Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Makuszynski Kornel Przyjaciel wesolego diabla
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doskonałe znał te ładunki, gdyż używał ich na tamtych planetach.Normalnie wybuchały jedynie pod wpływem odpowiedniego sygnału, ale jeśli znało się ich konstrukcję, można było włączyć zapłon samemu.Pomyślał, że kiedy skończy pracę, to przed odpaleniem ładunków pozwoli sobie na kilka sekund zwłoki, aby o czymś pomyśleć, wspomnieć coś, jak przystoi umierającym.Ale kiedy kończył, okazało się, że tych sekund dla siebie już nie ma.Eksplozja nastąpiła nieoczekiwanie dla wszystkich, poza zmęczonym wulkanologiem, który leżał za głazami i myślał tak samo jak Dracz.Wulkan drgnął i ryknął.Wulkanolog natychmiast rozciągnął się na kamieniach.Dwa mobile krążące w pobliżu krateru uleciały w bok niczym suche liście.Piloci ledwie zdołali przejąć nad nimi kontrolę.Pomarańczowa lawa trysnęła w stare koryto i niczym spieniony sok pomarańczowy zaczęła wypełniać krater.Wulkanolog rzucił się w dół zbocza, wiedział bowiem, że strumień lawy za parę minut przebije się na jego stronę.11Krystyna przyszła nad rzeczkę.Było zupełnie ciepło.Wykąpała się, potem usiadła na ławce i trochę poczytała.A Dracza ciągle nie było.Czekała na niego aż do zmierzchu.W drodze powrotnej zatrzymała się przed bramą instytutu i zobaczyła, że z lądowiska startuje wielki mobil.Dziewczyna myślała, że pewnie w tym mobilu Dracz leci na jakieś zadanie.Dlatego nie mógł przyjść.Kiedy jednak wróci, z pewnością przyjdzie nad rzeczkę i stanie obok ławki.No cóż, będzie tam przychodzić codziennie, dopóki tu mieszka.W wielkim mobilu wieziono do Moskwy Geworkiana.Tam, przy wulkanie, jeszcze jakoś się trzymał, a po powrocie ciężko zaniemógł.Miał bardzo słabe serce i uratować go mogli tylko w Moskwie.Przełożył TADEUSZ GOSKAWARIA NA LINIIMieszkamy w starym domu.Tak starym, że już kilkakrotnie wciągano go na listę zabytków historycznych i tyleż razy z tej listy skreślano, to wskutek nalegań rady miejskiej, która chciała go zburzyć, to dlatego, że nie miał wartości historycznej.Z czasem zburzą go na pewno, ale szybko to nie nastąpi.Przed trzystu laty mieszkała w tym domu rodzina bojarska, która się niczym nie wsławiła.Potem bojar umarł, potomkowie jego spospolicieli i zbiednieli, a dom zaczął przechodzić z rąk do rąk.Pod koniec ubiegłego wieku podzielono go na mieszkania - po jednym na każdej z trzech kondygnacji, po rewolucji zaś dom został zagęszczony.W naszym parterowym mieszkaniu jest osiem pokoi i pięć rodzin.Teraz pozostali w nim głównie staruszkowie i ja.Młodzież rozproszyła się po nowych dzielnicach.Mnie natomiast mój pokój całkowicie odpowiada.Ma dwadzieścia trzy metry kwadratowe, trzy trzydzieści wysokości, sklepienie oraz alkowę, gdzie dawniej stało moje łóżko, a teraz zwaliłem książki.Nie ma mi kto robić wymówek za nieporządek.Matka wyjechała do ojczyma do Nowosybirska, a z Haliną się nie ożeniłem.Tej nocy późno się położyłem.Czytałem ostatnią powieść Aleksandra Czerniajewa.Nie dokończoną.Czerniajew zmarł bowiem z głodu w Leningradzie w roku czterdziestym drugim.Powieści tej długo nie drukowano i dopiero teraz, kiedy się ukazały jego dzieła zebrane, zamieszczono ją w ostatnim tomie wraz z listami i artykułami krytycznymi.Wiedziałem, że mam do przeczytania najwyżej dziesięć stronic, a akcja właśnie się rozwijała.I nawet się nie zdążyła rozwinąć.Nigdy się już nie dowiem, co chciał zrobić dziadek Czerniajew ze swoimi bohaterami, nikt nie dokończył tej powieści, gdyż nie zdołała zobaczyć świata takim, jakim widział go Czerniajew.Z żalem odłożyłem tom nie zajrzawszy nawet do artykułów krytycznych, ani do komentarza powieści, napisanego przez znanego specjalistę od twórczości Czerniajewa.Specjalista wysuwał zapewne przypuszczenia, jakby wyglądała powieść, gdyby pisarz ją ukończył.Wiedziałem, że Czerniajew pisał powieść do ostatniego dnia.Na marginesie jednej z ostatnich stronic widniały słowa: “Spaliłem ostatnie krzesło.Osłabienie".Później Czerniajew nie pozwolił już sobie na żadne niepotrzebne słowo.Nie przestawał pisać.Pisał jeszcze trzy dni.I umarł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]