Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoć nas połšczy
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Crichton Michael Linia Czasu (2)
- Masterton Graham Drapiezcy
- Jordan Robert Ognie Niebios
- Corel PHOTO PAINT (5)
- Nie)boszczyk Maz (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kapitan zwrócił ślepą twarz w stronę rozmówcy. Wiem o tym powiedział miękko. Mimo to jednak nic lepszego niemogę ci zaoferować.Wrzaski i przerażone, błagalne okrzyki przybliżyły się, lecz było ich o wielemniej.Elryk zerknął poza burtę i zdało mu się, że widzi wydobywającą się z wodyparę uzbrojonych rąk.Na powierzchni pojawiła się piana, odrażająca i splamio-na czerwienią.Wśród szumowin widać było potrzaskane wręgi, strzępy płótna,fragmenty ubrań i proporców, części broni i, coraz częściej, trupy. Gdzie toczyła się ta bitwa? szepnął Blendker, przerażony, lecz jedno-cześnie zafascynowany widokiem.50 Nie na tej płaszczyznie odparł Kapitan. To, co widzicie, to tylkoszczątki, które przedryfowały z jednego świata do drugiego. A więc była to walka jakichś nadprzyrodzonych mocy?Kapitan ponownie się uśmiechnął. Nie jestem wszechwiedzący.Ale tak, przypuszczam, że nadprzyrodzonemoce odegrały tu jakąś rolę.Wojownicy z połowy świata brali udział w tej po-tyczce, aby przesądzić o losach wszechświata.Stoczono tu albo też dopierostoczy decydującą bitwę, od której zależeć będzie los całej Ludzkości.W niejustanowione zostanie przeznaczenie Rodzaju Ludzkiego na nadchodzący Cykl. Kto brał w tym udział? spytał Elryk, łamiąc daną sobie obietnicę.Jaki był jej wynik? Przypuszczam, że dowiesz się tego w swoim czasie. Kapitan ponowniezwrócił twarz ku powierzchni morza.Blendker wciągnął głęboko powietrze. Tfu! Ależ cuchnie!Elryk także zwrócił uwagę, że woda poczęła wydzielać coraz silniejszy odór.Gdzieniegdzie na powierzchni pojawiły się migotliwe ogniki, oświetlając toną-cych.Niektórzy z nich wciąż jeszcze zaciskali dłonie na kawałkach sczerniałe-go drewna.Nie wszystkie twarze należały do ludzi (chociaż zdawało się, że nie-gdyś wszystkie te rysy były ludzkie); istoty o świńskich ryjach i krowich pyskachwznosiły błagalnie ręce do przepływającego obok nich Ciemnego Statku i lamen-tując prosiły o ratunek, ale Kapitan nie zwracał na nie uwagi, a Sternik nie zbaczałz kursu.Przygasające ognie trzaskały.Woda zasyczała.Dym począł się mieszaćz mgłą.Elryk, rękawem zakrywając nos i usta, był zadowolony, że wszelkiegorodzaju opary przesłaniają ponury widok.Im więcej bowiem rozbitków przyno-siły fale, tym częściej dawało się wśród nich dostrzec stwory bardziej podobnegadom niż ludziom.Z bladych jaszczurczych brzuchów tych stworzeń wyciekałnie przypominający krwi płyn. Jeżeli to ma być moja przyszłość powiedział Elryk do Kapitana tochyba już wolę pozostać na statku. Ty też masz swoje powinności do spełnienia odparł cicho Kapitan.Obowiązki wobec przyszłości są równie ważne, jak te wobec przeszłości i teraz-niejszości.Albinos potrząsnął głową. Uciekłem od trudów władania Melnibon, by odnalezć wolność.Muszębyć niezależny. Nie mruknął Kapitan. Nie ma takiej rzeczy jak wolność.Nie te-raz.Nie dla nas.Przez wiele trzeba nam jeszcze przejść, nim dowiemy się, czymw ogóle jest wolność.Cena, za którą można zdobyć tę wiedzę jest prawdopodob-nie wyższa, niż byłbyś skłonny zapłacić na tym etapie twego życia.Zaiste, często51tą ceną jest samo życie. Uciekając z Melnibon szukałem także wytchnienia od metafizycznychrozważań westchnął Elryk. Cóż, zabiorę to, co pozostało z mego ekwi-punku i poszukam lądu, o którym wspominałeś.Przy odrobinie szczęścia szybkozlokalizuję Purpurowe Wrota i znajdę się wśród trudów i niebezpieczeństw, któreprzynajmniej są mi znajome. Nie mogłeś podjąć innej decyzji. Zlepa twarz Kapitana zwróciła sięw stronę Blendkera. A ty, Otto? Co ty zrobisz? Zwiat Elryka nie jest moim i nie podobają mi się dochodzące stamtąd krzy-ki.Co możesz mi zaoferować, panie, jeżeli pożegluję z tobą dalej? Nic, prócz dobrej śmierci odparł z żalem Kapitan. Zmierć jest obietnicą daną nam przy narodzinach, panie.Dobra śmierć jestlepsza niż zła.Pozostanę na statku. Jak sobie życzysz.Myślę, że jesteś mądrym człowiekiem. Kapitan wes-tchnął. Cóż, żegnaj, Elryku z Melnibon.Dzielnie walczyłeś w mojej służbiei dziękuję ci za to. Jaki był cel tego czynu? Och, nazwij go jak chcesz.Dobrem ludzkości.Przeznaczeniem.Albo ma-rzeniem czy ideą. Czy nigdy nie otrzymam jaśniejszej odpowiedzi? Nie ode mnie.Nie przypuszczam, by taka w ogóle była możliwa. Nie można powiedzieć, byś dodawał ludziom wiary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]