Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo
- Trylogia Lando Calrissiana.02.Lando Calrissian i Ogniowicher Oseona
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpieg
- Vinge Joan D Królowe 02 Królowa Lata Zmiana
- Sonny Hassell & Ais Interludes (#3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeprowadzka do Anglii na pewnowzbudziłaby jej zachwyt.Ale on nie chciał mieszkać w Anglii, nie na stałe.Wzdychająccię\ko, dorzucił torfu do ognia i usiadł w fotelu.Kilka lat cieszył się podró\ami po świecie, podniecały go nowe miejsca, poznawanieinteresujących ludzi.Zawsze jednak wiedział, \e wróci do Irlandii.Do rodzinnej ziemi, gdziechłodna, przyjazna człowiekowi przyroda i tradycja napełniały spokojem jego duszę.Stracićto wszystko.có\, nie mógł się na to zdobyć.Nie na zawsze.A przera\ało go, \e właśnie dotego Jeannette mogła dą\yć.Nawet jeśli mieliby osiąść w Anglii tylko na jakiś czas, nie mógł sobie pozwolić, \ebyjej towarzyszyć.Nie teraz.Przebywał stanowczo zbyt długo z dala od Caslean Muir.Zebrałsię natłok spraw związanych z majątkiem.Musiał tak\e poświęcić trochę czasu młodszymsiostrom.Moira i Siobhan wpadłyby w rozpacz, gdyby je tak szybko opuścił.Ogarnęło gopoczucie winy z powodu długiej nieobecności.Zwłaszcza \e zdawał sobie sprawę, jak obiedziewczynki cierpiały po stracie rodziców.Szczególnie Ma potrzebowała jego wsparcia iopieki.A to oznaczało, \e Jeannette będzie musiała przywyknąć do \ycia w zamku.Mo\e zczasem zdoła pokochać to miejsce.Mo\e, jeśli zechce dać ich mał\eństwu szansę, zapomni ozranionych uczuciach i nada prawdziwy sens słowom, do których wypowiedzenia nakłonił jązeszłej nocy.Zacisnął wargi.Czuł się ura\ony, \e nie chciała mu wybaczyć.Czy nie mogłapojąć, \e zrobił to dla dobra ich obojga? śe stali się sobie bli\si dzięki tym paru spokojnym,spędzonym w samotności, tygodniom? Rozumiał, \e okłamywanie jej było niewłaściwe, alenie \ałował tego, co zrobił.Tak, jak nie \ałował decyzji zatrzymania jej przy sobie w tejchwili.Była jego \oną.To był jej dom, jej miejsce.Mo\e na wiosnę rozwa\y to ponownie,zaskoczy ją propozycją podró\y przez morze, \eby odwiedzić rodzinę.Do tego czasu musi siępogodzić z sytuacją.W ciągu następnych tygodni Jeannette odkryła, \e nie jest jedyną osobą zdolną dodługiego milczenia.Darragh, jak się przekonała, był równie utalentowany w tej dziedzinie.Wobec rodziny okazywał jej troskę i dbałość, zachowując się, jakby gotów był rzucićjej świat do stóp.Kiedy zostawali sami, milczał tak, jakby to ona go zraniła, a nie odwrotnie.To, oczywiście, nie przeszkodziło mu przychodzić do jej sypialni w nocy.Kiedy ju\się tam znalazł, wydawał się czerpać przyjemność z pobudzania jej powoli, stopniowo,rozpalając w niej namiętność, a\ wiła się i błagała o spełnienie.A kiedy następowało, karał jądalej, sprawiając, \e wykrzykiwała swoją rozkosz tak głośno, i\ bała się, \e słyszy ją całyzamek.Nigdy nie powiedział tego wprost, ale dał jej do zrozumienia, \e do niej nale\ynaprawa stosunków między nimi.Wystarczyłoby powiedzieć, \e nie chce ju\ jechać doAnglii, i wszystko zostałoby jej wybaczone.Problem w tym, \e Jeannette pragnęła tam jechać z całego serca i nie zamierzała odtego odstąpić.Nie zamierzała więcej kłamać.Mogła mieć swoje wady, ale w tym wypadkunie zawiniła w \aden sposób.To Darragh zle postąpił i odmawiał przyjęcia tego do wia-domości.Tak więc za dnia znosiła jego chłód, w nocy zaś spalała się w ogniu po\ądania.Poza tym \ycie uło\yło się całkiem przyjemnie.Coraz lepiej poznawała swoją nowąrodzinę.Wzięła na siebie odpowiedzialność za prowadzenie domu i słu\bę.- Dobrze, \e pan się wreszcie o\enił - oznajmiła gospodyni, pani Coghlan, podczaspierwszej rozmowy.- Pora, \eby przestał się włóczyć i zaczął płodzić gromadkę dzieciaków.Przypuszczam, \e pragnie pani du\ej rodziny?Jeannette uznała, \e na to najmądrzej będzie nie odpowiadać.Dzieci? Tak, bardzochciała mieć dzieci.Gromadka? Có\, spłodzenie własnej dru\yny krykieta z pewnością niele\ało w jej planach.Kiedy nie zajmowały ją sprawy domowe, spędzała czas na haftowaniu, malowaniu,pisaniu listów i grze na pianinie w pokoju muzycznym.Kiedy nie padało, chodziła na spaceryz siostrami Darragha, które pomimo młodego wieku okazały się interesującymi, wesołymitowarzyszkami.Wieczorami grywała z Finnem albo Michaelem w wista albo serca.Szybkostwierdziła, \e wszyscy mę\czyzni z rodu O'Brienów mają talent do kart.Zwłaszcza Finn,który wyglądał jak niewiniątko, ale tasował karty jak stary szuler.Co jakiś czas przyjmowała te\ gości.Jako pierwszy przybył miejscowy proboszcz,czcigodny Whitsund, z \oną.Niemal całą wizytę spędzili na wspominaniu dawnego \ycia wAnglii.Domagali się od niej informacji o domu.Choć cieszyła się towarzystwem, rozmowao Anglii w bolesny sposób przypominała jej obecne, nader chłodne stosunki z Darraghiem, ido czasu, kiedy się po\egnali, wpadła w melancholijny nastrój.Potem zjawili się państwo MacGintys, rubaszna, zakochana w koniach para z ósemkądzieci.Mieli stadninę, a ich końmi opiekował się Michael.W prezencie ślubnym przynieślijej czarnego kotka o ogromnych, bursztynowych oczach.Cudowne stworzonko, którenatychmiast uło\yło się jej na kolanach i zaczęło mruczeć.Patrząc na kociaka, poczuła ciepłow okolicy serca i, ku swojemu zdumieniu, przyjęła dar z uśmiechem zadowolenia.Nazwała kotka Smoke.Początkowo bała się go pokazać Witruwiuszowi - ogromnywilczur mógłby zrobić kociakowi krzywdę.Ale maleńki kotek i potę\ne psisko spojrzeli sobieraz w oczy i natychmiast zostali najlepszymi przyjaciółmi.Teraz, prawie dwa miesiące pózniej, delikatnie wyjęła kłębek z łapek Smoke'a, poczym wło\yła nici do koszyka z szyciem, gdzie kotek nie mógł ich znalezć.Rzuciła mu małą,obszytą aksamitem piłeczkę, przeznaczoną specjalnie dla niego, kiedy do drzwi salonurozległo się pukanie.- Proszę - powiedziała, patrząc z uśmiechem, jak Smoke poluje na piłeczkę.Wszedł lokaj z listem.Podziękowała mu i rzuciła okiem na cię\ką welinową kopertę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]