Podobne
- Strona startowa
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)(2)
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Michael Barrier Animated Man. A Life of Walt Disney (2007)
- Stephen King Gra Gerarda
- CHRIS CARTER HUNTER 02.Egzekutor
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słychać stukot butów o kamienie.Dopadają go porywy wiatru, targają cyprysami, gnąc ich gałęzie, które szarpią poły jego koszuli.Maszeruje tak przez dziesięć minut, zawsze niepewny, czy go deszcz nie doścignie.Najpierw usłyszy, jak spada na suche trawy i liście drzew oliwnych, potem dopiero poczuje.Ale na razie wystawia się na odświeżający powiew wiatru dmącego w kierunku wzgórza i zwiastującego burzę.Nawet jeśli deszcz go doścignie, zanim zdoła dotrzeć do pałacu, będzie kroczył nadal w tym samym rytmie, osłaniając peleryną chlebak.W namiocie wsłuchuje się w odgłosy burzy.Ostre trzaski nad głową, a potem odgłos turkotu ciężkich kół, kiedy grzmot przetacza się w głąb gór.Nagły rozbłysk przebijający się przez płótno namiotu, który mu się zawsze wydaje jaśniejszy od światła słonecznego, wybuch ładunku fosforowego, coś mechanicznego, mającego związek z nowym wyrazem, który zasłyszał w salach wykładowych oraz ze swego kryształkowego radia, i który brzmi „nuklearny”.W namiocie odwija mokry turban, suszy włosy i zawiązuje go na powrót wokół głowy.Burza przetacza się z Piemontu na południe i na wschód.Pioruny trzaskają ponad wieżyczkami kapliczek alpejskich, w których malowidła ukazują stacje Męki Pańskiej albo tajemnice różańca.W małych miasteczkach, takich jak Varese i Varallo, większe od wymiarów naturalnych postaci wyrzeźbione w terakocie w latach tysiąc sześćsetnych ukazują w rozbłyskach światła biblijne sceny.Spętane na plecach ręce biczowanego Chrystusa, spadający nań bicz, ujadający pies, na obrazie w następnej kapliczce trzej żołnierze podnoszą krzyż wyżej, ku starannie wymalowanym chmurom.Villa San Girolamo, usytuowana na wzgórzu, również odbija te rozbłyski światła - jej mroczne korytarze, pokój, gdzie leży ranny Anglik, kuchnia, gdzie Hana rozpala ogień, wszystko rozświetlone nagłym światłem nie dającym cienia.Łosoś przejdzie bez lęku pod rzędem drzew w ogrodzie w czasie takiej burzy, niebezpieczeństwo porażenia gromem jest śmiesznie małe w porównaniu z zagrożeniami, jakie niesie jego powszedni dzień.Naiwne katolickie obrazki z owych górskich kapliczek, które oglądał, tkwią mu pod powiekami, kiedy odlicza sekundy między błyskawicą a grzmotem.Być może ten pałac jest również takim obrazkiem, i ich czworo w bliskim współbytowaniu, nagle zalanym światłem, przekornie wyrwanym wojnie.Dwunastu saperów pozostawionych w Neapolu wkroczyło do opustoszałej części miasta.W ciągu nocy wdzierali się do zablokowanych tuneli, schodzili do kanałów wypatrując kabli mogących mieć połączenie z głównymi generatorami.Musieli zakończyć prace do drugiej po południu, na godzinę przed włączeniem elektryczności.Miasto należy do nich dwunastu.Każdy pracował w przydzielonym mu rejonie.Jeden przy generatorze, drugi przy zbiorniku wodnym, ustawicznie w nim nurkując - według władz najskuteczniejszym sposobem zniszczenia miasta byłoby spowodowanie wylewu.Jak można zaminować całe miasto? Najbardziej niepokojąca jest cisza.Jedyne, co słyszą, to poszczekiwanie psów i śpiew ptaków dochodzący z okien mieszkań.Kiedy nadejdzie czas, wstąpi do jednego z takich mieszkań, gdzie znajduje się ptak.Coś ludzkiego w tej próżni.Mija Museo Archeologico Nazionale, gdzie zebrano wykopaliska z Pompei i Herkulanum.Widział tam starożytnego psa zastygłego w białym popiele.Szkarłatne światło saperskiej latarki zawieszonej na lewym ramienniku spływa kołyszącym się w takt jego kroków snopem, jedyne światełko na całej Strada Carbonara.Jest zmęczony całonocną pracą, a teraz ma wrażenie, że nie pozostało mu już wiele do zrobienia.Każdego z nich wyposażono w radiotelefon, ale wolno z niego korzystać tylko w razie nagłego odkrycia jakiegoś zagrożenia.Straszliwa cisza panuje na tych dziedzińcach, a wyschłe fontanny potęgują jego znużenie.O pierwszej w południe wyznacza sobie drogę ku zburzonemu kościołowi San Giovanni a Carbonara, gdzie, jak mu wiadomo, znajduje się kaplica różańcowa.Któregoś z poprzednich wieczorów oglądał ten kościół, błyskawica rozświetliła wnętrze i ujrzał wielkie postaci ludzkie na tableau.Kobieta i anioł w sypialni.Ciemność zapadła po tym rozświetleniu, zasiadł w ławce oczekując następnej błyskawicy, ale już się nie doczekał objawienia.Teraz wkracza w ten sam zakamarek kościoła, z postaciami z terakoty pomalowanej na kolor białego człowieka.Scena przedstawia sypialnię, w której kobieta rozmawia z aniołem.Jej wijące się jasnokasztanowe włosy wyłaniają się spod luźnego błękitnego czepka, palce lewej ręki dotykają mostka.Kiedy podchodzi bliżej, widzi, że wszystko to jest większe od naturalnych wymiarów.Głową nie sięga wyżej niż do ramienia klęczącej kobiety.Uniesione ramię anioła sięga ponad cztery metry nad ziemię.Ale oboje stanowią dla Łososia pożądane towarzystwo.Ten pokój jest nie zamieszkany, a on wdziera się w rozmowę tych dwojga, uosabiających przypowieść o człowieczeństwie i niebiosach.Zdejmuje plecak z ramienia i przypatruje się łóżku.Chciałby się na nim położyć, waha się tylko przez wzgląd na obecność anioła.Obszedł wokół jego eteryczną postać i zauważył zakurzone żarówki przyczepione do jego pleców pod podkolorowanymi skrzydłami - i wie już, że mimo utrudzenia nie zasnąłby w bliskości takich urządzeń.Są tam trzy pary pantofelków, starannie wyrzeźbionych, wystających spod łózka.Jest za dwadzieścia druga.Rzuca czapkę na ziemię, z plecaka robi sobie poduszkę i kładzie się na kamiennej posadzce.Przez większą część dzieciństwa sypiał na macie rozłożonej na podłodze w swym pokoju w Lahore.I, prawdę mówiąc, nigdy się nie przyzwyczaił do tych łóżek na Zachodzie.W swym namiocie używa jedynie siennika i nadmuchiwanej poduszki, a w Anglii, nocując u lorda Suffolka, zapadał w klaustrofobiczną miękkość materaca i leżał w poczuciu uwięzienia, nie mogąc zasnąć, póki nie zerwał się z łóżka i nie położył na dywanie.Unosi głowę w stronę łóżka.Stwierdza, że pantofle też mają ponadnaturalne rozmiary.Zmieściłyby się w nich stopy Amazonki.Ponad jego głową kuszące prawe ramię kobiety.Nad jego stopami anioł.Niebawem jeden z saperów włączy prąd i jeśli już ma zginąć, niech ginie w towarzystwie tych dwojga.Zginą lub ocaleją.Nic już nie da się zrobić, w żaden sposób.Przez całą noc wyszukiwał laski dynamitu i wybuchowe ładunki z opóźnionym zapłonem.Zawalą się nad nimi ściany albo też będzie musiał przejść przez morze ognia.Przynajmniej odnalazł rodzicielskie figury.Może odpocząć w cieniu ich niemej konwersacji.Zakłada ręce pod głowę odczytując wyraz zdecydowania z twarzy anioła - zdecydowania, którego nie dostrzegł uprzednio.Zmylił go biały kwiat w jego dłoni.Anioł też jest wojownikiem.Snując całą serię takich myśli zamyka oczy i osuwa się w utrudzoną senność.Budzi się z uśmiechem na twarzy, stwierdzając, że wreszcie zasnął, radując się tym luksusem.Palce lewej dłoni-dotykają betonu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]