Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Roger Zelazny Umrzec w Italbarze (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wypuścił powietrze z płuc, jakby odganiał od siebie wielki gniew.- Ale nasz Bóg jest miłosierny.Nasz Bóg jest cierpliwy.Jeśli którykolwiek z telewidzów pomyślał, że ta uwaga graniczy z bluźnierstwem, nie napisał o tym do Billa.Mike Swenson, właściciel supermarketu w Fort Moxie, był wielbicielem talk-show Billa.On także słyszał końcowy komentarz, i coś go zaniepokoiło.Musiał się długo zastanawiać, nim zrozumiał co to takiego, a pomyślał o tym dopiero późnym popołudniem, kiedy przygotowywał zamówienie na cały tydzień.Uważaj, o co prosisz.Gubernator Ed Pauling z Północnej Dakoty cieszył się ogromną popularnością.Udało mu się znaleźć sposób na dofinansowanie szkół, a jednocześnie obniżyć podatki o cały punkt.Zreorganizował rząd stanowy, redukując koszty i zwiększając jego efektywność.Tworzył nowe miejsca pracy, wyciągnął z budżetu federalnego pieniądze na remont niszczejących mostów i dróg.Pomagał nawet farmerom.Północna Dakota nie mogła wybrać sobie lepszego gospodarza.Ed widział jednak burzowe chmury, zbierające się nad Johnson's Ridge.Załamanie rynków finansowych w krótkim czasie zrujnowało także gospodarkę stanu i zniszczyło wszystko, co osiągnął w ciągu ostatnich trzech lat.Wszystkie banki w Północnej Dakocie stały na krawędzi bankructwa.Kilka korporacji znalazło się w poważnych kłopotach.A mnóstwo ludzi, którzy niegdyś wyświadczyli Edowi różne przysługi, teraz domagało się rewanżu.„Zrób z tym coś”.Wiedział, że wcześniej czy później zadzwoni do niego prezydent.Kiedy to wreszcie nastąpiło, musiał przerwać spotkanie ze swoimi doradcami.Wrócił do gabinetu, zamknął drzwi i wyłączył automatyczną sekretarkę.- Dzień dobry, panie prezydencie - przywitał się.- Jak leci? - spytał, nie próbując nawet ukryć ironii.- Cześć, Ed.- Nawet kiedy sprawy wymykały się spod kontroli, Matt Taylor nie dawał nic po sobie poznać.Właściwie wszyscy mieli wrażenie, że Taylor nigdy nie dopuści do tego, by sprawy wymknęły się spod kontroli.To właśnie było jego największą siłą.- Świetnie - odparł prezydent swobodnym tonem.- To dobrze.- Na chwilę w słuchawce zapadła cisza.- Ed, nie chcę, żeby ta rozmowa się nagrała.- Wyłączyłem magnetofon.- Nie rozmawialiśmy jeszcze o Rotundzie.Ed roześmiał się cicho.- Widziałem wczoraj wyniki sondażu.Siedemdziesiąt procent dorosłych mieszkańców Ameryki nie może znaleźć Północnej Dakoty na mapie.- To się wkrótce zmieni - powiedział prezydent.- Wiem.- Ed, czy możesz zrobić coś, co pozwoliłoby zaniknąć to paskudztwo?Gdyby Ed miał takie możliwości, zrobiłby to już dawno temu.- Bardzo bym chciał - westchnął.- Ale to teren Siuksów.Prawie jak święta ziemia.Pan, panie prezydencie, musi ogłosić stan wyższej konieczności.Wtedy ja wyślę Gwardię.- To byłoby trochę niezręczne^ Ed.Siuksowie nie stwarzają żadnego zagrożenia.Nie popełnili żadnego przestępstwa.Nie mogę tak po prostu wysłać tam wojska.Przed wyborami nie zostawiliby na mnie suchej nitki.- Prezydent roześmiał się ponuro.- Już widzę rysunki i plakaty: „Prezydent Taylor - drugi Custer”.Ed doskonale to rozumiał.- Próbowaliście ich przekupić? Chyba mają jakąś cenę.- Też tak myślałem.Zaczynam się zastanawiać, czy nasi czerwoni bracia nie chcą przypadkiem wyrównać rachunków ze Stanami Zjednoczonymi.- Zamilkł na moment.- Ed, co proponujesz?- Gdyby w grę wchodziło bezpieczeństwo publiczne, moglibyśmy siłą zająć to miejsce.Choć nie mam pojęcia, co byśmy z nim wtedy zrobili.To najbardziej śmierdząca sprawa, z jaką miałem do czynienia.- Nie mogę wymyślać jakichś bajeczek - odparł prezydent.-Media zaraz by to wykryły.- Może będziemy mieli szczęście.Może coś się w końcu popsuje i będziemy mogli tam wejść.Cass Deekin, botanik, powrócił z Edenu w nastroju, który można było określić tylko jako euforyczny.Kieszenie miał wypchane próbkami różnych roślin z pozaziemskiego systemu ewolucyjnego.Teoretycznie nie powinien był zabierać niczego z Edenu i podpisał nawet oświadczenie, że tego nie zrobi, ale ochrona nie zdołała upilnować wszystkich, on zaś nie mógł przepuścić takiej okazji.Właśnie zszedł z dysku w towarzystwie Juana Barcerry, astronoma z Caltech, i Janice Reshevsky, matematyczki.Obok ikonek stał znudzony Indianin z notesem w ręku.Sprawdził ich nazwiska.Po drugiej stronie portu zostało jeszcze dziewięć z grupy dwunastu osób.Cass i jego towarzysze dzielili się wrażeniami z wyprawy na obcą planetę, która to wyprawa była dla nich doświadczeniem tak niezwykłym, że wciąż nie mogli ochłonąć z podniecenia, kiedy nad dyskiem pojawiła się złota kula.Strażnik spojrzał ze zdumieniem na ikony.Cass (podobnie jak wszyscy inni mieszkańcy Ziemi) wiedział, że właśnie one sterują urządzeniem przesyłowym.Wpatrywał się w rosnącą kulę, pewien, że zobaczy tam kolejnych naukowców ze swojej grupy.Tymczasem strażnik nie odrywał spojrzenia od zielonych symboli i powiedział cicho, jakby do siebie.- Nie ta ikona.Cass nie miał pojęcia, o czym mówi Indianin, zrozumiał jednak, że dzieje się coś niedobrego.Strażnik położył dłoń na kaburze, ale nie wyjmował broni.Złote światło, które przez kilka sekund przybierało na sile, ustabilizowało się, a potem zaczęło słabnąć.Na dysku nie było nikogo.Lecz Cass czuł, jak coś wciska się do jego głowy, stracił nagle orientację.Ściany Rotundy mówiły do niego, zamknięta przestrzeń chwytała go za gardło, dusiła.Unosił się w powietrzu, płynął niesiony ciepłymi prądami, które mieszały się z jego krwią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]