Podobne
- Strona startowa
- MAREK KRAJEWSKI Edward Popielski 03.Liczby Harona (2011)
- Oramus Marek Senni zwyciezcy (SCAN dal 969)
- Marek Holynski E mailem z Doliny Krzemowej (2)
- Marek Holynski E mailem z Doliny Krzemowej
- Oramus Marek Senni zwyciezcy
- Oramus Marek Hieny cmentarne (2)
- Eddings, Dav
- IBM TCP IP tutorial
- Lewis Susan Skradzione marzenia
- Ogniem i mieczem t.2 Sienkiewicz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wkrótce zgubił drogę trudno byłoby mu wrócić pod bramętamtego domu.Nawet przerazliwy zgrzyt tramwaju na zakręcie torów, na skrzyżowaniu,nie przerwał rozmyślań Adamsa.Jaki znak chciała mu dać Mila? Ta jej prośba w ostatnich słowach.Do czego jązmuszono? Cały wieczór zachowywała się dziwacznie.Owszem, poszedł za nią, aleprzecież niczym jej nie prowokował.Wcześniej myślał, że to ona zachowuje sięnienaturalnie, bo robi to, co na jej miejscu powinna robić druga żona, jednak ostatniesłowa temu zaprzeczyły.A jeśli została celowo podstawiona przez Pana z Morza? Jeśli to był jego sabotaż?Gruby z pewnością prowadzi swoją politykę w Mieście pod Skałą.Pytania cisnęły się dziesiątkami, lecz na żadne z nich nie potrafił znalezćzadowalającej odpowiedzi.Z wyjątkiem jednego: czy wrócić do Ochrony Ludności.Wystarczyło przeliczyć pozostałe pieniądze, by odpowiedz nasunęła się sama.Milazamknęła drzwi, Liliane nie sfrunie z nieba, aby go nakarmić i skryć pod jakimś dachem;z Natalią pewnie jest jeszcze gorzej, reszta znanych mu w tym mieście osób przebywaw więzieniu.Kompleks gmachów Ochrony Ludności wyrastał z ziemi jak wzgórze.Mógłkonkurować z Janycułem.Z pewnością funkcjonariusze siedzący w biurach nanajwyższych piętrach mogli oglądać imprezy w Ogrodach Przewodniczącego Nero.Trudno dziwić się rozmiarom tego gmaszyska, skoro obywatele Miasta pod Skałą byli tutak częstymi gośćmi.Adams podszedł do małych blaszanych drzwi w litym murze pozbawionym okien,a wyciętych tuż poniżej budki strażniczej.Najpierw zapukał, ale nie było żadnej reakcji,więc załomotał, aż echo poszło od blachy. Czego tam na dole!? zawołał wreszcie strażnik na gniezdzie. Przyszedłem się zameldować u Człekousta. Nie jesteś oczekiwany. Przekażcie, że przyszedł Adams.Na pewno mnie wpuszczą. Czy wy myślicie, że ja, ot tak sobie, zaraz mogę skontaktować się z samymnadkomendantem? Może być przodownik Ciaken, nadzwiadowca Bieleń, może być też śledczy Ribnyjalbo funkcjonariusz Clfugg. Skąd znacie tyle nazwisk? Znam ich wszystkich osobiście.Dajcie choć jednego z nich do bramy.Strażnik nie odezwał się więcej.Zapanowała cisza.Adams cierpliwie czekał.Pięć,dziesięć, piętnaście minut.Wiedział, że oni tam mają niesamowity bałagan, jednakwreszcie zaczął się niepokoić. Mają teraz posiłek odpowiedział w końcu strażnik. Zaraz ktoś podejdzie.W końcu drzwi otworzono, a wychyliły się z nich kłapiące żarłocznie pyskisłużbowych rottweilerów.Na szczęście funkcjonariusz zdołał okiełznać psy i odciągnąćod drzwi. Wchodzcie, Adams! rzucił nieznany lewtan.Miał twarz pozbawioną zmarszczeki brwi, jakby ktoś naciągnął mu na głowę maskę przeciwgazową z cienkiej gumy.Adams ostrożnie ominął rozwścieczone bestie.Funkcjonariusz szamotał sięz zamkiem, zarazem próbując utrzymać służbowe psy.Wreszcie skinął głową, by Adamsposzedł za nim. Do kogo idziemy? Do samego nadkomendanta.Macie szczęście, że znalazł dla was chwilkę czasu.Człekoust spojrzał na wchodzącego Adamsa znad papierów rozłożonych na biurku. To znowu wy? Czego chcecie? burknął. Przecież załatwiłem dla was wszystko,co chcieliście.Możecie nawet wejść na Most.Trzy dni wytrzymaliście na wolnościi znowu zawracacie mi głowę. Nie odejdę bez Renaty.A ceny w mieście są tak wysokie, że pieniądze skończą misię za parę dni. Wy znowu swoje: Renata i Renata, bez Renaty, bez Renaty. Nadkomendantskrzywił się, przedrzezniając Adamsa. Proszę o przyjęcie mnie z powrotem jako rezydenta, póki sytuacja się nie wyjaśni. Może chcecie jeszcze celę trzydzieści trzy oraz Ibn Khaldouniego jako sąsiada? Jeśli jest na wolności, to nie, jednak jeśli nadal tu przebywa, to bardzo chętnie. Czy wy sobie myślicie, że my tutaj będziemy spełniać wszystkie wasze zachcianki? Twarz mu pokraśniała.Wyrazniej rysowały się blizny.Adams nie odpowiedział.Człekoust się uspokoił. Dostaniecie swój apartament trzydzieści trzy.Może nawet siedzi jeszcze tam tenwasz kumpel.Będzie tak samo, chociaż z jedną różnicą: odtąd płacicie za pobytw pomieszczeniach Ochrony Ludności. Machnął ręką, żeby Adamsa wyprowadzono,a sam opuścił wzrok na papiery.179.Cela znajoma, kubeł opróżniony, nie śmierdziało; dodano nawet miednicę na zbitymz nieheblowanych desek taborecie.Tyle że nikogo w celi nie było.Ribnyj zapytanyburknął, że stary włóczy się po mieście, ale na wieczór pewno wróci.Ibn Khaldouni rzeczywiście zbudził go na kolację.Adams powoli przytomniałz drzemki, gramoląc się z podłogi. Byłeś tak długo na przesłuchaniu? spytał stary. Nie.Wypuścili mnie na wolność, ale wróciłem. He, he, he.Kiedyś mi zarzucałeś, że siedzę tu dobrowolnie, a sam wróciłeś do tegośmierdzącego pierdla. Forsa mi się kończyła.Musiałem wrócić. Powód nieważny, ważna decyzja.Adams wziął się za miskę przesłodzonego grysiku.Spytał Ibn Khaldouniego o to, kto mógłby być demonicznym przybyszemnakłaniającym władcę do zmiany obyczajów w Mieście pod Skałą. Ty jesteś specem od mechanitonów.Może on podejrzał to w twoich myślach,spodobało mu się i teraz to wykorzystuje.Oni tak często robią. Czyli że przeze mnie ludność Miasta pod Skałą znacznie zbiednieje? Na to wychodzi.I na dodatek stałeś się tu mocno nie lubianą osobą. Stary zawinąłsię w koc i nie odezwał więcej.Z rana, po śniadaniu, Ibn Khaldouni naciągnął swoją połataną kurtkę i palnął pięściąw drzwi, aż blacha załomotała, i jednocześnie uśmiechnął się do Adamsa. Tak oto wolny człowiek wychodzi na spacer powiedział i jeszcze raz przyłożyłkułakiem. To zwykła procedura. Jak się zmienił.Zupełnie jakbym rozmawiał z innym człowiekiem.Wolność czynicuda , pomyślał Adams. Wczoraj był normalniejszy.Ribnyj otworzył drzwi i bez słowa wyprowadził Ibn Khaldouniego z celi. Wrócę na wieczór rzucił filozof już z korytarza.Adams cały dzień nudził się w samotności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]