Podobne
- Strona startowa
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk Maz (www.ksiazki4
- Joanna Chmielewska (Nie)boszczyk Maz M5HCOKU43TCUX
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz (2)
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz
- Nie)boszczyk Maz (2)
- Zimmer Bradley Marion Dom swiatow (2)
- 2. Aronson Elliot Psychologia Spoleczna(1)
- Cyceron Filipiki
- John Grisham Firma (2)
- Kamil M. Kaczmarek CzterdzieÂści cztery
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- commandos.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A może nawet pojutrze, bo przedtem warto znaleźć złodziei.* * *Wbrew obawom, do celu Malwina trafiła z łatwością.Błonie potwornych rozmiarów, całe zapchane samochodami, rozciągało się wzdłuż szosy i trudno je było przeoczyć.Jeszcze trudniej wjechać na nie.Skręciła, znalazła się na drodze dojazdowej do wielkiej bramy i na tym był koniec.Dalej zrobiło się za ciasno, przynajmniej dla niej.Zatrzymała się beznadziejnie i tkwiła w miejscu, nie gasząc silnika i nie mając pojęcia, jak w tym całym galimatiasie rozpoznawać złodziei.Pójść piechotą, podglądać, podsłuchiwać.? Ale nie zostawi przecież samochodu na samym przejeździe, a o zaparkowaniu w ogóle mowy nie ma!Nie musiała wcale udawać zbaranienia, przyszło jej to samo.Z otępiałym wyrazem twarzy stała tak długo, aż podszedł do niej jakiś facet i pochylił się ku okienku, pukając w szybę.Malwina ją opuściła.Facet wyglądał sympatycznie, młody był, koło trzydziestki, ubrany wręcz elegancko.- Szanowna pani ma jakieś kłopoty? - spytał grzecznie.- Chciałam tam wjechać - odparła Malwina bezradnie.- O tej porze? Co też pani.? Tu od piątej rano ludzie się ustawiają.Chce pani kupić czy sprzedać?Z całej siły Malwina starała się oprzytomnieć.Nie powie mu przecież, że chce znaleźć złodziei samochodowych i nawiązać z nimi dyplomatyczne kontakty!- Ja.Chciałam zobaczyć, co tu jest.- Tu jest wszystko.Pani coś do wozu potrzebne? Czy może z innych rzeczy?- Tak w ogóle.Mnie jaguary interesują.Podszedł jakiś drugi, nieco starszy, trzeci popukał w szybę z prawej strony.Malwina opuściła ją również.- Pani musi stąd odjechać, bo tarasuje pani drogę.- Zaraz - rzekł pierwszy i wyprostował się.Pani ma kłopoty.- Było wcześniej przyjechać!- Moment.Wszystko się załatwi.- Znów pochylił się do okienka.- Stówę kosztuje.Nie mając pojęcia, co kosztuje stówę, Malwina kiwnięciem głowy wyraziła zgodę.Faceci zaczęli uzgadniać rzecz między sobą.- Zrób tam pani miejsce.Pani podjedzie jeszcze kawałek, kolega wyjedzie, a pani stanie.Za tym żóltym mikrobusem, o, tam!Wcale nie chcąc parkować za żadnym żółtym mikrobusem, Malwina spełniła polecenie.Z wysiłkiem wjechała w ciasnotę, zapłaciła sto złotych i zaczęła wysiadać.- Pani zamknie te okna, bo ruch duży - ostrzegł pierwszy opiekun.Malwina nagle oprzytomniała.- E tam - powiedziała z irytacją, podnosząc jednak szyby.- Nissan, wielkie rzeczy.Gdyby to był nasz jaguar, to jeszcze.- Pani sprzedaje jaguara? - zainteresował się ów kolega, który zdążył zrobić ze swoim pojazdem coś niepojętego, gdzieś go zmieścił tajemniczym sposobem i właśnie wrócił.- Pani się interesuje - zakomunikował z naciskiem pierwszy.- Bo co.?Malwina podjęła wreszcie decyzję.Postanowiła odpowiadać na wszystkie pytania, niekoniecznie szczerze, ale za to głośno.Skoro ci złodzieje gdzieś tu są, możliwe, że usłyszą i jakieś wnioski sobie wyciągną.Adres poda prawdziwy i wymieni wszystkie miejsca krótszych i dłuższych pobytów Karola.Ktokolwiek znajdował się w pobliżu niewielkiej grupki, przesuwającej się w głąb targowiska, w kierunku dwóch jaguarów na sprzedaż, mógł się bez trudu dowiedzieć, że Karol Wolski jaguara posiada, prawie całkiem nowego, że się nad nim trzęsie jak barani ogon, że czasem parkuje koło domu, na zewnątrz, ponadto bywa na Mokotowskiej, na Wspólnej, na Racławickiej i w paru innych miejscach, że ma wszelkie możliwe zabezpieczenia elektroniczne, a w ogóle to żona przyjechała kupić dla niego sztucznego węża, który, wyłażąc z pudełka, mógłby wystraszyć ewentualnych złodziei.Bo podobno tutaj wszystko można dostać.To ostatnie okazało się szczerą prawdą i w rezultacie Malwina odjechała z giełdy po trzech godzinach bez węża wprawdzie, ale za to z czarnym zamszowym kostiumem, zdecydowanie na nią za ciasnym, i antycznym, srebrnym pierścieniem, bardzo drogim, który później, ku jej własnemu zdumieniu, okazał się autentykiem, a nie imitacją.W swoim przekonaniu, zresztą całkiem słusznym, kontakty ze złodziejami nawiązała.Tyle osób tam ją zaczepiało i zadawało pytania, z tyloma rozmawiała, i taki tłum się pętał dookoła, że złodzieje w nim musieli być.Nie okradli jej osobiście, musieli zatem zaakceptować porozumienie.Do domu wracała możliwie wolno, bo jeśli ktoś nie dosłyszał adresu, niech ma szansę spokojnie ją pośledzić.* * *Dokonawszy jednego posunięcia, przystąpiła do następnego, musiała wszak przygotować złodziejom obiecany warsztat pracy.Dzień i chwila wydawały się wymarzone, Justynka na wykładach, Karol w pracy Helenka została wypchnięta do sklepu po rzekomo zapomniane przez Malwinę brokuły.Tuż przedtem Malwina przezornie umyła i zakręciła włosy, nie mogła zatem udawać się teraz na miasto, choćby to był nawet tylko Służew, z bałwanami na głowie albo w ręczniku, musiała skoczyć Helenka.Potrzebne im były te brokuły jak dziura w moście i przejęta dziko zamierzonym dziełem Malwina, mimo wysiłków, nie umiała wykombinować żadnej potrawy, do której okazałyby się niezbędne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]