Podobne
- Strona startowa
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Andrzej Ziemiański Pomnik Cesarzowej Achai t2
- Drzewinski Andrzej Stalo sie ju Zbior 29
- Bednarz Andrzej Medytacja teoria i praktyka
- Borun Krzysztof , Andrzej Trepk Proxima
- Andrzejewski Jerzy Ciemnosci kryja ziemie
- Krzysztof Borun, Andrzej Trepka Proxima
- Andrzej Pilipiuk Kroniki Jakuba Wedrowycza
- Bradford Barbara Taylor Głos serca
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za dużo widział.Zabierzcie go do Filippy, ona zadecyduje.Skujciego.- Nie ma takiej potrzeby - rzekł pozornie ospale Dijkstra.- Odpowiadam zaniego.Doprowadzę go, dokąd należy.- Zwietnie się składa - kiwnął głową Detmold.- Bo my nie mamy czasu.Chodz, Keira, tam na górze sprawy się komplikują.- Ależ zdenerwowani - mruknął redański szpieg, patrząc za odchodzącymi.-Brak wprawy, nic innego.A zamachy stanu i pucze są jak chłodnik z botwinki.Należyje spożywać na zimno.Idziemy, Geralt.I pamiętaj: spokojnie, godnie, bez awantur.Nie każ mi żałować, że nie kazałem cię zakuwać ani pętać.- Co tu się dzieje, Dijkstra?- Jeszcze się nie domyśliłeś? - szpieg szedł obok niego, trzej Redańczycytrzymali się z tyłu.- Powiedz no szczerze, wiedzminie, jak to się stało, żeś tu sięzjawił?- Bałem się, że nasturcja uschnie.- Geralt - Dijkstra spojrzał na niego krzywo.- Wpadłeś w gówno z głową.Wynurkowałeś i trzymasz usta nad powierzchnią, ale nogami wciąż nie sięgasz dnaszamba.Ktoś podaje ci pomocną dłoń, ryzykując, że sam się powala i osmrodzi.Poniechaj tedy głupawych żartów.To Yennefer kazała ci tu przyjść, tak?- Nie.Yennefer śpi w cieplutkim łóżku.Czy to cię uspokoiło?Olbrzymi szpieg odwrócił się gwałtownie, chwycił, wiedzmina za ramiona iprzyparł go do ściany korytarza.- Nie, nie uspokoiło mnie to, ty cholerny durniu - za-syczał.- Czy ty jeszcze niepojąłeś, palancie, że przyzwoici, wierni królom czarodzieje nie śpią dzisiejszej nocy?%7łe w ogóle nie kładli się do łóżek? W cieplutkich łóżkach śpią przekupieni przezNilfgaard zdrajcy.Sprzedawczycy, którzy sami szykowali pucz, ale na pózniej.Niewiedzieli, że przejrzano ich plany i uprzedzono zamiary.I oto właśnie wyciąga się ichz ciepłych betów, wali kastetem w zęby, nakłada na łapy obrączki z dwimerytu.Zdrajcy są skończeni, pojmujesz? Jeżeli nie chcesz pójść na dno razem z nimi,przestań udawać idiotę! Czy wczoraj wieczorem Vilgefortz skaptował cię? Czy możejuż wcześniej skaptowała cię Yennefer? Gadaj! Szybko, bo gówno zaczyna zalewaćci usta!- Chłodnik z botwinki, Dijkstra - przypomniał Geralt.- Prowadz mnie do Filippy.Spokojnie, godnie i bez awantur.Szpieg puścił go, cofnął się o krok.- Idziemy - powiedział zimno.- Tymi schodami, w górę.Ale rozmowędokończymy.Obiecuję ci to.***Tam, gdzie łączyły się cztery korytarze, pod podtrzymującą sklepieniekolumną, było jasno od latarni i magicznych kuł.Tłoczyli się tu Redańczycy iczarodzieje.Wśród tych ostatnich byli członkowie Rady - Radcliffe i SabrinaGlevissig.Sabrina, podobnie jak Keira Metz, była w szarym męskim stroju.Geraltzrozumiał, że w przeprowadzanym na jego oczach puczu można rozróżniaćstronnictwa po uniformach.Na posadzce klęczała Triss Merigold, schylona nad ciałem leżącym w kałużykrwi.Geralt poznał Lydię van Bredevoort.Poznał ją po włosach i po jedwabnej sukni.Z twarzy nie rozpoznałby jej, bo to już nie była twarz.Była to ohydna, makabrycznatrupia maska, błyszcząca odsłoniętymi aż do połowy policzków zębami izniekształconą, zapadniętą, zle pozrastaną kością żuchwy.- Zakryjcie ją - powiedziała głucho Sabrina Glevissig.- Gdy skonała, rozwiała się iluzja.Cholera, zakryjcie ją czymś!- Jak to się stało, Radcliffe? - spytała Triss, cofając rękę od pozłacanejrękojeści sztyletu tkwiącego poniżej mostka Lydii.- Jak to się mogło stać? Miało obyćsię bez trupów!- Zaatakowała nas - mruknął czarodziej, opuszczając głowę.- Gdywyprowadzano Vilgefortza, rzuciła się na nas.Powstało zamieszanie.Sam niewiem, w jaki sposób.To jej własny sztylet.- Zakryjcie jej twarz! - Sabrina odwróciła się gwałtownie.Zobaczyła Geralta, jejdrapieżne oczy zalśniły jak antracyty.- Skąd ten się tu wziął?Triss poderwała się błyskawicznie, przypadła do wiedzmina.Geralt ujrzał tużprzed twarzą jej dłoń.Potem zobaczył błysk i łagodnie pogrążył się w ciemności.Poczuł rękę na kołnierzu i gwałtowne szarpnięcie.- Trzymajcie go, bo upadnie - głos Triss był nienaturalny, brzmiał w nimudawany gniew.Szarpnęła nim ponownie, tak by na moment znalazł się tuż przy niej.- Wybacz - usłyszał jej prędki szept.- Musiałam.Ludzie Dijkstry przytrzymali go.Poruszył głową.Przestawiał się na inne zmysły.W korytarzach panował ruch,powietrze falowało, niosło zapachy.I głosy.Sabrina Glevissig klęła, Triss mitygowałają.Zmierdzący koszarami Redańczycy wlekli po podłodze bezwładne ciałoszepczące jedwabiem sukni.Krew.Zapach krwi.I zapach ozonu.Zapach magii.Podniesione głosy.Kroki, nerwowy stukot obcasów.- Pospieszcie się! To wszystko zbyt długo się ciągnie! Powinniśmy już być wGarstangu! Filippa Eilhart.Zdenerwowana.- Sabrina, znajdz prędko Marti Sodergren.Jeśli będzie trzeba, wyciągnij ją złóżka.Z Gedymdeithem jest zle.To chyba zawał.Niech Marti się nim zajmie.Ale niemów niczego, ani jej, ani temu, z którym śpi.Triss, odszukaj i sprowadz doGarstangu Dorreggraya, Drithelma i Carduina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]