Podobne
- Strona startowa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Mastering Delphi 6
- Mastering Delphi 6 (2)
- SCARROW, Alex TIME RIDERS 2 Czas drapieżników
- Sienkiewicz Henryk Ogniem i mieczem 9789185805372
- Silva Daniel Ostatni szpieg Hitlera
- Scott Justin Poscig na oceanie
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (2
- Andrzej.Sapkowski. .Pani.Jeziora.[www.osiolek.com].1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.155Wypiłem dwie szklanki zimnej wody, zgasiłem światło i wróciłem na palcach do mojego pokoju.Dan-ny i Charity musieli już zasnąć, nie słyszałem w każdym razie, żeby rozmawiali.Zastanawiałem się, czy donich nie zajrzeć, ale drzwi do sypialni głośno skrzypiały, a ja bałem się ich obudzić.Właśnie miałem otworzyć drzwi własnego pokoju, kiedy dostrzegłem dobiegające spod nich słabebłękitne migotanie.Z całą pewnością nie wywołała go lampa przy łóżku.Blask przypominał raczej po-światę rzucaną przez telewizor, ale my nie mieliśmy telewizora w sypialni.Być może była to prześwieca-jąca przez zasłony błyskawica.W ciągu ostatnich kilku dni panowała niezwykle jak na tę porę roku nie-spokojna pogoda i słyszałem nawet kilkakrotnie dobiegające z drugiej strony kanału La Manche odległegrzmoty.Przypomniało mi się (zupełnie nie a propos), że podczas pierwszej wojny światowej wypoczy-wający na południowym wybrzeżu Anglii letnicy słyszeli odgłosy artyleryjskich potyczek we Francji.Za-wsze wydawało mi się to w jakiś szczególny sposób poruszające.Ponownie usłyszałem ciche szur-szur-szur i poczułem nieprzyjemne, przypominające lekki elek-tryczny wstrząs mrowienie w nagich plecach.Zamiast otworzyć drzwi, ukląkłem i zajrzałem do środkaprzez dziurkę od klucza.Od podmuchu powietrza stanęły mi łzy w oczach, ale zdołałem dostrzec ciem-ny zarys łóżka, leżącą na poduszce głowę Liz i fragment okna.Coś zamigotało ponownie z całą pewnością nie błyskawica.Zwiatło dobiegało z wnętrza sypialni z drugiego jej końca.Jaśniało teraz mocniej, tak że widziałem wyraznie rozrzucone na poduszce włosyLiz, a jednocześnie usłyszałem głębokie, niewyrazne zawodzenie, tak niskie, że czułem, jak wibruje mi odniego kość szczęki.Ygggaaa sothoth ngggaaa.Choć było niskie, bełkotliwe i podobne bardziej do dzwię-ku organów niż ludzkiego głosu, przypominało słowa, które wykrzykiwał stary pan Billings, kiedy pora-ził go piorun ze wskazówki zegara.Nnngggyyaaa nnggg sothoth.Nie miałem pojęcia, co oznaczają te słowa, ale nucono je w tak uporczywy sposób, że ogarnął mnie ir-racjonalny, graniczący z paniką niepokój.Jakąś rzecz albo istotę wzywano do Fortyfoot House ale ktoalbo co to mogło być, nie potrafiłem sobie wyobrazić.Nie byłem nawet pewien, czy tego chcę.Ponownie zamigotało światło, tym razem prawie oślepiające.Dziwiło mnie, że Liz śpi tak mocno.Po-stanowiłem otworzyć drzwi, ale kiedy przekręciłem klamkę, w polu mojego widzenia ukazało się zródłoświatła i zamarłem w bezruchu tam, gdzie stałem.Pielęgniarka albo zakonnica, którą widziałem przedtem unoszącą się w połowie ściany, pojawiła sięteraz na środku pokoju.Wysoką, migoczącą sylwetkę w potężnym kornecie otulał habit z błękitnegoświatła, który unosił się i opadał, tak jakby płynął po fosforyzującym oceanie.Postać sunęła powoli przezpokój, zostawiając za sobą gasnącą stopniowo mesmeryczną poświatę.Zawodzenie trwało dalej, lubieżne i wibrujące.NggGGGaa-sothoth-gnoph-hek-ngggaaAA i mimojego niezwykłości i tego, że nie przypominało żadnego języka, który kiedykolwiek słyszałem, czułem, żeprawie rozumiem, co oznacza tak jak to się dzieje, kiedy słowa przywierają człowiekowi do koniuszkajęzyka, kiedy je czuje i niemal smakuje, ale nie jest w stanie wymówić.Postać zakonnicy zatrzymała się u stóp łóżka i stała przez jakiś czas w falującym habicie, najwyrazniejprzypatrując się śpiącej Liz.A potem zaczęła się ku niej pochylać, a właściwie nie pochylać, a unosić podniemożliwym kątem, aż znalazła się zaledwie parę centymetrów nad kołdrą.156Zobaczyłem, że Liz się poruszyła.Nie wiedziałem, jak bardzo niebezpieczna jest ta zjawa ani cze-go chce, zdawałem sobie jednak sprawę, że nie mogę dłużej czekać za drzwiami.Przekręciłem klam-kę i pchnąłem mocno ramieniem drzwi, tak że uderzyły z hukiem o ścianę.Zamierzałem wydać z siebieokrzyk wojenny albo dziki wrzask buntownika żeby wystraszyć jakoś zjawę, a przede wszystkim do-dać odwagi samemu sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]