Podobne
- Strona startowa
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Gould Judith Piękne i bogate(1)
- Gould Judith Piękne i bogate
- § Gould Judith Piękne i bogate
- Michael Judith cieżki kłamstwa
- Judith McNaught Doskonałoć
- Microsoft Press Microsoft Encyclopedia of Security
- Benhur Wallace L
- Agatha Christie Czarna kawa (3)
- Matrix (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział, \e wzdragała się na myśl o konfrontacji z ojcem, a ka\de wspomnienie jej stanuprzypominało jej te\ o tym, co było jeszcze ciągle przed nią.Konfrontacja z jej ojcem.uśmiech Matta zniknął.Ten człowiek był sukinsynem.Jakimś cudem jednak udało mu się wychować najbardziej zadziwiającą kobietę, jaką Mattkiedykolwiek spotkał, i za to był mu głęboko wdzięczny.Był mu wdzięczny do tego stopnia,\e miał zamiar zrobić wszystko, co tylko mo\liwe, \eby spotkanie Meredith z ojcem wniedzielę w Chicago przebiegło jak najłagodniej.Będzie się starał pamiętać o tym, \eMeredith była jedynym dzieckiem Philipa Bancrofta i \e z powodów oczywistych tylko dlaniej kochała tego drania.ROZDZIAA 10- Gdzie jest Meredith? - zapytał Matt Julie następnego popołudnia po powrocie zpracy.Spojrzała na niego znad stołu, przy którym odrabiała lekcje.- Jezdzi konno.Powiedziała, \e wróci przed twoim powrotem, ale jesteś o dwiegodziny wcześniej ni\ zwykle.- Z krzywym uśmieszkiem dodała: - Zastanawiam się, co zaatrakcja przyciągnęła cię tutaj?- Mądrala.- Skierował się w stronę tylnych drzwi, mierzwiąc po drodze jej włosy.Meredith powiedziała mu wczoraj, \e bardzo lubi konną jazdę.Rano Matt zadzwoniłdo sąsiada, pana Dale'a, z prośbą, \eby wypo\yczył mu dla niej jednego ze swoich koni.Na zewnątrz Matt przebiegł dziedziniec, minął zarośnięte grządki, kiedyś będąceogródkiem warzywnym jego matki i wypatrując sylwetki Meredith, przeszukiwał le\ące naprawo pola.Był w połowie drogi do ogrodzenia, kiedy zobaczył, \e nadje\d\a.W plecachpoczuł igiełki strachu na ten widok.Kasztanowaty koń galopował, po\erając przestrzeń.Biegłwzdłu\ linii ogrodzenia.Meredith pochylała się nisko, tu\ nad jego karkiem.Włosypowiewały jej dziko wokół ramion.W miarę jak się zbli\ała, zorientował się, \e ma zamiarzakręcić i skierować konia do ich stajni.Ruszył w tamtą stronę.Obserwował ją, a jego pulszwalniał do bardziej normalnego tempa.Jego obawy zniknęły.Meredith Bancroft jezdziła jakarystokratka, którą była: siedziała w siodle lekko, wyglądała ślicznie i kontrolowała sytuacjęcałkowicie.- Cześć! - zawołała.Twarz miała zaró\owioną i promienną.Zatrzymała konia przedstajnią, tu\ obok sterty niezbyt świe\ego siana.- Muszę go wytrzeć - powiedziała, kiedy Mattsięgał po uzdę.Wtedy wypadki potoczyły się szybko.Matt nadepnął obcasem na ząb starych widełle\ących na ziemi.Stało się to akurat w chwili, kiedy Meredith zaczęła zsiadać z konia iwłaśnie przekładała nogę ponad jego grzbietem.Trzonek nadepniętych przez Matta widełpodskoczył do góry i uderzył konia w nos, ten z pełnym protestu r\eniem zakołysał się istanął dęba.Matt wypuścił z rąk uzdę, starając się chwycić Meredith, ale ona ju\ ześlizgnęłasię do tyłu, wylądowała na sianie, po czym znalazła się na ziemi.- Do diabła! - wybuchnął Matt, przykucając i chwytając jej ramiona.- Zraniłaś się?Sterta siana złagodziła jej upadek i nic się jej nie stało.Była tylko przera\ona izaskoczona zdarzeniem.- Czy ja się zraniłam? - powtórzyła, wstając z wyrazem komicznego szoku na twarzy.- Moja duma jest więcej ni\ zraniona.To ona poniosła cię\kie straty, jest zdruzgotana.Patrzył na nią zaniepokojony.- Czy nic nie stało się dziecku?Meredith przerwała czyszczenie z siana i kurzu tyłu po\yczonych od Julie d\insów.- Matt - poinformowała go z krzywym uśmieszkiem i pełnym wy\szości spojrzeniem,zatrzymując rękę na siedzeniu swoich spodni - to nie jest miejsce, w którym jest dziecko.W końcu zorientował się w umiejscowieniu jej ręki, a co za tym idzie, zlokalizowałmiejsce, na które upadła.Poczuł rozbawienie i ulgę.Z udawanym zaskoczeniem zapytał:- To nie to miejsce?Przez kilka minut Meredith siedziała zadowolona, obserwując, jak Matt wycierakonia.Potem przypomniała sobie o czymś i uśmiechnęła się.- Dzisiaj skończyłam szydełkowanie twojego swetra - zawołała.Zatrzymał się gwałtownie i patrzył na nią niepewnie.- Ty.zrobiłaś z tego czegoś przypominającego linę sweter? Dla mnie?- Nie z tego - powiedziała, starając się wyglądać na ura\oną.- To coś przypominającelinę to były tylko wprawki.Dzisiaj zrobiłam prawdziwy sweter.To raczej kamizelka, niesweter.Chcesz ją zobaczyć?Powiedział, \e chce, ale był tak skrępowany, \e Meredith musiała przygryzć wargę,\eby nie parsknąć śmiechem.W kilka minut pózniej wyszła z domu, niosąc zrobioną grubymściegiem kamizelkę.Jej szydełko i resztka be\owej przędzy, którą ćwiczyła wczoraj, byływbite w gotowy do wło\enia produkt.Matt wychodził właśnie ze stajni i spotkali się przy stercie siana.- Oto ona - powiedziała, wyciągając zza pleców swoją niespodziankę.- Jak ci siępodoba?Z nieukrywaną obawą spoglądał na jej ręce, potem na kamizelkę, w końcu na jejtwarz.Był zaskoczony i pełen podziwu dla jej dzieła i wyraznie wzruszony, \e zrobiła to dlaniego.Nie spodziewała się takiej reakcji i.była trochę za\enowana swoim \artem.- Niesamowite - powiedział Matt.- Sądzisz, \e to będzie dla mnie dobre?Była pewna, \e będzie.Sprawdziła swetry w jego szufladzie, \eby upewnić się, \ekupi dobry rozmiar.Kiedy przyniosła do domu tę kamizelkę, usunęła starannie metki.- Myślę, \e będzie pasować.- Przymierzę ją.- Tutaj? - zapytała i kiedy skinął potakująco głową, wyjęła z kamizelki szydełko.Czuła się coraz bardziej winna.Powoli i ostro\nie wziął ją z jej rąk; wło\ył, wygładził i wyciągnął kołnierzyk koszuli,którą miał na sobie.- Jak wyglądam? - zapytał, stając w lekkim rozkroku z rękoma na biodrach.Wyglądał absolutnie cudownie.Nawet w wytartych d\insach i niedrogiej kamizelcebył przystojny w bardzo męski sposób.Miał szerokie ramiona szczupłe biodra: był zabójczoprzystojny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]