Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)
- Chmielewska Joanna Florencja Corka Diabla (www.ksi
- Chmielewska Joanna Nawiedzony Dom (www.ksiazki4u.p
- Chmielewska Joanna Krowa Niebianska (www.ksiazki4u
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- The History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewelina111.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wspólnik odpada.Chłopak postawiony na straży zaświadczy, że aż do rana niewychodził z domu.Potem go z pewnością pilnowali, wiedzieli, że prostą drogą poszedłna plażę i odpłynął.Po powrocie złamał nogę, dookoła miał obcych ludzi, sanitarkąpojechał z nim sierżant, w gips go pakował przypadkowy lekarz.Nie było takiego,któremu zdołałby przekazać worek ze zdobyczą.Poza tym nie miał żadnego worka,machał pustymi rękami, pół plaży widziało, nie miał w ogóle nic.Jako sprawca, nie mógłsię liczyć.Należało zatem tylko spokojnie poczekać, aż zrobią rzetelną rewizję w jego pokoju, boto była jedyna możliwość.Rozbebeszył niedzwiedzia przed podróżą i popłynął z pustym,a brylanty utknął w szafie.Czy tam gdziekolwiek, wywiesił za oknem.Przekonają się, żenic podobnego nie nastąpiło i aż do tej chwili pokój Bodzia należy omijać szerokimłukiem, już prędzej odwiedzać go można w jedynym pokoju miejscowego pogotowia.Osoby zainteresowane i poszkodowane z pewnością zbadają to wszystko dokładnie.Ciekawił mnie bardzo ten młodociany strażnik, z jednej strony uciążliwy, a z drugiejprzydatny. A ten wczorajszy chłopak co? spytałam sierżanta. Dopadł go pan?Sierżant kiwnął głową. Nie było trudno.To miejscowy, znam go, odsypiał swoje stróżowanie i znalazłemgo w domu.Chyba powiedział prawdę.Było tak, że złapał go jakiś gość i spytał, czychce zarobić, normalka, chciał.Gość zabrał go na plażę i pokazał mu pana, akurat panprzypłynął.Kazał pilnować od wieczora do rana, czy nie wyjdzie pan z domu, a jakbypan wyszedł, popatrzeć dokąd.Nic więcej.Za to zapłacił, ale przy okazji ostrzegł, że jakbynawalił, zlekceważył albo pana przeoczył, zębów się nie doliczy.Chłopak się przejął tak,137że zapisywał, o której godzinie w którym oknie zgasło światło.Ma zegarek.Tak byłwpatrzony w wychodzących, że wchodzących w ogóle nie zauważył, nie obchodzili go.A w ogóle to wcale nie u pana najdłużej się świeciło, tylko na parterze u gospodarzy,filmy na wideo oglądali. I kto to był, ten zleceniodawca? A diabli wiedzą.Okulary miał na pół twarzy, no, bez brody, bardzo opalony, w białejczapce na głowie, ale chłopakowi się wydaje, że czarny, więc mógł być Wierzchowicki.Bez czapki i okularów może go nie rozpoznać.Do portu zawiózł go samochodem,ale głupi gówniarz nawet nie spojrzał na numer.Przyznał się do wszystkiego, boprzestępstwa w tym nie ma, facet tak coś nawijał, jakby o babę chodziło, wydedukowałsobie, ten chłopak, że tamten chce wiedzieć, czy pan nie poleci do jego dziewczyny albocoś w tym rodzaju.Pracę wykonał, niekaralną, więc niby dlaczego miał nie powiedzieć,a jeszcze bym go posądził o jakie bandziorstwo albo co. Wierzchowicki powiedział major w zadumie. Wierzchowicki.No, no. Nie wiadomo, czy to Wierzchowicki zastrzegł się sierżant.Majorowi wyrwało się lekkie wzruszenie ramionami.Jego ogólna wiedza z pewnościąprzewyższała wiedzę wszystkich pozostałych spiskowców z sierżantem włącznie.No,może jeszcze Jacek mógł z nim konkurować, ale Jacka akurat z nami nie było. Wraca pan teraz do tej swojej kukły zarządził. Pani go zawiezie zwrócił się do mnie. Sierżancie, sprawdzicie teren, ten gipsrzuca się w oczy. Długo mam w tym chodzić? spytał Bodzio z niesmakiem.Major przyjrzał mu się przeciągłym, zagadkowym spojrzeniem. Aż się panu noga zrośnie.Młody pan jest i zdrowy, sześć tygodni wystarczy. O rany boskie.! A jeśli pan się wygłupi i pokaże komukolwiek bez gipsu, załatwi pan mnie.Oraznaszego lekarza.On jeszcze jakoś wyjdzie ulgowo, ale ja polecę, kto wie jak daleko,możliwe, że na tamten świat.Albo będę zmuszony zeszmacić się radykalnie, ale chybaraczej zostanę usunięty.Więc jak pan uważa.Bodzio sczerwieniał, zbladł i znów sczerwieniał.Druga kolejna czerwień schodziłaz niego powoli.Popatrzył na majora wzrokiem pełnym treści i pomacał szwedki.Wtrąciłam się, Zaraz, zaraz.Jak lazł w tę stronę, może i rzeczywiście nikt go nie widział, tychdwóch poleciało z wizytą, a potem pognali do szefa ze sprawozdaniem.Bodzio miałluz.Ale teraz już mogą pilnować, ten gips rzeczywiście do bani, w ogóle nie wiem,jak z takim nabojem do mnie wsiądzie.Trzeba mu to zdjąć, ostrożnie przecinając,przemknie się bezszmerowo, bo ewentualny wywiadowca będzie nastawiony nainwalidę.W pokoju ubierze się w to z powrotem i przylepi całość plastrami, plastry138muszą tam mieć, w najgorszym wypadku ukradnie im z apteczki, dla przyzwoitościodkupimy je, pokryjemy koszty, jak nie Jacek, to ja.Słowo daję, że na parę plastrówpieniędzy mi starczy.Do swojej kukły ma parę kroków.Po krótkim namyśle major zaaprobował propozycję.Za pomocą dwóch normalnychnóg Bodzio mógł się znalezć w pokoju pogotowia w ciągu dwóch minut, razem z gipsemmusiałby zostać zawieziony, bo z całą pewnością w Krynicy Morskiej stanowił unikat.Nikt inny nie pętał się tu z niczym złamanym.Jakoś marginesowo pomyślałam, że pracaśledcza zawiera w sobie potworną ilość dodatkowych trudności.Należało to załatwić od razu i z miejsca wyskoczyła kwestia przecięcia.Majornarzędzi do manikiuru nie posiadał, korkociąg i otwieracz do kapsli nie nadawałysię wcale, scyzoryk okazał się za tępy.Zaproponowałam, że skoczę szybko po własnenożyczki, do których mogłam mieć pełne zaufanie.Lubiłam różne tnące przyrządy,bywały mi potrzebne i przeważnie kupowałam je w Danii, wożąc ze sobą bez żadnegosensu w rozmaite podróże.Samochód miałam pod ręką.Kiedy wypadłam z domu z całym kompletem narzędzi, coś mnie nagle chwyciłow żelazną obręcz.Jasne, objęcia Zygmusia, szlag ciężki żeby to trafił.! Teraz-teraz! dyszał gorączkowo. Wszyscy-wszyscy! Razem-razem!Słowa, które rwały mi się z ust, wtłoczyłam w siebie z powrotem z najwyższymwysiłkiem.Musiałam się go pozbyć natychmiast, co za idiotka, żeby nie spojrzeć, czy sięgdzieś tu nie pęta! Dodatkowe siły włożyłam w opanowanie chęci dziabnięcia go tymidłuższymi nożyczkami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]