Podobne
- Strona startowa
- Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)
- Chmielewska Joanna Florencja Corka Diabla (www.ksi
- Chmielewska Joanna Nawiedzony Dom (www.ksiazki4u.p
- Chmielewska Joanna Krowa Niebianska (www.ksiazki4u
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie sukcesu (SCAN dal (2)
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk Maz (www.ksiazki4
- Chmielewska Joanna Przekleta bariera (SCAN dal 770 (2)
- Martel Yann Zycie Pi.BLACK
- Slonimski Antoni Gwalt na Melpomenie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przemalowałsię dla niepoznaki.Najpierw podsłuchał, jak ci zabytkowcy seplenili o scytach, ja rozu-miem, po to właśnie latał po pagórkach, żeby mieć scyty, tego, szczyty, a pod szczyta-mi miało być złoto.Wielkie mi szczyty.Podsłuchał, że podobno już coś złotego znalez-li.Wszystko musiał podsłuchiwać, bo oni już go do siebie nie dopuszczali, chociaż kie-dyś razem z nimi coś robił, a w ogóle dobrze wiedział, że milicja go szuka.Teraz się na-zywał Kozikowski. O Boże, do tej pory zdawało mi się, że rozumiem, ale teraz już nie! jęknęłaOkrętka. Kto się nazywał Kozikowski? Ten Jaworek. No przecież wam mówiłem, że miał lewe papiery! zniecierpliwił się Zygmunt. Nie wszystko ci jedno, jak się nazywał? Wal dalej, mnie pasuje! No więc podsłuchał, że oni tu szukają tych złotych scytów podjął Januszek. Też zaczął latać jak z pieprzem i szukać, od drugiej strony, żeby zdążył przed nimi.Podobno lepiej wiedział, gdzie to ma być, bo ktoś mu coś tam powiedział, gliny gada-ły, że prywatnie to każdy gębę rozpuszcza, tylko urzędowo nikt nic nie wie.On się do-wiedział prywatnie. Pewnie znalazł to dziecko z wisiorkiem mruknęła Tereska. O dziecku nic nie wiem.Nie było mowy.Spieszył się jak na pożar, wziął sobie po-mocników i wmówił w nich, że pracuje naukowo, legalnie, z ramienia ekspedycji arche-ologicznej.Oni w ogóle nie wiedzieli co to znaczy, ale połapali się jakoś, że szuka gro-bu ze skarbem, a to takie ćwoki i żłoby, wymyślili sobie, że chodzi o zwyczajny skarb,53znaczy taką skrzynię ze złotem albo co.Bielmo im padło na rozum.Wysłał ich na po-szukiwania i wytłumaczył, że najpierw muszą być kości i taki staroświecki złom, a do-piero pod tym grobowiec.Sam też szukał.No i oni wywęszyli tu ten grób i postanowi-li ukryć to przed nim, znaczy nie na zawsze, tylko na tyle czasu, aż sami zdążą przeszu-kać.Tymczasem on nadleciał niespodziewanie, bo miał przeczucia, przyjechał tym sa-mochodem, wcale im nie uwierzył, że tu nic nie ma, obejrzał ziemię i przekonał się, żewłaśnie jest. I co? Postanowili go zabić? spytał Zygmunt, bo Januszek uczynił przerwę, prze-magając dławienie. E tam, zabić.! Gdzie ta herbata, dajcie trochę.Chcieli go zmącić albo przygłu-szyć na jaki dzień albo dwa, a przez ten czas poszukać.Myśmy im okropnie przeszko-dzili.Wszystko im przeszkodziło.Oni się bali, że on zaraz poleci i doniesie o grobie tejswojej ekspedycji, przyjadą i zaczną tu pilnować, bo święcie wierzyli, że on szuka służ-bowo.Tak myśleli, śledzili go, pilnowali tutaj, postanowili ogłuszyć go i związać, żebytrochę spokojnie posiedział. Skąd wiesz? Jak to, skąd?! Sam słyszałem, jak zeznawali! Cały czas byłem razem z milicją, a mi-licja od razu ich przepytała.Nie mogli go napadać nigdzie tu blisko, bo ta cholerna mło-dzież, tak mówili, jeszcze o wiele gorzej mówili, zamiast spać, pętała się w nocy po le-sie.No więc porżnęli mu opony w samochodzie, żeby nie mógł odjechać.Jeden czato-wał tu, a drugi robił koła, z tym, że ciężko mu szło, bo kozik miał tępy.Dziwię mu się.No i on akurat wrócił, nadział się na tego, który rżnął te opony i przypalantował muz rozbiegu. To ta morda! wykrzyknęła Okrętka. I te jęki.! No właśnie.Rozmazał go po środowisku naturalnym głównie ze zdenerwowania,bo te opony były prawie nowe.Niezły mieli plan, ale trochę im się pokiełbasiło. Może i niezły, ale głupi zawyrokował Zygmunt. Prymitywy zupełne.No do-brze, a gdzie te twoje zasługi? Jak to gdzie?! oburzył się Januszek. Połowę tego ich planu widziałem na wła-sne oczy! Od razu doprowadziłem milicję do samochodu, wszystko powiedziałem! Zła-pali go, jak przyjechał z wentylami, tym razem na rowerze i miał pożyczoną pompkę.A tego prymitywa dopadli, jak się na niego czaił, bo oni ciągle mieli nadzieję, że im sięjednak tutaj uda.No, ściśle biorąc, to właśnie przestał się czaić.Chciał mu przyłożyćdrągiem, ale prawie nie zdążył.A tego z mordą już wcześniej wzięli z domu, kurował się,on tu blisko mieszka, nie wiem skąd wiedzieli, że to on, ale wiedzieli.Cała szajka z gło-wy i to dzięki nam.Powiedzieli, że będą nam publicznie dziękować. A można wiedzieć, jak załatwiłeś z wentylami? spytała ostrożnie Tereska. Oddałeś je, czy ci zostały na pamiątkę?54 Coś ty, pewnie że oddałem, przecież mówiłem, że oddam! Milicji oddałem. Jak to? Zwyczajnie.Powiedziałem, że pożyczyłem, jak mu były niepotrzebne, a teraz chceoddać, ale wolę przez nich, bo on jest taki zdenerwowany, że jeszcze mi co powie, a janie mogę słuchać takich słów.Od razu dostaję epilepsji. I uwierzyli.?! Dlaczego nie? Epilepsja taka sama dobra rzecz, jak każda inna.Nawet wydawalisię bardzo zadowoleni i obiecali, że mu zwrócą, chociaż właściwie ciągle mu nie są po-trzebne. Boże drogi, żeby się jeszcze okazało, że ten książę tam jest! westchnęła żarliwieOkrętka.Januszek na moment unieruchomił, szczęki. Jaki książę? spytał podejrzliwie. Scytyjski.Może nawet razem z tą barbarzyńską dziewicą.Januszek spojrzał kolejno na Tereskę i Zygmunta. Hej, ona bredzi? On nic nie wie przypomniał Zygmunt. Nie było go tu, niech mu która po-wie, bo ja się nie czuję na siłach.Tereska w dużym skrócie przekazała bratu informacje natury archeologicznej.Janu-szek słuchał uważnie, z aprobatą kiwając głową. No, tośmy mieli ślepe szczęście ocenił. Zbiegło się wszystko jak moje gacieod gimnastyki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]