczeniem pod brzuchami ociężałych krów.Kobiety doiły krowy i owce, zlewając mleko do pękatych, glinianych garnków, pokrzykiwały przy tym na małe dzieci, które biegały między inwentarzem i wypatrywały kawałków nawozu, by obrzucać się nim nawzajem.Ar Apa kiwnął głową z ukontentowaniem widząc taką aktywność, świadectwo jego zamożności.Niechętnie opuścił balkon, ale przecież musiał jak najrychlej przekazać pilną wiadomość.Nałożył pas z włosia i zatknął zań kamienny topór bojowy.Potem powoli ruszył szczytem kredowego muru, który otaczał całe grodzisko.Stąd można było dostać się bez trudu do wszystkich domów zewnętrznego kręgu zamieszkanego przez mężów plemienia.Domostwo Der Daka mieściło się nad głównym wejściem.Jako najważniejsza osoba zajmował najlepsze miejsce, pozwalające doglądać wszystkich wchodzących i wychodzących z grodziska.Jednak teraz gdzieś wyszedł.Ar Apa zerknął do mrocznego wnętrza i zawołał, ale nie doczekał się odpowiedzi.Wolnym krokiem wrócił na górę i szedł z powrotem wzdłuż muru.Z mijanych wejść dobiegały codzienne odgłosy.Przed pobliskim progiem spał owinięty w wilczą skórę mąż o imieniu Cethern.Za stary już jak na wojownika, wciąż jednak straszny w walce.Pod prawym kolanem trzymał odciętą ludzką głowę, pożółkłą już i skurczoną, lśniącą od cedrowego oleju, ale mimo tej konserwacji cuchnącą nieziemsko.Cethern otworzył zaczerwienione, kaprawe oczy i cmoknął kilkakrotnie, jakby próbował pozbyć się paskudnego smaku z ust.Przez cały dzień popijał piwo, co akurat można było odgadnąć tak po jego nieświeżym oddechu, jak i leżącym obok dzbanie i kubku.Ar Apa przysiadł obok na piętach.- Ar Apy nie było przez wiele nocy - powiedział.- Biegł cały czas, zabijał dziki i polował na jelenie.- Cethern zabił największego wojownika z Dun Mo-weg - zawołał tamten chrapliwie.- Porąbał go po walce, co trwała bez przerwy piętnaście nocy, pośrodku rzeki Stour.Odciął mu głowę, widziałeś taką głowę? To najlepszy wojownik Mowega.Ar Apa nie tylko podziwiał już ten łeb, ale wręcz miał dość jego widoku.Pozwolił Cethernowi wygadać się i zajrzał do dzbana, gdzie wciąż było jeszcze trochę piwa, ale nie skorzystał.- Der Daka nie ma w domu - powiedział.Cethern potrząsnął głową i potwierdził tę wiadomość chrząknięciem.Westchnął zaraz i opadł ciężko na ziemię.- A ten drugi, co jest tutaj.- Ar Apa nie wymówił imienia, tylko pokazał na prawo.- Jest - powiedział Cethern, też nie mając ochoty rozwijać wątku.Zamknął oczy.Pora było zająć się sprawą.Ar Apa odetchnął głęboko i wstał.Przetarł wąsy knykciami i ujął stylisko topora.Bardzo wolnym krokiem obszedł całe grodzisko i stanął przed wejściem z drugiej strony bramy, przed mieszkaniem osoby drugiej rangą, zaraz po Der Daku.Zajrzał do środka.Słońce już zaszło i wewnątrz panował nieprzenikniony mrok.- Wejdź, mocarny Ar Apo - rozległ się głos przemawiając z dziwnym akcentem, nieco sepleniący.- Przybyłeś, by powiedzieć mi coś, coś istotnego?Ar Apa jeszcze mocniej zacisnął dłoń na toporze i zamrugał, usiłując przeniknąć wzrokiem ciemność.W pomieszczeniu stały skrzynie, wisiały płócienne zasłony.Roznosiła się tu jakaś dziwna woń, słodka i nie znana mężowi.Na tyłach poruszył się jakiś kształt.Był to człowiek zwany Mrocznym Mężem.Imię to padało jednak w rozmowach rzadko, zwykle dopiero po paru kuflach piwa.- Dar.- powiedział z trudem Ar Apa.- Wiele mam darów, wspaniałych, nie znanych ci.I tobie dam jakiś, jeśli mnie ucieszysz.Ale najpierw musisz mnie przekonać, Ar Apo.Jak będzie? Dostaniesz ode mnie bursztynowy dysk obramowany złotem, dzieło złotnika z Dun Uala.Czy chcesz mi powiedzieć, że powędrowałeś na zachód, gdzie zabito tych wszystkich mężów z mieczami, że czekałeś tam, aż któryś z nich wróci? Zrobiłeś to? Widziałeś kogoś?- Zrobiłem! Sto nocy biegłem i sto dzików zabiłem i zjadłem sto jeleni, wszystko to uczyniłem! Poszedłem do doliny.Ośmielony nieco opowiedział o swoich czynach (prawdziwych i tych, które wymyślił lub zasłyszał, że miały podobno zdarzyć się innym).Mroczny Mąż słuchał w milczeniu.Pod koniec Ar Apa wspomniał o dwóch mężczyznach i kobiecie, którzy pojawili się w zburzonej osadzie.Wyciągnął miecz i krzyczał tak głośno, że aż na wzgórzu było słychać.Potem umilkł, pokasłując i spluwając na podłogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]