Podobne
- Strona startowa
- What Does a Martian Look Like The Science of Extraterrestrial Life by Jack Cohen & Ian Stewart (2002)
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- London Jack Ksiezycowa Dolina (SCAN dal 936
- Jack Whyte Templariusze 02 Honor rycerza
- McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza (SCAN
- McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza
- Faulkner William Azyl
- R 13 00
- Cornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 1 Zimowy Monarcha
- Krowa niebianska (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mizuyashi.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bardzo małe zmiany są możliwe bez zakłócenia czegokolwiek - powiedział Brazil.- Nie mogę zrobić żadnego spektakularnego posunięcia bez naruszenia porządku, w jakim ułożone są pewne rzeczy.Mogę natomiast, jak powiedziałem, wprowadzić małe korekty.Po pierwsze - mam zamiar zapewnić, by nie pojawiło się już więcej nic takiego jak gaz Ambreza, który zredukował ludzi typu 41 na tym świecie do stanu małpy, mam również zamiar dokonać kilku lokalnych regulacji rozwoju techniki.Ponieważ nie mogę znieść ich widoku w takim stanie, mam zamiar wprowadzić do atmosfery typu 41 związek, który rozbije cząsteczki gazu na związki nieszkodliwe, a jednocześnie mam zamiar uczynić zeń sześciokąt absolutnie nietechnologiczny.Nie wiem, jak się zdołają rozwinąć, założę się jednak, że będzie to lepsze, niż ich obecny los.- A co z nami? - spytał Hain.- Nie zmienię waszego wnętrza - powiedział Brazil.- Gdybym to zrobił, w ogóle byście nie żyli.Zrobić coś innego oznaczałoby wprowadzić paradoks, a to mogłoby wszystko pomieszać.Muszę więc sobie radzić z wami takimi, jakimi jesteście.Brazil zdawał się myśleć przez chwilę, a potem powiedział, głosem, który brzmiał jak grom.- Elkinosie Skander! Chciałeś uratować ludzką rasę, po drodze jednak sam utraciłeś całe człowieczeństwo.Kiedy cel uświęca wszelkie środki, nie jesteś lepszy, a pewnie gorszy, niż ci, którymi pogardzasz.Na Dalgonii zostało siedem ciał.Siedem istot ludzkich, które zginęły, bo ci zaufały, pomagały, które stały się ofiarą twojej żądzy władzy.Nie mogę ich zapomnieć.Jeżeli zmienię linię czasu, przywrócę ich życiu, wtedy wymażę również to wszystko, co się zdarzyło.Jesteś godny pożałowania, Skander, żal mi tego, kim mógłbyś zostać.Moje instrukcje dla mózgu brzmią: sprawiedliwość jako wynik przeszłości.Skander zawył: - To nie byłem ja! To Varnett! Chciałem uratować światy! Chciałem.I nagle Skander zniknął.- Dokąd poszedł? - spytał Rel.- Do świata na jego miarę, w formie na jaką zasłużył - odpowiedział Brazil.Być może będzie tam szczęśliwy, być może znajdzie sprawiedliwość.Pozwólmy mu wyjść na spotkanie swojego losu.Brazil urwał na chwilę, a później ozwał się ponownie tym samym ogromnym głosem.- Datham Hain! - zawołał.- Jesteś produktem okropnego życia.Zrodzony z zarazy, szerzysz ją!- Nigdy nie miałem szansy iść inną drogą niż ta, którą obrałem! - krzyknął Hain wyzywająco.- Wiesz o tym!- Większość produktów złego środowiska okazuje się jeszcze gorsza niż ich otoczenie - przyznał Brazil.- A jednak niektóre największe postacie ludzkiego rodu pochodziły właśnie z takich otchłani, a mimo to je przezwyciężyły.Ty nie zdołałeś, ale masz inteligencję i możliwości, by tego jeszcze dokonać.Dziś jesteś zarazą.Żal mi ciebie, Hain, a ponieważ cię żałuję, spełnię twoje życzenie.Hain urósł nieco, jego czarne ubarwienie zmieniło się na białe.Mógł to obserwować na futrze pokrywającym jego przednie nogi.- Przemieniłeś mnie w wielmożę! - wykrzyknął, z zadowoleniem i ulgą.- Jesteś najpiękniejszym rozpłodowcem w królestwie Akkafii - powiedział Brazil.- Kiedy wrócisz do pałacu, nie zostaniesz rozpoznany.Będziesz na początku cyklu rozrodczego.Baron Azkfru ujrzy cię i oszaleje z pożądania.Będziesz jego królową, zrodzisz jego królewskiego potomka.To jest twoje nowe przeznaczenie, Hain.Jesteś zadowolony?- To wszystko, o czym mógłbym marzyć - powiedział Hain i zniknął.Wuju spojrzała na Brazila z wyrazem, wściekłości na twarzy.- Dałeś to temu sukinsynowi? Jak mogłeś tak wynagrodzić tego.tego potwora?- Hain otrzymuje to, czego chciał, ale to nie nagroda, Wuju - odpowiedział Brazil.- Widzisz, oni zataili przed przybyszem jeden fakt z życia Akkafii.Większość Marklingów jest wysterylizowanych i te wykonują całą pracę.Nieliczne są hodowane jako egzemplarze rozpłodowe.Rodzą one w jednym miocie setkę, albo i więcej młodych, ale potomstwo lęgnie się wewnątrz ciała matki i zżera je stopniowo.Wuju chciała coś powiedzieć, ale wydała tylko krótki okrzyk: - Ooooch - kiedy dotarła do niej cała potworność przeznaczenia Haina.- Slelcrończyku! - zawołał Brazil.- Stanowisz dla mnie problem.Osobiście nie lubię waszej małej cywilizacji, nie lubię i ciebie.Wprowadziłem niewielkie poprawki, w wyniku których Nagrywacze pracują teraz wyłącznie ze Slelcrończykami, a nie z dowolną czującą rośliną.Ale ty osobiście stanowisz problem.Jesteś zbyt niebezpieczny, by dopuścić cię do technologu Czill - wiesz zbyt wiele.Jednocześnie wiesz zbyt wiele o tym, co jest tu, by powrócić do Slelcron.Wydaje mi się jednak, że nie wpłynąłeś na wyprawę w jakikolwiek istotny sposób.Gdybyś nie opanował Vardii, nic by się nie zmieniło.Dlatego też - nie zrobiłeś tego, a w istocie - nie mogłeś tego uczynić.Wydawało się, że nic się nie zmieniło, nastąpiła jednak zmiana w ciele Czillianki.- Cóż więc zamierzasz zrobić ze mną i z moją siostrą? - spytały Vardia i zielony "kaktus" z Czill jednocześnie.W świadomości wszystkich obecnych z wyjątkiem Brazila przeniesienie w Slelcron nigdy nie miało miejsca.Slelcron stał się tylko zabawnym miejscem, pełnym kwiatów i wielkich pszczół, a przejście odeszło w niepamięć.Nawet jednak teraz Vardia nosząca ludzką postać nie miała dla swej siostry więcej uczuć niż wówczas, gdy pod jej postacią ukrywał się stwór ze Slelcron.Przeszła przez tę samą co poprzednio udrękę psychiczną i czuła się obca swojej siostrze.Wszystko było tak jak przedtem.- Jesteś teraz dawną Vardia, a nie swoją siostrą - zauważył Brazil.- Myślę, że będziesz najszczęśliwsza, jeśli wrócisz do Czill, do Centrum.Możesz wiele zrobić, możesz opowiedzieć całą tę historię.Nie będą mogli skorzystać z twojej opowieści, dostać się tutaj, ale ich myśliciele mogą w niej znaleźć źródło inspiracji przy wyborze najbardziej obiecujących projektów.Ruszaj!Znikła.Było ich już mniej: prócz Brazila - Wróżbita z Relem, Varnett, Wu Ju-li, Ortega i pierwotna Vardia.- Wróżbito z Relem - powiedział Brazil - twoja rasa intryguje mnie.Dwupłciowa, dwie całkowicie odmienne formy połączone w parę, w jeden organizm, jeden wyposażony w moc, a drugi w wejścia i wyjścia czuciowe.Jesteście dobrymi ludźmi, z ogromnymi możliwościami.Być może zdołalibyście przenieść wiadomość i osiągnąć ten poziom.- Odsyłasz nas więc? - spytał Rel.- Nie - odparł Brazil.- Nie do sześciokąta.Wasza rasa jest bliska zewnętrznej ekspansji w swoim sektorze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]