Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo
- Trylogia Lando Calrissiana.02.Lando Calrissian i Ogniowicher Oseona
- Vinge Joan D Królowe 02 Królowa Lata Zmiana
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Lindskold, Jane [Firekeeper 02] Wolf's Head, Wolf's Heart
- Kraszewski Józef Ignacy Pogrobek
- Cisco Press CCDA Study Guide
- Eo Sienkiewiccz, Henryk Quo vadis 1
- Dodd Christina Romantyczna gra
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmierzali ku południowej przełęczy, słońce lśniło na stali eskortującychich Niewybaczonych. Kapitanie, jestem niewymownie wdzięczna za pomoc.Dałeś mi więcej, niż śmiałam prosić.Ale teraz, niestety, musimy ruszać w drogę.Niebawem z Marsilikos odpływa statek i na pewno nie będzie na nas czekać.Ukłonił się w siodle, potem zeskoczył na ziemię i przykląkł, lekko skłaniającgłowę. Twoja wola.%7łyczę udanych łowów. Zwinnie skoczył na siodło, cerującwierzchowcem łydkami. Pamiętaj dodał, podnosząc tarczę.Jak wszystkie inne,była czarna, wyjąwszy ukośny pas złota, oznaczający rangę. Jeśli będzieszpotrzebować Niewybaczonych, przybędziemy.Poleć nas swojemu panu, Fedro nóDelaunay de Montreve!Dowódca Południowego Fortu pogalopował za swoimi ludzmi.Patrzyliśmy zanim, ja, Joscelin i kawalerowie. No cóż mruknęłam z zadumą. Jedziemy do Marsilikos?DWADZIEZCIA DZIEWIJechaliśmy co koń wyskoczy i rozmawialiśmy niewiele, nadrabiając straconyczas.Fortun popatrywał na mnie, jakby chciał porozmawiać o tym, czegodowiedzieliśmy się od UAgnatczyków, ale moja mina skłaniała go do milczenia.Wczasie morskiej podróży będzie dość czasu na dyskutowanie.Miał swoje plany iniczego nie zapomni.Wiele spraw zaprzątało moje myśli.To dziwne, gdy ni stąd, ni zowąd człowieksię dowiaduje, że nieświadomie stał się legendą, choć niewielkiego formatu.Toogromne brzemię. Niechciany bękart dziwki".Tak dawno temu nazwała mniesędziwa duejna Domu Cereusa, takie było moje najwcześniejsze wspomnieniewłasnej tożsamości.Gorzkie, w istocie, ale także proste.Delaunay wszystkoodmienił, nazywając po imieniu Strzałę Kusziela, czyniąc mnie kimś innym.Wtedysprawiało mi to dużą przyjemność.Dzisiaj.pomyślałam o żołnierzu klęczącympod mieczem Jeszuity z pochyloną głową, z drżącymi mięśniami karku, gotowegoumrzeć za dawną prośbę zdesperowanej anguisette.Teraz brakowało mi wcześniejszej pewności.I był Joscelin.Pogoda dopisywała, powietrze było balsamiczne, a wieczorem rozbiliśmy obózna przyjemnej polanie otoczonej cedrami.W rozpadlinie wśród omszałych głazówbiło zródełko, ciemne i zimne, o lekkim posmaku iłu.Remy, który zaczął służbępod rozkazami admirała Kwintyliusza Rousse jako pomocnik kuka, przyrządziłbardzo smaczną potrawkę z solonej wołowiny i suszonej marchwi, dodającczerwone wino i garść tymianku do smaku.Przed wyjazdem Niewybaczeniuzupełnili nasz prowiant.Pózniej, gdy zmierzch zakradł się pod baldachim gałęzi, Joscelin postanowiłczuwać jako pierwszy, a moi kawalerowie owinęli się w koce, ułożyli na matach izasnęli.Przez jakiś czas leżałam na puszystych wełnianych pledach, patrząc wgwiazdy, które zapalały się na ciemnym niebie widocznym pomiędzy drzewami.Wreszcie zarzuciłam koc na ramiona i usiadłam obok Joscelina przy ledwo tlącymsię ogniu. Fedro. Popatrzył na mnie, wsuwając długą gałąz pomiędzy węgle. Joscelinie. W tej chwili wystarczyło wypowiedzenie jego imienia.Siedziałam i patrzyłam, jak jęzorek płomienia liże spodnią stronę gałęzi.Joscelin ostrożnie podsycał ogień, gałązka po gałązce, aż zapłonął wesoło i wysłałsnop iskier w nocne powietrze.Tak robiliśmy w Skaldii zgrabiałymi palcami i zmodlitwą na sinych ustach.Teraz było zupełnie inaczej. Czy pamiętasz.Joscelin przerwał mi spojrzeniem, więc milczałam, póki nie przemówił, bawiącsię hubką. Wiem.Nie chciałem w to uwierzyć mruknął, rzucając drwa do ognia.Myślisz, że to prawda.Zamieszany jest brat kasjelita. Nie wiem. Opasałam kolana rękami. Na liście sporządzonej przez Thelesisnie doszukałam się niczego podejrzanego, ale uważam, że to prawdopodobne, tak,zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co usłyszeliśmy dzisiaj. Spojrzałam na jegoprofil. Nawet jeśli tak, Joscelinie.pociągnięto zbyt wiele sznurków, a to mógłzrobić tylko ktoś wpływowy.Kasjelita nie spowodowałby zniknięcia tylustrażników.W grę musi wchodzić ktoś ważniejszy. Ale kasjelita mógł być zamieszany. Zadarł głowę, patrząc w gwiazdy.Widziałam, jak poruszyła się grdyka, gdy przełknął ślinę. Na przekórwszystkiemu, na przekór szkoleniu i przysięgom.Jesteśmy ludzmi, Fedro.Eluaświadkiem.Ale wypierać się wszystkiego? Joscelin zaczerpnął tchu, po czym zdrżeniem wypuścił ustami powietrze. Nawet nie pojechałem do domu.Obiecałemojcu, w Troyes-le-Mont, pamiętasz? I Lukowi.Mieliśmy razem jechać do Verreuil. Pamiętam. Narósł we mnie smutek, nieuchronny jak przypływ, i zmieszanez nim poczucie winy.Przeze mnie Joscelin nie odwiedził rodzinnego domu.Zamiast tego zabrałam go do Miasta, związanego przysięgą.TowarzyszDoskonały. Mieliśmy jechać tam wiosną, oboje. Tak. Z roztargnieniem przetarł oczy. Prawie piętnaście lat dodałszorstko. Matka mnie zabije.Wspomniałam jego ojca, siovaleńskiego pana o surowej urodzie, z kikutem rękipo tej strasznej bitwie.Wspomniałam jego starszego brata Luka, z oczamibłękitnymi jak letnie niebo, szeroko otwartymi i wesołymi.Miał jeszcze matkę,siostry i młodszego brata.Jacy byli? Nie musiałam zgadywać, widząc u znanychmi mężczyzn rodzinne podobieństwo. Joscelinie. Czekałam, dopóki na mnie nie spojrzał. Na miłość Elui, jedzdo domu! Zobacz się z matką, zajmij hodowlą owiec w Siovale albo przeprowadzJeszuitów przez Skaldię, sama nie wiem.To nieważne.Miałeś dziesięć lat, kiedybractwo upomniało się o ciebie.Nie spłacasz im długu, służąc mnie! Sam prefektzwolnił cię z danego słowa.To cię zabija dodałam łagodnie. A ja nie mogę nato patrzeć.Gdybym mogła się zmienić, zrobiłabym to.Ale nie mogę. Ja też nie szepnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]