Podobne
- Strona startowa
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Andrzej.Sapkowski. .Czas.Pogardy.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Pani.Jeziora.[www.osiolek.com].1
- Reichs Kathy Dzien smierci (2)
- Andrzejewski Jerzy Ciemnosci kryja ziemie
- King Stephen Miasteczko Salem (2)
- Ks. Rajmund Pietkiewicz Doktorat Pismo ÂŚwięte w j.pol. w latach 1518 1638
- Philip K. Dick, Roger Zelazny Deus Irae
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ksiądz Paweł się podniósł.Trzej prze-ciwnicy leżeli na ziemi.Jeden trzymał twarz w dłoniach i skowyczał.Drugi spo-czywał kawałek dalej, z własną sztachetą wbitą w bebechy, ale wyglądało na to, żeniespecjalnie głęboko.Trzeci usiłował właśnie wstać na czworaka.Jakub kopnąłgo w twarz kaloszem i wróg opadł na ziemię.Egzorcysta amator podniósł z ziemisiekierę.Podszedł do drzwi. Lepiej otwórzcie powiedział.Z wnętrza dobiegł odgłos przesuwania czegoś ciężkiego.Jakub zawył ponow-nie i zaczął rąbać drzwi. Czy tak można? zagadnął ksiądz. Chyba nas tu nie chcą. Oni nie, umierający tak.Drzwi padły.Za drzwiami stał ciężki kredens.Jakub rąbał z furią i niebawemusunął przeszkodę.Zapalił latarkę i poświecił do środka.Z pokoju na wprost wyj-153rzał najstarszy wróg z dubeltówką w dłoni.Egzorcysta zbił duchownego z nóg.Kula przeleciała im nad głowami.Wyciągnął z kieszeni odrapany rewolwer i od-dał kilka strzałów do środka.Dubeltówka odezwała się ponownie.Poderwał sięz ziemi i wskoczył do wnętrza.Księdza dobiegły odgłosy gwałtownej bijatyki.Wstał, otrzepał sutannę i zaczął chyłkiem wycofywać się w stronę szosy.Odgłosybijatyki urwały się.Przez połamane deski przeskoczył Jakub. Droga wolna powiedział dumnie. Chyba. zaczął Markowski, ale oczy egzorcysty zwęziły się naglew szparki, a w jego dłoni błysnęła broń. Do środka powiedział tak, jak do konia, łagodnie, ale z naciskiem wy-kluczającym nieposłuszeństwo.Weszli.Stary leżał pod ścianą i wyglądało na to, że usiłuje dojść do siebie.Potrząsał głową, ale na jego twarzy nie było oznak, że to pomaga.Jakub kopnąłdrzwi.Były zamknięte.Strzelił pod klamkę, a potem kopnął je jeszcze raz.Zna-lezli się w pokoju.Przy łóżku, na którym leżał jakiś starzec, stało trzech ponurychfacetów. Spadać powiedział Jakub.Zamiast zastosować się do prośby, skoczyli na niego.Aańcuch uderzyłw krzyż.Zostali sprowadzeni do parteru.Resztę załatwił kaloszami.Po chwiliprzestali zdradzać oznaki życia.Wypchnął ich na korytarz i zamknął drzwi.Na-stępnie przesunął ciężką szafę, a drugą zasłonił okno.Podszedł do leżącego nałóżku. Mychajło, to ja, Jakub. Jakub, kumplu, myślałem, że już cię nie doczekam. Przyprowadziłem księdza. Dziękuję. Proszę teraz go wyspowiadać powiedział do duchownego. A ja po-pilnuję drzwi.Chory mówił z wysiłkiem, powtarzając kanon spowiedzi.Wreszcie dotarł doczęści poświęconej grzechom. Zgrzeszyłem przeciw pierwszemu przykazaniu powiedział z wysiłkiem.A potem oczy wywróciły mu się do góry i skonał. Za pózno powiedział egzorcysta i opatrzył swoją wypowiedz przekleń-stwem. Nie, chciał się wyspowiadać, będzie mu zaliczone uspokoił go ksiądz. Jeśli tam, na górze egzorcysta zazezował na sufit. Jeśli tam go chcieli,to nie mogli poczekać? Nie nam o tym roztrząsać. Dobra.Bierzemy ciało i wychodzimy. Zaraz, po co nam ciało? %7łeby je po chrześcijańsku pochować, oczywiście!154 A rodzina? Rzeczywiście.Zapomniałem o tej hołocie, ale jeśli spróbują go zatrzymać,to wystrzelam im dziurki w uszach na kolczyki. Ale czy oni nie zadbają o pochówek? O, jak cholera.Sam ksiądz widział. Zaraz.To, że nas nie lubią, o niczym nie świadczy.Egzorcysta podszedł blisko niego.Stali twarzą w twarz. Pokój jest zbyt mały i słyszałem, co mówił.Zresztą, znałem jego grzechy. To znaczy? Oni złamali pierwsze przykazanie.I nie tylko oni.Ale do kościoła chybago przyniosą.Możemy iść.Duchowny ruszył w stronę drzwi. Nie tędy.Odsunął szafę blokującą dostęp do okna.Wybił kolbą szybę. Słuchajcie powiedział do tych, którzy czaili się w mroku. Nie ma jużpowodu, żebyście na nas polowali.Mychajło nie żyje i zdążył się wyspowiadać.Liczę do pięciu, a potem wychodzimy.Każdy, kto znajdzie się w zasięgu mojegowzroku, umrze.W odpowiedzi nadleciał kamień.Trafił go w twarz, ale on jakby tego nie po-czuł. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć! policzył głośno, a potem wyjął z kieszenigranat i wyrwawszy zawleczkę, wyrzucił za okno.Wybuch oświetlił walące sięzabudowania, a podmuch wybił resztę szyb.Jakub skoczył oknem, a potem po-mógł wydostać się duchownemu, który zaplątał się w sutannę.Pod ich nogamileżało coś miękkiego.Chyba ciało.Obiegli budynek dookoła.Motor płonął. Cholera zawył Jakub Przegięliście pałę.Na ziemię! rozkazał du-chownemu.Z przytroczonej do pasa sakwy wydobył kilka lasek dynamitu z lontami.La-ski wsadzono fachowo w metalowe rurki.Zapalił pierwszy lont i wrzucił ładunekprzez wyłamane drzwi do wnętrza domu.Eksplozja podrzuciła do góry dach i spo-wodowała popękanie ścian.Kolejną laskę wyekspediował silnym rzutem w stronęstodoły.Złożyła się jak domek z kart.Nadal nikt się nie pojawiał. Dobra, wynosimy się rozkazał leżącemu.Ruszyli szybkim krokiem.Przed nimi wyrósł płot od ogrodu.Ustąpił pod cio-sem siekiery.Zaraz za ogrodzeniem stał stary volkswagen garbus.Wędrowyczwywalił siekierą szybę, otworzył drzwiczki, rozbił stacyjkę i zwarł na krótko dru-ty.Silnik zagrał. Proszę wsiadać zachęcił. Ale to kradzież.Ja. Ksiądz nie będzie miał grzechu, bo to pod przymusem w ciemnościznowu błysnęła odrapana lufa.155Ruszyli ze znaczną szybkością przez podwórko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]