Podobne
- Strona startowa
- Gabriel Richard A. Scypion Afrykański Starszy największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel Richard Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu Gabriel R.A
- B Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- William S. Burroughs Nagi Lunch
- (ebook pdf) Teach Yourself Database Programming with Visual C in 21 days
- Stalo sie jutro Zbior 29
- Corel DRAW
- Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Naomi - odkąd odeszłam z redakcji, przestał zwracać się do mnie Szefowo", a teraz, gdy przypomniałam sobie, jak dobrymi byliśmyprzyjaciółmi, bolało mnie to - czy naprawdę sądzisz, że nie mam w sobotęlepszych rzeczy do roboty, niż wozić cię na spotkania z twoim szalonymchłopakiem?- Jestem pewna, że masz.- Chciałam dodać, że James nie jest szalony,ale z tonu Willa wywnioskowałam, że zaczyna się łamać.- Muszę zredagować księgę pamiątkową.Sam, powinienem dodać.- Wiem o tym.- A teraz mam też dziewczynę.- No tak.- Widziałam go z Winnie Momoi.Wszyscy powtarzali, jaksłodko wyglądali razem Winnie i Will.Nawet ich imiona brzmiałypodobnie.- Chciałem się tylko upewnić, że zauważyłaś pewną rzecz: moje życienie kręci się już wokół ciebie powiedział.- Zapłacisz za benzynę.I zaposiłki.A także inne nieprzewidziane wydatki.- Nieprzewidziane, czyli jakie?- Takie tam.różności, witaminy, długopisy.Sam nie wiem.Teo-retyzowałem.A właściwie jak długo jedzie się do Albany?- Pewnie ze dwie godziny.- OK, to będą dwie płyty.Muszę się zabrać za nagrywanie składanekna jutro.Pojadę tam z tobą, ale pamiętaj, że nadal się do ciebie nieodzywam, Naomi.Postanowiłam nie otwierać mu oczu na rzecz oczywistą: właśnie zemną rozmawiał.Słyszałam w tle, jak Will grzebie w swoich płytach.- Piosenki dla Naomi odwiedzającej swojego szalonego chłopaka wAlbany.- Will i te jego składanki.- Chwytliwy tytuł - powiedziałam.- Zapełnię ją utworami słynnych szalonych muzyków, również tych,którzy popełnili samobójstwo: Jeffa Buckleya, Elliotta Smitha, NickaDrakea.I może dorzucę kilka piosenek o miłości.Ale tylko takich, odktórych słuchania człowiek naprawdę ma ochotę ze sobą skończyć.- Jest jeszcze jedna rzecz, o którą chcę cię prosić - przerwałam mu.Zadzwoń do mojego taty i powiedz mu, że muszę coś załatwić w związkuz księgą.- Chryste, Naomi, nie zamierzam dla ciebie kłamać.- Proszę, Will.Tobie mój tata uwierzy.Inaczej nie będę mogłapojechać.- On wie, że odeszłaś z redakcji - odezwał się Will po chwili.- Tak, wiem o tym.Po prostu powiedz mu, że chodzi o coś, co zo-bowiązałam się zrobić już wcześniej i z czym nikt inny sobie nie poradzi. Zastanowię się.Niczego nie obiecuję.Nie mówiąc już o tym, że niepodoba mi się pomysł okłamywania twojego taty.Tamtego wieczoru Will zadzwonił do taty i opowiedział mu krótkąhistoryjkę o tym, jak zobowiązałam się sfotografować OlimpiadęSpecjalną.Tata nie zadawał mu żadnych pytań.Wszyscy wiedzieli, żeWilliam Blake Landsman nie jest kłamczuchem.Poza tym chyba za-uważył, że potrzebuję wyrwać się z domu.Wyjechaliśmy w sobotę o dwunastej.Przez większość czasu uda-wałam, że śpię.Byłam zbyt zdenerwowana, by zaryzykować rozmowę zWillem.Kiedy dotarliśmy na miejsce, Will powiedział, że zaczeka w samo-chodzie. Chcę, żebyś poszedł ze mną oznajmiłam. Dlaczego? Masz pietra? Nie.Cóż, myślę, że istnieje niewielkie ryzyko tego, że James niebędzie chciał mnie widzieć, więc lepiej, jeśli podasz na recepcji swojenazwisko. On nie wie, że przyjeżdżasz? zapytał Will z niedowierzaniem. Niezupełnie - przyznałam. Gratulacje.Dopięłaś wszystko na ostatni guzik - powiedział,otwierając drzwi samochodu.Spodziewałam się więzienia, ale Sweet Lake przypominało mi raczejdom Thomasa Jeffersona Monticello dokąd w czwartej klasiewybraliśmy się na szkolną wycieczkę.A może po prostu przywodziło namyśl wielki pensjonat.Godziny wizyt w sobotę przypadały między dwunastą a dziewięt-nastą.Zadzwoniłam wcześniej, żeby to sprawdzić.Na recepcji roz-poznałam tego samego mężczyznę, z którym tyle razy rozmawiałamprzez telefon, i jestem prawie pewna, że on też rozpoznał mój głos, bozapytał: Zdajecie sobie sprawę z tego, że pacjenci mają prawo odmówićspotkania?Will podał na recepcji swoje nazwisko, a pózniej poszliśmy do po-czekalni.- Will - usłyszałam głos Jamesa, gdy wszedł do pokoju.- Czy coś sięstało z.- Wtedy mnie zauważył.Na początku myślałam, że wróci tam,skąd przyszedł, ale jednak został.Podszedł do kanapy, na której siedziałam z Willem.Po chwili i onusiadł, ale nawet na mnie nie popatrzył.Zrobił to po upływie jakichśpięciu minut, ale jego spojrzenie nie było zbyt przyjemne.- No więc? rzucił.Zastanawiałam się, czy nie poprosić Willa, żeby wyszedł, ale tego niezrobiłam.Odkąd postanowiłam, że tu przyjadę, powtarzałam w głowie to,co chciałam powiedzieć Jamesowi.Wzięłam głęboki wdech.- Wydaje mi się, że odniosłeś błędne wrażenie - zwróciłam się doJamesa.Nie dbałam o to, czy chce na mnie patrzeć, czy nie - że gdybymwszystko pamiętała, nie chciałabym z tobą być
[ Pobierz całość w formacie PDF ]