Podobne
- Strona startowa
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Andrzej.Sapkowski. .Czas.Pogardy.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Pani.Jeziora.[www.osiolek.com].1
- Norton Andre Czarodziejka ze Swiata Czarowni
- Ranke Heinemann Utu Nie i Amen
- Kozniewski Kazimierz Rehabilitacja
- Huberath Marek S Miasta pod skala
- Zola Germinal
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widocznie Igor już od kilku dni spodziewał się trzęsienia ziemi, uporządkował zasadnicze materiały i przygotował je do wysłania na powierzchnię w razie katastrofy Dżdżownicy.Załadowanie iglic zajęło Suzy nie więcej niż kwadrans.Ale te piętnaście minut, kiedy każdy szmer wydawał się zapowiedzią nowych wstrząsów, kosztowało dziewczynę niemało wysiłku woli.— Wszystko przygotowane — zameldowała wreszcie Igorowi.— Co ci się stało, Suzy? — dopiero teraz zauważył krew na jej twarzy.— Skaleczenie.W czasie tych wstrząsów.Nic groźnego.— Trzeba zrobić opatrunek.Zeskoczył pośpiesznie z'fotela i otworzywszy umieszczoną w ścianie apteczkę, wyjął butelkę ze środkiem dezynfekcyjnym i plaster opatrunkowy.— Nachyl się! Tak.Dobrze.A teraz słuchaj — mówił oczyszczając ranę.— Sytuacja nie jest najlepsza, choć statek, jak sądzę, uniknął szczęśliwie większych uszkodzeń.W najbliższych godzinach należy spodziewać się dalszych wstrząsów.Przyrządy stwierdzają istnienie znacznych napięć w skałach.Gorzej, bo odbiorniki akustyczne rejestrują trzaski charakterystyczne dla zbliżającego się trzęsienia ziemi.Miejmy nadzieję, że będą to wstrząsy słabsze niż ten ostatni.— Dlaczego stoimy w miejscu? Czy nie możemy tak jak przedtem wydostać się z niebezpiecznej strefy?— Niestety nie.Wówczas układ warstw, jak i struktura mineralna skał, a ponadto bliskość półpłynnej magmy stwarzały poważne szansę wydostania się z zagrożonego terenu.Rozwinięcie jak największej szybkość było konieczne, aby wyprzedzić prędkość osuwania się warstwy skalnej.Teraz mamy do czynienia nie z powolnym przesuwaniem się skał, lecz z gwałtownymi wstrząsami.Wokół otaczają nas pokruszone, olbrzymie bloki granitu.Jeśli w chwili wstrząsu będziemy przekraczać szczelinę między blokami i bloki się przesuną — statek zostanie rozcięty.W tej chwili znajdujemy się wewnątrz bloku, w znacznej odległości od.szczeliny — dodał spostrzegłszy lęk w oczach Suzy.— Sądzisz, że obecne trzęsienie ziemi jest typu wulkanicznego czy też są to jakieś ruchy górotwórcze? — zapytała.— Niewątpliwie typu wulkanicznego.Ale to, iż wystąpiło właśnie teraz, nie jest przypadkiem.— Co przez to rozumiesz?— Przyczyną jesteśmy my, nasza Dżdżownica.Oczywiście przyczyną pośrednią, ściślej mówiąc, przyśpieszającą kataklizm.Wstrząsy na tym terenie w ostatnich kilku tysiącleciach występowały wielokrotnie.Miałaś przykład z tym uskokiem w lodzie.Magma przeciska się powoli w górę, gromadzą się gazy, rosną napięcia w warstwach.Ale naprężenia, jakie tu zastaliśmy, mogłyby jeszcze narastać kilkadziesiąt lat.Nasza działalność, kruszenie i topienie, to wprawdzie kropla, ale właśnie przysłowiowa kropla, która przepełnia czarę.Wystarczyło, że podcięliśmy przypadkowo oparcie dla skał w jakichś czułych miejscach, a proces wzrostu napięć spotęgował się niepomiernie.Dlatego rozsądniej będzie w tej chwili nie poruszać się, gdyż moglibyśmy sami ściągnąć na siebie katastrofę.Boję się nawet wysyłać sondy.— No, a jak się stąd wydostaniemy?— Musimy poczekać przynajmniej kilka dni, aż uspokoi się obecne ognisko wstrząsów.— Gdzie ono jest?— Dwa kilometry stąd.W pobliżu tego wielkiego zbiornika magmy, który omijaliśmy przed pięcioma godzinami.— Jeśli wybuch nastąpiłby wówczas, gdy byliśmy w pobliżu tego miejsca.— Daj spokój z tym, co by było, gdyby.— uciął dyskusję geolog.Minęły cztery dni, jakże ciężkie i męczące dla dwuosobowej załogi statku, uwięzionego wśród warstw skalnych na głębokości 9 tysięcy metrów pod ziemią.Jedyne wydarzenia to czterokrotne powtórzenie się wstrząsów.Wprawdzie stawały się one coraz słabsze, ale to, że wyczekiwali na nie w nerwowym napięciu, było jeszcze jedną torturą długich godzin.Suzy, mniej odporna psychicznie od Igora, łatwiej ulegała atmosferze niepewności.Próbowała pójść w ślady geologa i zająć się systematycznym opracowywaniem zebranych materiałów, ale jakoś nie mogła nawet na krótko zapomnieć o rzeczywistości.W miarę jak czas upływał, coraz trudniej było jej się skupić.Opadały ją ponure myśli i refleksje.Igor zdawał sobie sprawę ze stanu psychicznego Suzy.Obserwując ją od dłuższego czasu, jeszcze w okresie wspólnych badań planetoid, wiedział, jak ciężko przeżywa rozłąkę z Władem.Próbował nawet skłonić ją do poczynienia jakichś kroków, które prowadziłyby do rozwiązania męczącego konfliktu, ale Suzy wyraźnie unikała rozmowy na ten temat.Potem wypadek Zoe skomplikował wszystko./Teraz, w ostatnich dniach, zrozumiał, że spokój Suzy był tylko pozorny, że nadal tęskni do Kaliny, choć stara się to ukryć nawet przed ssmą sobą.Rozumiał też, że zwłaszcza w obecnej sytuacji szczera, otwarta rozmowa jest konieczna.Jeśli przymusowy postój przeciągnie się jeszcze tydzień albo i dwa.Nie wolno mu było dopuścić do całkowitego załamania się dziewczyny.W nocy z czwartego na piąty dzień postoju, gdy Suzy długo przewracała się na swoim tapczanie nie mogąc zasnąć, Igor postanowił jasno postawić sprawę.— Ciągle myślisz o nim? — powiedział półgłosem, jakby kontynuując jakąś rozpoczętą rozmowę.Zamarła w bezruchu.Dopiero po dłuższej chwili odpowiedziała cicho:— Skąd wiesz?.— Wczoraj przez sen powtarzałaś jego imię.Bardzo ci ciężko? — zapytał zaskakująco ciepło.— Bardzo.— A jednak tak nie można.Pomyśl.Zastanów się, czy to ma sens?.— wrócił do swego zwykłego,' rzeczowego tonu.— Ja już się z tym pogodziłam.— powiedziała bez przekonania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]