Podobne
- Strona startowa
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk Maz (www.ksiazki4
- Joanna Chmielewska (Nie)boszczyk Maz M5HCOKU43TCUX
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz (2)
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz
- Nie)boszczyk Maz
- Dav
- Terakowska Dorota Corka Czarownic (SCAN dal 797)
- Zagraj ze mna Kristen Proby
- Robert Jordan Ten Ktory Przychodzi Ze Switem
- Wagner Karl Pierscien Z Krwawnikiem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mógł spokojnie robić notatki do swojej pracy magisterskiej, zarazem nie tracąc z oczu interesujących go drzwi budynku i zaparkowanego obok pojazdu.Z lekkim rozgoryczeniem myślał, że już też ten gruby cep nie mógł sobie kupić nic innego, jak tylko jaguara.Szkoda, że nie rolls-royce'a ze złotymi klamkami.I tak podobno namierzają go różni amatorzy lekkiego zarobku, to jeszcze musi dodatkowo kłuć w oczy bogactwem.Konrad nie był kretynem i doskonale zdawał sobie sprawę, iż zlecona mu potajemna ochrona upasionego bęcwała nie wyczerpuje kwestii.Bęcwał nie wyglądał na potencjalną ofiarę.Podobno czatowali na niego jacyś, żeby mu zrobić coś złego, ale zdaniem Konrada, to raczej on mógł zrobić coś złego tym czatującym.Niemniej jednak wola klienta rzecz święta, a ten tu wręcz sam się podstawia.Jeśli wszystko razem ma dodatkowe aspekty, nie jego rzecz, on powinien pilnować i cześć.Ruszył spokojnie za jaguarem swoim Fiatem Punto, wypożyczonym z agencji, pełen mieszanych uczuć do przydzielonego mu właśnie zadania.Samochody dostawali skromne, nie rzucające się w oczy.Pilnowanie tego Wolskiego właściwie stanowiło dziecinną rozrywkę, tyle że zajmowało cały dzień, bo cholernik był nieobliczalny.Nigdzie nie siedział w określonych godzinach, z pracy wyjeżdżał rozmaicie, pętał się po mieście, do domu wracał też różnie, spotykał się z ludźmi czasami na chwilę, a czasami na dwie godziny i za skarby świata nie dawało się z tego wykroić wolnego czasu dla siebie.W dodatku robota zapowiadała się na długofalową.Konrad poprosiłby o zamianę na coś innego, sporadycznego, gdyby nie trzy drobnostki, po pierwsze, płacono za to wyjątkowo dobrze, po drugie, jego siostra, Jola, najwidoczniej doskonale znała gościa, pracowała z nim i może dałoby się to dyplomatycznie wykorzystać, a po trzecie, w grę weszła dziewczyna.Trzeci dzień dopiero zajmował się tym facetem i jeszcze nie rozumiał układów wokół niego.Żona, owszem, osoba, która przyleciała ze zleceniem, prawdopodobnie była jego żoną, pasowała nawet nieźle, też gruba, ze wspaniałymi wałkami tłuszczu wszędzie, ubrana tak, że oko bielało.Żeby gruba baba umiała się ubrać do tego stopnia elegancko.?! Konrad widział ją przypadkiem, nie tylko widział, ale całkowicie niezamierzenie stał się świadkiem jej rozmowy z szefem i nawet nie mógł się przyznać do tego, bo agencja zapewniała klientom idealną dyskrecję.Przepadło.Facetka sama sobie winna, bo zamiast zwyczajnie przyjść do gabinetu szefa w godzinach pracy, uparła się spotkać później, jak już wszysc wyjdą.No i przyszła, ale trzeba trafu, że była tam oszklona loggia, oddzielona od pokoju pergolką z bluszczem i potężną, długą donicą z ziemią, z której wyrastały już lilie.W liliach zaś z wielkim zapałem lęgły się specjalne robaki, dotychczas niemożliwe do zwalczenia, usuwane przez biednych amatorów kwiecia palcami, pojedynczo, ze łzami wstrętu w oczach.Konrada te robaki interesowały nadzwyczajnie, czatował na nie i właśnie pojawiły się pierwsze.Nie mając pojęcia o umówionym spotkaniu szefa z klientką, odwaliwszy swoje zajęcia, po pracy, wybierał żyjątka starannie, niewidoczny od strony pokoju i nieiłyszalny.I już pierwsze słowa wchodzącej przed szefem baby: “W żadnym wypadku nie może mnie nikt zobaczyć!" sprawiły, że zamarł za pergolką, bo nawet gdyby wybiegł natychmiast, żadna siła nie zdołałaby w nią wmówić jego ślepoty.Wahał się dostatecznie długo, żeby nie pozostało mu już nic innego, jak tylko po wieki wieków ukryć swoją obecność w niestosownym miejscu.Makijaż miała tak kunsztowny, że mogła sobie pozwolić nawet na rzewne łzy.Obawiała się okropnie o męża.Narażał się komu popadło, lekkomyślny może nie był, ale nadmiernie zadufany w sobie, lekceważył niebezpieczeństwa i wrogów miał zatrzęsienie.Głupimi żartami zawsze zbywał jej niespokojne pytania, a ona dłużej nie wytrzyma tego życia w nerwach i musi wiedzieć o nim wszystko.Szczególnie, czy nie pęta się za nim jeden łobuz, któremu najgorsze rzeczy mogą wpaść do głowy, i czy on sam nie wdaje się w zbyt brutalne towarzystwo.Gdzie on się plącze, kiedy nie można go złapać telefonicznie? Kobiety nie, kobiety mało ważne, chociaż to nigdy nie wiadomo, w każdym razie ona potrzebuje dla niego anioła stroić, który po pierwsze dostarczy jej informacji, żeby się wreszcie mogła trochę uspokoić, a po drugie w razie czego czynnie wkroczy.Więc wymoczek to być nie może.Koszty obojętne, zapłaci każdą sumę.Konrad za pergolką poczuł wielką ulgę, że nie jest mężem tej baby, i wyglądało na to, że szef żywi uczucia podobne.Ale zlecenie przyjął, bo tak rozrzutni klienci przytrafiali się rzadko, zgodził się nawet na jednostronny kontakt telefoniczny, mianowicie to ona miała dzwonić, a ktoś do niej, broń Boże, bo na wieść, że ma być pilnowany, mąż poczułby się śmiertelnie obrażony.W domu bywa różnie i przez złośliwość losu telefon trafiłby na niego, ona zaś nieba mu pragnie przychylić i najmniejszej przykrości za nic w świecie nie zrobi.Głupia się wydawała beznadziejnie, ale łzy wylewała prawdziwe i dziko zdenerwowana była z pewnością.Potężną zaliczkę wpłaciła gotówką.W czasie kiedy szef odprowadzał ją do wyjścia, Konrad zdążył się wymknąć nieznacznie razem ze swoimi robakami, a potem robota padła na niego i musiał udawać, że pierwsze słyszy.No i zaraz drugiego dnia do domu podopiecznego weszła dziewczyna, dopiero co dostrzeżona w autobusie.Dzisiaj zaś z tego domu razem z nim wyjechała.W najwyższym stopniu Konrada interesowało, kim ona dla niego jest.Bo jeśli, nie daj Boże, córką, jeśli w gabinecie szefa widział jej mamusię i jeśli i okaże się do tej mamusi podobna.Nie, uroda urodą, ale wszystko ma swoje granice, rzuca zlecenie natychmiast i niech szlag trafi podwójne honoraria.Coś, zapewne pobożne życzenie, mówiło mu, że na córkę dziewczyna nie wygląda.Wysiadając z samochodu tego Wolskiego, zachowała się jak obca osoba, nie cmoknęła go w policzek, powiedziała tylko “dziękuję" i delikatnie zatrzasnęła drzwiczki.A wczoraj, kiedy szła ulicą.Wolski przejechał obok, chlapiąc, i nawet nie przyhamował, to Konrad widział na własne oczy.Jeśli jest córką, nie ma siły, ojczulek jej nie kocha.Ponadto otłuszczona baba w gabinecie szefa o żadnych dzieciach nie wspominała, więc może jednak jest kim innym.Ciekawe kim.?Rozważając tę kwestię, jakąś częścią siebie poczuł, że robi mu się ciasno w czasie.Pracę magisterską skończyć musi, nie ma gadania, za facetem latać trzeba ze względu na dziewczynę, a do tego jeszcze powinien znaleźć jakieś lekarstwo na te cholerne robaki.Zażądała tego jego cioteczna babka, siostra rodzonej.- Biolog jesteś! - wrzeszczała do niego z wielkim gniewem.- A mnie tu cmentarne gówna po ogrodzie łażą! Nie ma tak, żeby na coś nie było żadnego sposobu! Jak nie ma, to wymyśl!Konrad się z nią zgadzał, poza tym bardzo ją lubił, poza tym kto wie czy sposób na liliowe robaki nie stałby się zalążkiem pracy doktorskiej.?Podopieczny ugrzązł mu w Victorii.Zważywszy, iż wszedł do sali restauracyjnej, można było z łatwością odgadnąć, co tam robi, na wszelki wypadek jednak po dłuższej chwili Konrad wszedł za nim.Mimo dość okazałej postury, umiał już doskonale wizytować rozmaite miejsca, nie rzucając się w oczy, w sposób wręcz niezauważalny.Teraz też zdążył obrzucić salę uważnym spojrzeniem, zanim ktokolwiek w ogóle go dostrzegł.Gruby Wolski siedział przy stoliku, doskonale widoczny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]