Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- www mediweb pl data print php id=697
- [eBooks.PL]Praca Magisterska Projekt serwisu informacyjnego WWW
- Andrzej.Sapkowski. .Czas.Pogardy.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Pani.Jeziora.[www.osiolek.com].1
- Stanislaw Lem Glos Pana (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pojechałam tam za ciocią i weszłam do środka.Ciocia miała chyba kłopoty ze schodami.- Co to znaczy, że pojechałaś za mną? Cóż to, ty mnie śledzisz?Justynka przez chwilę milczała potępiająco, powstrzymując się od uwagi, że jeśli ciotka śledzi wuja, ktokolwiek inny może śledzić ją.I byłaby to zwyczajna sprawiedliwość, a nie żadne świństwo.- Tu ciocię zobaczyłam, pod domem, jak ciocia wsiadała do taksówki.Już było widać, że coś nie gra.- To dlaczego mnie od razu nie zatrzymałaś?- Nie zdążyłam - zełgała Justynka bez wahania.- Zresztą, nic by to nie dało, ciocia była bardzo uparta.- No dobrze, i co dalej? - spytała ostrożnie Malwina po krótkim namyśle.Justynka przez czas jej namysłu nalała sobie herbaty i ze szklanką w ręku znów usiadła przy stole.- Dalej ciocia najpierw chciała grać, nie wiem w co, a potem ciocia zasnęła bardzo porządnie.Malwina zachłysnęła się zgrozą.- Między ludźmi.?!- Ależ nie.W damskiej toalecie, na sedesie, i nikt absolutnie cioci nie widział.No owszem, potem, przy wychodzeniu, trzeba było cioci pomagać i wziął w tym udział jeden taki z obsługi kasyna.Ale jemu się wyjaśniło, że ciocia jest chora na cukrzycę i opóźnienie zastrzyku daje takie objawy.Chyba uwierzył, bo ciocia, za przeproszeniem, nie śmierdziała.To znaczy owszem, ale perfumami.Potem dowiozłam ciocię do domu i została ciocia wepchnięta do sypialni, na tapczan, tak że nawet Helenka nie widziała i nic o tym nie wie.Ale z rozbieraniem cioci miałam kłopoty, więc tylko buty i żakiecik.A teraz chciałabym się dowiedzieć, co ciocia mogła mieć na myśli i dlaczego tak się ciocia pchała do kasyna.- Żeby grać.- wyrwało się Malwinie, której zaczęły majaczyć w pamięci jakieś strzępy własnych pragnień i zamiarów.Justynka zdecydowała się zrezygnować z litości.- Nie mogła ciocia tam grać, bo przyszedł wuj.Uważałam, że nie powinien cioci zobaczyć, robiła ciocia nie najlepsze wrażenie.I dlatego wepchnęłam ciocię do toalety.Przez nadmiar i rodzaj uzyskiwanej wiedzy o sobie samej przebiło się w Malwinie przerażenie.- I widział mnie.?!- Właśnie nie.- A ciebie?- Mnie owszem.Pod tym wychodkiem.Ale nie miał mi tego za złe.- No proszę, tobie to nie.- znów wyrwało się Malwinie z pretensją, jednakże ulga pozwoliła jej opanować i ukryć prawdziwe uczucia.- Ale ja byłam trzeźwa - wytknęła Justynka niemiłosiernie.- A co to za różnica.No nie, bardzo dobrze zrobiłaś.- No więc skąd się cioci wziął nagle ten pęd do kasyna i do gry? I to.ta.to.nadużycie alkoholu.?- Chciałam grać - wyznała łzawo Malwina, nadużycie alkoholu usiłując pominąć milczeniem.- W kasynie.Chciałam wygrać dużo pieniędzy.albo chociaż trochę, ale wygrać i mieć.Moje własne.I nie musieć tak ciągle wydzierać z wuja, bo już mi siły brakuje.I możliwe, że coś tam wypiłam ze zdenerwowania, ale tak naprawdę, to mi chodziło o pieniądze.Justynka ponownie powstrzymała się od uwagi, że gdyby ciotka nie wygłupiała się z płaceniem za usługi detektywistyczne, pieniędzy wystarczałoby jej na znacznie dłużej.Chęć ich posiadania, własnych, nie wydzielanych, nie użebranych, rozumiała doskonale, ale wydawało jej się, że słuszniej byłoby podjąć jakąś pracę.No nie, do systematycznej pracy ciotka się nie nadawała.Wuj jej pewnie odmówił kolejnej dotacji i stąd ta rozpacz kasynowa.- O ile pamiętam, ciocia coś mówiła o pelerynce z czarnych norek.- O, właśnie! - ożywiła się Malwina.- Miał mi kupić po tym brydżu i co? Sama widzisz! A, lampa.No i cóż takiego, że lampa, wielki mi koszt, była zapasowa.A ja ciągle jestem ta gorsza!Justynka nagle straciła cierpliwość.- Ja nie chcę być niegrzeczna, ale muszę cioci powiedzieć prawdę - rąbnęła energicznie, nie zauważywszy powrotu do domu Helenki.- Ciocia, bardzo mi przykro, powinna schudnąć.Żadna pelerynka nie będzie na cioci dobrze wyglądała, bo nadwaga bije w oczy, a nie strój.Na miejscu cioci ja bym najpierw schudła, a potem się dopiero pokazała w czymś ekstra, żeby było widać, że to ma sens.A nie tak!- Święte słowa Justynka mówi - odezwała się z kuchni Helenka.- Sama bym to pani powiedziała, ale nie śmiałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]