Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo
- Trylogia Lando Calrissiana.02.Lando Calrissian i Ogniowicher Oseona
- Vinge Joan D Królowe 02 Królowa Lata Zmiana
- Carey Jacqueline [ Dziedzictwo Kusziela 02] Wybranka Kusziela
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Lindskold, Jane [Firekeeper 02] Wolf's Head, Wolf's Heart
- Butler E Octavia Przypowiesc o siewcy
- Ondaatje Michael Angielsk pacjent
- Serczyk W. Piotr I Wielki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.4Oenryk Saint Clair szybko odkrył, jak bardzo musi się pos'więcić dlaswojego pełnego temperamentu pana lennego, Ryszarda Plantageneta.W ciągu kilku dni od spotkania z księżną Eleonorą zaczęto zasypywaćgo nowymi obowiązkami, zadaniami oraz czynnościami związanymi zpozycją marszałka polnego, i wkrótce ledwie zauważał, jak prędkomijają dni i tygodnie.Kulminacja nastąpiła miesiąc pózniej, kiedyotrzymał wezwanie, aby natychmiast dołączyć do Ryszarda w Anglii: odtamtej chwili przestał być panem własnego losu.- Jak szybko oznacza: natychmiast? - Henryk ledwie zerknął napismo pokrywające zwój, który rozwinął chwilę wcześniej, lecz tenrzut oka wystarczył mu, aby przyswoić naglący rozkaz.Szpitalnik, który dostarczył wezwanie, wzruszył bez słowa szerokimiramionami.- Rozumiem.Wszystko jest tutaj, tak? No cóż, lepiej, żebyś usiadł,kiedy będę go czytać.Jadłeś dzisiaj? Nie, pewnie nie. Henrykzwrócił się w stronę stojącego przy drzwiach Ectora, który czekał napolecenia.- Przynieś jadło i napitek dla.- Odwrócił się znów dorycerza.- Masz imię, panie szpitalniku, czy jesteś jedynie ponurą,widmową postacią? Mów, panie.- Nazywam się Gautier, sir Henryku.Gautier de Montdidier.- Montdidier, mówisz? W takim razie powinniśmy się znać.-Henrykusiadł na krześle przy ogniu, gestem zapraszając rycerza, by spocząłnaprzeciwko.- Nasi przodkowie należeli do założycieli ZakonuZwiątyni.Wiedziałeś o tym?-Tak.- Dlaczego więc nosisz czarną opończę szpitalnika, a nie białą templariusza?Montdidier wykrzywił usta w uśmiechu i przechylił nieco głowę.160- Być może tak wolę? Naprawdę jednak od chłopięctwa przestrzegam reguły benedyktyńskiej.Moja matka zmarła przy porodziei wychowano mnie w angielskim klasztorze, więc kiedy byłem na tyledorosły, żeby móc zostać rycerzem.tak jak mój ojciec, który zginąłw bitwie przed moimi narodzinami.wydawało mi się naturalne, żepowinienem dołączyć do szpitalników.-Tak, domyślam się, że tak.Ectorze, jadło i napitek dla sir Gau-tierade Montdidier, i zadbaj o to, aby nakarmiono także jego ludzi.Iluprzywiozłeś ze sobą, panie, i gdzie są teraz?- Sześciu.Wszyscy czekają na dziedzińcu.- No cóż, mogą zostać tu na noc, lecz to będzie zależało od tego, jakszybko mam wyjechać.Prawdę mówiąc, Henryk był gotów od wielu tygodni.O majątek iziemie pod jego nieobecność miał dbać zaufany człowiek, najstarszybrat jego zmarłej żony.Instrukcje w liście Ryszarda były zwięzłe ikonkretne.Henryk miał jak najszybciej wyruszyć do Anglii w towa-rzystwie sir Gautiera de Montdidier, aby podjąć swoje obowiązki jakomarszałek polny Akwitanii.Ta interesująca różnica nie umknęła jego uwagi.Podczas pierwszegospotkania z Ryszardem nikt nie wspomniał o Akwitanii.Była za tomowa o stanowisku marszałka polnego Ryszarda.Ta drobna kwestia niemiała większego znaczenia, ponieważ Ryszard, jako książę, byłAkwitania, lecz Henryk uznał jej obecność w liście księcia za zabawną.Domniemywał, że sytuacja polityczna w Anglii zmieniła się od czasupowrotu Ryszarda - prawdopodobnie radykalnie.Lecz nie był nieza-dowolony z tego.Czułby się o wiele swobodniej jako marszałek polnyAkwitanii - była to funkcja, którą z przyjemnością pełnił przez wiele latw służbie księżnej - niż jako marszałek polny Anglików o językuprzypominającym gardłowy bełkot.W liście nie było wzmianki o Andrzeju, lecz Henryk spodziewał sięlego.Od czasu poznania rycerza de Sabie Andrzej rzadko przebywał wdomu i wyglądało na to, że z pełnym entuzjazmem rzucił się w wirprzygotowań do wstąpienia w szeregi templariuszy.Henryk wiedział, icznów spotka syna w Anglii, zanim ruszą w drogę, i zadowalał się tym,wiedząc, że młodzieniec jest bezpieczny i zdrowy.Puścił koniecpergaminu, pozwalając mu znów zwinąć się w cylindryczny kształt, Ispojrzał na de Montdidiera.161- Dlaczego ty, sir Gautierze? Dlaczego właśnie tobie, w towarzy-stwie zaledwie sześciu ludzi, Ryszard kazał sprowadzić mnie do Anglii?Czy sądził, że nie jestem w stanie podróżować sam?- Wątpię, sir Henryku.Przypuszczam, że król chciał, abyśmy spę-dzili nieco czasu razem i mogli po drodze porozmawiać.- O czym? Nie chcę cię poniżyć czy obrazić, panie Montdidier, lecznie sądzę, żebyśmy mieli ze sobą cokolwiek wspólnego.Choćby zewzględu na różnicę wieku.- Być może dlatego, że sądzi, iż możesz nauczyć się czegoś z tychrozmów.Niedawno przybyłem z Zamorza, zostałem ranny podHat-tinem.Wiem, że król wyznaczył ci zadanie znalezienia nowych spo-sobów zmierzenia się z armią Saladyna i pokonania jej.Jego zdaniemmogę ci w tym pomóc.Henryk spojrzał teraz na szpitalnika ze znacznie większym szacun-kiem.- Rzeczywiście, możesz.Bóg jeden wie, że potrzebuję pomocy zkażdego zródła, z którego zechce mi ją zesłać.Lecz jakim sposobemprzeżyłeś Hattin? Mówiono mi, że po bitwie Saladyn zamordowałkażdego schwytanego członka zakonów rycerskich, zarówno templa-riuszy, jak i szpitalników.- Tak było.Patrzyłem, jak umierają, i spodziewałem się własnejśmierci, ponieważ byłem ciężko ranny.Jednak przeżyłem ten dzień,leżąc wśród zmarłych.Nikt mnie nie nakrył i udało mi się odczołgać iukryć przed zapadnięciem nocy.W mojej pachwinie tkwiła strzała,byłem zbyt poważnie ranny, aby mieć nadzieję na ucieczkę, więczdjąłem opończę, nie chcąc, aby rozpoznano we mnie szpitalnika, izdołałem włożyć zwykłą brązową, którą ściągnąłem z jakichś zwłok.Następnego ranka poddałem się.Pojmali mnie, opatrzyli moją ranę,traktowali po ludzku i w końcu zaoferowali mnie oraz czterem innymrycerzom, z których żaden nie należał do zakonów, wolność w zamian zaokup.Miałem szczęście.Otworzyły się drzwi i wszedł Ector, a za nim dwaj służący z tacamipełnymi jedzenia i wina.Saint Clair spojrzał na jedzenie, a potem nagościa.- No cóż, panie de Montdidier, król miał rację.Rzeczywiście chętnie z tobą porozmawiam, i to szczegółowo.Nie spotkałem przed tobąnikogo, kto faktycznie był tego dnia pod Hattinem.- Wstał i mach-162nął ręką w kierunku stołu.- Jedz, a kiedy skończysz, Ector zaprowadzicię do komnaty, gdzie będziesz mógł odpocząć przez kilka godzin.Odprawię twoich ludzi do stajni i zobaczę się z tobą pózniej, lecz terazmuszę załatwić kilka spraw.Wyjedziemy pojutrze o świcie.Tymczasemmój dom jest twoim domem.- Pozdrowił rycerza skinieniem głowy iwyszedł, zamykając za sobą drzwi i zostawiając szpitalnika, aby jadł ipił.Po chwili wrócił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]