Podobne
- Strona startowa
- Dicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
- Harry Harrison Stalowy Szczur idzie do wojska
- Harry Harrison Stalowy Szczur Spiewa Blesa
- Harrison Harry Stalowy Szczur Spiewa Blesa
- Harrison Harry Stalowy Szczur idzie do wojska
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze
- Terakowska Dorota Poczwarka
- Brust Steven Jhereg (SCAN dal 866)
- Britton Andrew Amerykanin
- Wagner Karl E Wichry Nocy (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze nigdy, jak sięgała pamięć uczniów i profesorów, oczekiwaniu na meczquidditcha nie towarzyszyła tak napięta atmosfera.Pod koniec ferii wielkanoc-nych napięcie między dwoma drużynami i ich domami sięgnęło zenitu.Na kory-tarzach dochodziło do bójek i przepychanek, a ich kulminacją stał się paskudnyincydent, w wyniku którego pewien Gryfon z czwartej klasy i Zlizgon z szóstejznalezli się w szkolnym szpitalu, bo z uszu powyrastały im pędy dorodnych po-rów.Szczególnie przykre było to wszystko dla Harry ego.Zlizgoni nieustanniepodkładali mu nogi na korytarzach, Crabbe i Goyle włóczyli się za nim, prowo-kując go brutalnie i dając mu spokój tylko wtedy, gdy był otoczony Gryfonami.W końcu Wood polecił, by ktoś zawsze mu towarzyszył, na wypadek, gdyby Zli-zgoni chcieli w jakiś sposób wyeliminować go z gry.Cały dom Gryffindoru przy-jął to z entuzjazmem, więc odtąd Harry zaczął się wciąż spózniać na lekcje, bonieustannie otaczał go hałaśliwy tłum.On sam bardziej dbał o bezpieczeństwoBłyskawicy niż swoje.Kiedy jej nie używał, trzymał ją w zamkniętym kufrzei często na przerwach zaglądał do dormitorium, żeby sprawdzić, czy miotła wciążtam jest.W przededniu meczu w pokoju wspólnym Gryffindoru nikt nie miał głowy donauki.Nawet Hermiona odłożyła swoje książki. Nie potrafię się skupić wyznała.Fred i George Weasleyowie byli jeszcze bardziej hałaśliwi i nieznośni niż zwy-kle.Oliver Wood ślęczał w kącie nad makietą boiska do quidditcha, przesuwającróżdżką maleńkie figurki graczy i mrucząc coś do siebie.Angelina, Alicja i Katiezaśmiewały się z dowcipów Freda i George a.Harry siedział z Ronem i Hermiona,193starając się zapomnieć, co go czeka, bo za każdym razem, gdy pomyślał o jutrzej-szym meczu, miał uczucie, jakby coś olbrzymiego próbowało wydostać się z jegożołądka na zewnątrz. Dasz sobie radę! pocieszała go Hermiona, choć wyglądała na bardzoprzerażoną. Masz Błyskawicę! dodał Ron. No taak. mruknął Harry, czując, że żołądek mu się ściska.Poczuł ulgę, kiedy wreszcie Wood wstał i krzyknął: Drużyna! Do łóżek!Harry zle spał tej nocy.Najpierw mu się przyśniło, że zaspał i obudził gowrzask Wooda: Gdzie ty byłeś? Zamiast ciebie musieliśmy wystawić Neville a!.Potem, że Malfoy i reszta drużyny Zlizgonów pojawili się na boisku na smokach.Szybował z zawrotną szybkością, próbując uniknąć strumieni ognia tryskającychz pyska smoka Malfoya, kiedy zdał sobie sprawę, że zapomniał dosiąść Błyska-wicy.Zaczął spadać jak kamień i obudził się gwałtownie.Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że mecz jeszcze się nie odbył,że leży bezpiecznie w łóżku i że Zlizgonom na pewno by nie pozwolono grać nasmokach.Wyschło mu w ustach, więc ostrożnie, żeby nie zbudzić innych, wylazłz łóżka, żeby nalać sobie wody ze srebrnego dzbanka stojącego pod oknem.Za oknem była cisza i spokój.Najlżejszy powiew wiatru nie poruszał wierz-chołkami drzew w Zakazanym Lesie, gałązki wierzby bijącej zamarły w bezruchu,tak że wyglądała równie niewinnie, jak wszystkie normalne drzewa.Trudno byłomarzyć o lepszych warunkach do rozegrania meczu.Harry odstawił czarkę i już miał odejść od okna, by wrócić do łóżka, gdy cośprzykuło jego uwagę.Po rozsrebrzonej łące skradało się jakieś zwierzę.Rzucił się do nocnego stolika, złapał okulary i założył je w pośpiechu, poczym wrócił do okna.To nie może być ponurak.nie, nie teraz.nie tuż przedmeczem.Wyjrzał ponownie przez okno i po minucie gorączkowego przeszukiwaniawzrokiem błoni wyłowił na skraju Zakazanego Lasu ruchomy kształt.To nie ża-den ponurak.to kot.Harry poczuł ulgę, gdy rozpoznał puszysty ogon przy-pominający szczotkę do butelek.To tylko Krzywołap.Ale.czy tylko Krzywołap? Wytężył wzrok, przyciskając nos do szyby.Krzywołap zatrzymał się.Harry był pewny, że w cieniu drzew coś jeszcze sięporuszało.W następnej chwili to coś wynurzyło się z cienia: olbrzymi, kudłaty, czarnypies skradał się przez łąkę, a Krzywołap biegł wolnym truchtem przy jego boku.Harry wytrzeszczył oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]