Podobne
- Strona startowa
- Lewis Susan Skradzione marzenia 2
- Stephen King Marzenia i Koszmary 2 (3)
- Stephen King Marzenia i Koszmary 2 (4)
- Lewis Susan Skradzione marzenia
- Stephen King Marzenia i Koszmary 2
- Stephen King Marzenia i koszmary 2 (2)
- Skradzione marzenia Lewis Susan
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Wszystkie Weyry Pernu
- Duncan Dave Siódmy Miecz 1 Niechętny Szermierz
- Oramus Marek Hieny cmentarne (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po powrocie do swojego mieszkania zrobiła makijaż, związaławłosy w odrobinę bardziej profesjonalnie wyglądający węzeł,włożyła lniane spodnie i jedwabną bluzkę.Już od drzwi zawróciłapo strój do biegania.Po chwili namysłu wrzuciła do torby jeszczekosmetyki i ubranie na zmianę, po czym zeszła do samochodu.Przejechała wąską alejką i zaparkowała przy tylnej furtce doogrodu.Dżipa Jordana już nie było, ale nie zdążyła poczućrozczarowania - ledwo przecięła ogród i weszła do domu, pojawiłsię pierwszy klient.Nie miała teraz czasu na rozważania nad Little Falls.Nie miałanawet czasu, żeby uświadomić sobie, jak dziwnie jest przyjmowaćklientów w dawnym gabinecie ojca.Od czasu do czasu przemykałjej przez głowę obraz małej dziewczynki udającej dorosłą w foteluza wielkim biurkiem, ale w rzeczywistości większość czasu z klien-tami spędzała na fotelu koło stolika, było to bowiem znaczniewygodniejsze miejsce.Przyjmowała klientów od jedenastej, co godzina, spędzając zkażdym pięćdziesiąt minut, a przez dziesięć minut robiąc notatki.Między drugą a drugą trzydzieści zjadła kanapkę, równocześnietelefonując.Potem pojawiło się kolejnych czterech klientów.Pierwszym z nich była Joyce Lewellen.Casey darzyła sympatiąJoyce, która, choć wyglądała zawsze elegancko i lubiła miećuporządkowane życie, daleka była od obsesji w tych sprawach.Miała łatwość mówienia i odznaczała się przenikliwością, tak żebez trudu potrafiła zidentyfikować problem.Casey zawszepodejrzewała, że Joyce potrzebowała tych spotkań głównie po to,by przedstawić swe przemyślenia obiektywnemu słuchaczowi.Joyce miała niewiele ponad czterdzieści lat.Półtora rokuprzedtem jej mąż umarł na skutek komplikacji po operacji -rutynowym usunięciu przepukliny.Nie mogąc pogodzić się z jegośmiercią, a tym bardziej wyjaśnić ją dzieciom, Joyce musiała zna-lezć kozła ofiarnego.Zdecydowała się na drogę sądową i wystąpiłaz oskarżeniem przeciwko lekarzom o zaniedbanie.Nie miała moc-nych dowodów i dopiero trzeci adwokat, do którego się zwróciła,zgodził się ją reprezentować.Swego czasu Casey spotykała się z nią przez kilka miesięcy cotydzień.Głównym problemem Joyce był gniew.Nie pozwalał jejspać, przeszkadzał w codziennej pracy i uczynił z niej kobietęowładniętą jedną myślą.Terapia polegała głównie na próbachrozładowania tego gniewu.- Nie widziałyśmy się jakiś czas - powiedziała Casey, gdyusiadły naprzeciwko siebie, Joyce na kanapie, Casey na fotelu.- Cztery miesiące - przytaknęła Joyce.Na zewnątrz robiławrażenie opanowanej, jedyną oznaką niepokoju były mocno sple-cione palce rąk.- Dawałam sobie radę.Tak samo dziewczynki.Znów zajmują się tym co zwykle - piłką nożną, skautingiem, bale-tem.Za tydzień jadą na obóz.- A ty? Pracujesz?Przed wyjściem za mąż Joyce projektowała witryny sklepowe.Gdy dziewczynki poszły do szkoły, znów się tym zajęła, alenieregularnie, po śmierci Normana zaś zrezygnowała w ogóle.Casey rozmawiała z nią o podjęciu pracy, jeśli nie dla pieniędzy -które by się jej przydały - to przynajmniej dla celów terapeutycz-nych.Teraz zmarszczyła nos.- Nie.Chciałam być w pełni dyspozycyjna dla adwokata.Tak,wiem, wiem.Mówiłaś, że to tylko podsyca gniew, ale nic na to nieporadzę.Muszę to zrobić dla Normana.Ale daję sobie radę, na-prawdę daję sobie radę.Adwokat działa.Mój gniew jest pod kon-trolą.- Czy spotykasz się znów z przyjaciółmi?- No, na lunchu.Wieczorami jeszcze nie.- Wciąż nosisz żałobę.- Wydawało mi się to właściwe, dopóki trwa proces.W ze-szłym miesiącu byłam na przesłuchaniu przed sędzią.Obie stronyprzedstawiły dowody i wygłosiły mowy.Druga strona wnosiła onatychmiastowe rozstrzygnięcie, twierdząc, że nie jesteśmy wstanie udowodnić zarzutów przed ławą przysięgłych.Sędzia maogłosić decyzję pod koniec tygodnia.- I co ty o tym sądzisz?- Odbija mi - powiedziała Joyce piskliwie.- Dlatego tu jestem.Tak, potrzebuję pieniędzy, ale chodzi o coś więcej.Chodzi o za-sadę.Norman nie powinien był umrzeć.Ma dwie córeczki, które zanim tęsknią.Nigdy nie zobaczy, jak dorastają, wychodzą za mążczy mają dzieci.A dla mnie był oparciem.Mieliśmy się razemzestarzeć.Teraz nie możemy.I ktoś powinien za to zapłacić.Casey wciąż słyszała ten sam gniew.Na początku rozmawiały otym, że czasem złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom.Joycenie potrafiła tego wówczas zaakceptować i to się najwyrazniej niezmieniło.- Nie mamy wielkich szans na wygraną - mówiła dalej Joyce.-Mój adwokat powiedział to, gdy go zatrudniałam, i powtórzył pozakończeniu przesłuchań.Niektóre posunięcia sędziego i pytania,jakie zadawał, nie rokowały wygranej.Więc co mam zrobić? Co,jeśli wyda werdykt dla nas niesprzyjający? No wiesz, to nie musioznaczać końca.Możemy się odwołać do sądu wyższej instancji.Ale mój adwokat tego nie zrobi.Twierdzi, że musimy pogodzić sięz decyzją sędziego, i być może ma rację.Czasami mam tegowszystkiego tak dość, że nie mogę się doczekać końca.A potemznów łapię wiatr w żagle i chcę wygrać.Po prostu chcę.- A jeśli wygrasz, co wtedy?- Coś udowodnię.Będę mogła uznać sprawę za zamkniętą i ru-szyć dalej.- A jeśli nie wygrasz?Tym razem Joyce nie odpowiedziała od razu.- Nie wiem.Dlatego tak się denerwuję.Rozmawiamy wciąż ogniewie, ty i ja.Ale co zrobię z tym gniewem, gdy nie będę miałakogo obwiniać?Po kolejnych trzech rozmowach z klientami Casey wciąż my-ślała o słowach Joyce.Aatwo jej było podsycać gniew, póki Connieżył.Póki żył i oddychał, mógł do niej zadzwonić, wysłać e-mail czynapisać list, a nawet przekazać wiadomość przez trzecią osobę.Teraz, gdy umarł, te drogi zostały zamknięte.A jej gniew?Idąc w kierunku ogrodu, nie była w stanie się gniewać.Próbo-wała.Myślała, żeby przesunąć stół i krzesła na patio w inne miej-sce, po prostu dlatego, żeby zrobić coś według swojej woli.Ledwojednak wyszła spod pergoli, już uznała, że trudno byłoby znalezćdla stołu lepsze miejsce niż to, na którym stał.Ogród był czarną dziurą dla negatywnych myśli, wciągał je,sprawiał, że znikały.Niebo było zachmurzone, powietrze parne, ale w ogrodzie nieodczuwało się braku słońca.Rozproszone światło nadawało munawet łagodniejszy nastrój
[ Pobierz całość w formacie PDF ]