Podobne
- Strona startowa
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Delinsky Barbara Ogród marzeń
- Stephen King Marzenia i Koszmary 2 (3)
- Stephen King Marzenia i Koszmary 2 (4)
- Stephen King Marzenia i Koszmary 2
- Stephen King Marzenia i koszmary 2 (2)
- Suworow Wiktor Kontrola (2)
- Chalker Jack L Polnoc przy studni dusz
- R07 04
- Antoni Macierewicz Raport o dzialaniach WSI
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do tego drugi zespół operatorów.Nie, Matthew.Słyszałeś, co mówił Frank.Budżetu nie można przekroczyć i mogęwydawać pieniądze tylko na to, co jest absolutnie konieczne.445RLTRozmowa odbywała się w hotelowym barze, więc Matthew musiał sięhamować, by nie mówić podniesionym głosem. Czy będę musiał się tłumaczyć z każdego zdjęcia w tym cholernymfilmie? syknął. O to ci chodzi? Chcesz mi po prostu wejść na głowę.Cierpliwość Stephanie była już na wyczerpaniu.Opanowała się jednaki wybuchnęła śmiechem.Na szczęście Matthew nie wrócił już tego wieczorudo nie dokończonej rozmowy. Powiedz mi zapytała Stephanie, kiedy po pewnym czasie znalezlisię w swoim pokoju dlaczego poleciłeś Marion, żeby nie rozstawała się zBronwen? Stephanie! Może darowalibyśmy sobie rozmowę o tej dziewczynie?Jest pózno, jestem zmęczony i nie mam ochoty na następną kłótnię. Kłótnię? Dlaczego mielibyśmy się kłócić? Zawsze tak jest, ile razy wymienisz imię Marion.Stephanie zamilkła.Uświadomiła sobie, że on istotnie ma rację, iuznała to za swój błąd.Pomimo, że Matthew zaproponował jej małżeństwo,nie potrafiła pozbyć się uczucia irracjonalnej zazdrości i ciągłego poczucianiepewności.Pózniej, kiedy leżeli już w łóżku, wplotła palce w jego włosy ipowiedziała: Wiesz o tym, że jestem ogromnie przywiązana do Marion. Tak, wiem. Chciałam cię przeprosić. Za co? Marion telefonowała rano i prosiła, żebyś do niej zadzwonił, a ja cio tym nie powiedziałam.Matthew usiadł raptownie.446RLT Dzwoniła rano, a ty mi dopiero teraz o tym mówisz? Matthew, na litość boską, dlaczego jesteś taki zły? Jestem zły z powodu tej twojej cholernej zazdrości powiedziałprzez zaciśnięte zęby. Dokąd idziesz? Do recepcji, żeby zadzwonić do Marion. Dlaczego nie zadzwonisz stąd? Nie mogę.I proszę cię, daj mi teraz spokój.Zanim Stephanie zdążyła coś powiedzieć, wyszedł z pokoju.Rozdział 18447RLTRozdział 18Dochodziła czwarta po południu, kiedy Paul, trzymając w rękuowiniętą w szary papier paczkę, wyszedł z kawalerki Harry ego Freemantleaw Pimlico.Zaczynała się już pora wzmożonego popołudniowego ruchu irozgrzane upałem powietrze nasycone było kurzem i spalinami.Skręcając wEbury Street, podrzucił radośnie paczkę i zaczął gwizdać.Wszystkoprzebiegało świetnie, zgodnie z planem, nie musiał się już niczym kłopotać.Pierwsza książka oddana została do druku, a praca nad drugą, teraz kiedyMadeleine i Harry pomogli mu zdobyć tyle doświadczeń i nowych wrażeń,przebiegała z taką łatwością jak nigdy.Pomimo to dzisiejsze spotkanie byłoniezbędne.Dopiero po nim mógł mieć całkowitą pewność, że książka ukażesię już za sześć tygodni.To znaczy ukaże się w Anglii, natomiast w Stanacho miesiąc pózniej.Zabawne, jak szybko może zmienić się sytuacja, jeślizastosuje się odpowiednie bodzce.Rozmyślając o zdarzeniach z ostatnich godzin i w ogóle o wszystkim,co zaszło pomiędzy nim i Harrym, Paul się skrzywił.Nie miał pretensji dosiebie za to, że zrobił coś, co jeszcze miesiąc temu uznałby za szczególnieodrażające.Niesmak budził w nim Harry swoją uległością.Uważał, żemężczyzna o takiej jak on pozycji powinien mieć więcej godności.Oto jaknisko można upaść z powodu uczucia.Pomyślał o tym, na co sam pozwolił Madeleine tamtego wieczoru powyjściu Harry ego.Można by to uważać za wyjątkowo poniżające, chociażnie wiedział, jak ona to odebrała.Dla Paula było to raczej ekscytującedoświadczenie, co nie znaczy, że chciałby, aby zostało powtórzone.Uległość, jaką wykazał, pozwalając jej w taki sposób wyładować gniew,niebywale poszerzyła granice wiążącego ich erotyzmu.Zabawne, że448RLTMadeleine zmieniła się od tej nocy.Stała się bardziej powściągliwa i mniejpewna siebie.Ograniczyła swe towarzyskie kontakty, odrzuciła nawet jakieśpropozycje pozowania do zdjęć.Z drugiej strony wielkie nadzieje wiązała zkampanią reklamową nowych perfum.Jeśli chodzi o ich wzajemne stosunki, to odnosił wrażenie, żeMadeleine kocha go bardziej niż kiedykolwiek, stała się jeszcze mocniejuzależniona uczuciowo od niego.Zdawało się, że w pustej rosyjskiej lalceobudziło się wreszcie serce i sumienie, które podobnie jak jej umysł,podporządkowały się jemu.Ponadto Madeleine, o czym zresztą niewiedziała, była teraz zależna od niego finansowo.On z kolei ciągle nie mógłzrozumieć, jak to się stało, że pozwolił się tak ujarzmić.Jej obsesyjnamiłość do niego, jej żarliwe pragnienie zaprowadzenia obojga na szczytykariery były dla niego tak ujmujące, że teraz nie wyobrażał sobie życia bezMadeleine.Już sam widok jej twarzy wywoływał w nim tak żywe reakcje,że niekiedy wbrew sobie, wbrew przekonaniu, że panuje nad swymiemocjami, odnosił wrażenie, jakby kochał ją zbyt mocno.Ale dlaczego,pomimo tych uczuć, ogarniała go tak często gwałtowna chęć zranienia jej?To pytanie zadawał sobie setki razy i odpowiedz zawsze była ta sama: tachęć dowodzi, że stał się człowiekiem, który potrafi uwolnić się od uczuć nawet własnych.Były one dla niego jedynie środkiem prowadzącym doprzeżyć, które zostaną pózniej przeniesione na papier.Wydawało mu sięzresztą, że bez tych przeżyć nie potrafiłby pisać.Mimo że przed wyjściem wziął prysznic, wsiadając do samochoduciągle czuł na sobie zapach Harry ego.Nie podniecało go to jednak.Rzuciłpaczkę na siedzenie obok i uruchomił silnik.Teraz, kiedy wydanie książki było już pewne, mógł zerwać z Har rym.Zagrożony tym Harry stałby się oczywiście jeszcze bardziej uległy.449RLTSkończyłyby się jednak popołudniowe spotkania, pomyślał z odrobiną żalu,przypominając sobie dotknięcie szorstkich męskich rąk na swoim ciele.Po przyjezdzie na miejsce zostawił samochód na parkingu, wziąłpaczkę i wszedł do domu.Zaraz po wejściu do holu poczuł chara-kterystyczny zapach dezodorantów, które rozpylała kobieta sprzątającamieszkanie.Idąc w stronę kuchni, usłyszał jakieś odgłosy dobiegające z salonu.Przystanął i otworzył drzwi.Zobaczył Madeleine siedzącą przed włączonymtelewizorem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]