Podobne
- Strona startowa
- Janusz.Wisniewski. .Samotnosc.W.Sieci(Osloskop.net)
- Word Studies in the New Testament Vol 1 & 2 (Marvin R Vincent)
- Nurowska Maria Wiek samotnosci
- Christie Agatha Samotny dom
- Orson Scott Card Cien Hegemona
- Rendez vous ze smiercia v10
- Encyclopedia of networking
- Lackey Mercedes Wiatr zmian
- Norton Andre Smocza magia (SCAN dal 780)
- Martel Yann Zycie Pi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Po ile zapłacił na głowę?- Powiedzieli, że po trzydzieści kredytek.- Trzydzieści! - Callan odłożył brzytwę.- Garik nie ma tylu pieniędzy.- Teraz ma.- Bowdeen kucnął, wyrwał źdźbło trawy i skupił na nim całą uwagę.- Przyszedłem, żeby ci to powiedzieć.Dowiedziałem się, skąd je dostał.Callan opłukał twarz i energicznie wytarł podartym ręcznikiem.- No więc, komendancie.- Tylko Bowdeen, chłopcze.Wróciłem do cywila.Mam to już za sobą.- Zaczął rwać źdźbło trawy na maleńkie kawałeczki, po czym wciągnął powietrze do płuc i ze zdmuchnął je.- No więc?- To Spitt je zebrał.Sprzedał akcje kopalń wengeńskim hutnikom.- Garik nie posiada żadnych kopalń.- No cóż.- Jakich.- Callan urwał nagle.Wyraz jego zmienił się, kiedy spojrzał na odwróconą twarz Bowdena.- Jakich kopalń?- Węgla.- Bowdeen wyrwał następne źdźbło i dokonał na nim identycznej operacji.- Węgla.Callan zbladł.Otworzył usta, ale nie mógł wykrztusić słowa.Usiadł na brzegu drewnianej balii.Bowdeen dostrzegł wyraz bólu na twarzy Callana, zanim Kriss ukrył ją w dłoniach.Chciał go dotknąć, ramienia lub czegokolwiek, lecz sub Callan nie należał do ludzi, których można było dotykać.Nie mogłeś zbliżyć się do niego.A kiedy się wyprostował, jego oczy były suche i bez wyrazu jak zawsze.Kriss wstał i podał brzytwę Bowdeenowi.- Wracam do Lorl.Czy jedziesz ze mną?- Nie.- Nie chcesz tego polowego dowództwa?- Nie.Callan włożył koszulę i rzekł:- Więc ja je wezmę.- I?- Zmiażdżę Garika.Tak jak powinien zostać zmiażdżony.Bowdeen spojrzał na suba z niedowierzaniem.- Chłopcze, ty nie wiesz, kiedy trzeba dać czemuś spokój.Teraz to już nie tylko Garik, to nie jest zwykłe odławianie.To Uhia, cała!Całlan sięgnął po kurtkę.- Zmiażdżę Garika i nie będzie Uhii.Zmiażdżę Garika i Hoban będzie cicho siedział w Karli, a Wengenowie uciekną znów na północ.Zmiażdżę Garika i zwyciężymy.- Jacy my? I dlaczego? Dlaczego, ty głupi sukinsynie? Nawet ci za to nie zapłacą!- Otrzymam zapłatę - Callan zapiął pas.- Większą, niż sądzisz.- Wyciągnął rękę.- Bowdeen.Zaskoczony Wengen podszedł, by ująć dłoń Krissa, ale Callan dokończył zdanie - Jesteś mi winien dziesięć kredytek.Bowdeen skrzywił się.Do licha! Myślałem, że zapomni o tym.Wyciągnął pieniądze z portfela, odliczył żądaną sumę i wyciągnął rękę z kredytkami do Callana.- Nie.Obaj mężczyźni odwrócili się.Sidele stała obok tylnych drzwi.- Daj mu pięć - powiedziała.- Jest mi winien pieniądze za wróżenie.Całlan zmarszczył brwi.- Pięć? To za dużo.Sidele uśmiechnęła się zimno.- Cóż, musisz wiedzieć, że stawka rośnie, kiedy każą mi pracować w nocy.Callan wziął pięć kredytek od Bowdeena, pożegnał się chłodno i odszedł.Patrzyli, jak żwawo kroczy w stronę centrum Flisbergu.Bowdeen nadął policzki i głośno odetchnął.- Nigdy nie przypuszczałem, że nadejdzie taki dzień, kiedy pozbędę się tego mofo.- I nie jedziesz do Lorl? - zapytała.- Sidele - potrząsnął przecząco głową Bowdeen.- Twój stary merk po raz ostatni wziął udział w odławianiu.Zwykły człowiek, rozsądny człowiek, mógłby dostrzec porażkę i zrezygnować.Lecz Callan nie był ani jednym, ani drugim.Był pobożny, prostolinijny i był synem Uriasza.Nie mógł przelicytować Garika o filsberską dywizję, ale nie wątpił, że zdoła przekupić bardziej doświadczony lorlski garnizon za cenę, którą merkowie zaakceptują z pocałowaniem ręki.Dwa tysiące żołnierzy i każdy miotacz, który zdoła wprowadzić do akcji, pochłoną resztę jego pieniędzy, ale będzie to ostatni ruch w tej grze.- Więc poszedł sobie.- Sidele nalała zupy do miski i postawiła ją przed Bowdeenem.Jadł z roztargnieniem; od dawna niepokoiło go wiele spraw które teraz dochodziły do punktu kulminacji.Sidele usiadła naprzeciw niego i przyciągnęła do siebie drugą miskę.- Co chcesz zrobić, Bow?Musiała zapytać go dwa razy.Bowdeen śmiał się do swych myśli:- Kiedyś polowałem z Garikiem.Zastanawiam się, czy mnie pamięta?- Czy chcesz się o tym przekonać?- Mógłbym, Siddy.- Dlaczego?- Bo to on może zwyciężyć.Sidele obrzuciła go dziwnym spojrzeniem.- Nie musi sięgać pamięcią tak daleko.Karliowie wiedzą kim jesteś.Szandowie również.- Domyślam się.- Bowdeen był oszołomiony, ale nie zgorzkniały.- Kupowano moje usługi częściej niż u ulicznej dziewczyny,- Mówiłeś, że mamy dość pieniędzy.- Ale nie tyle, ile chciałbym mieć.- Cooo?- W porządku - przyznał uśmiechając się szeroko - Mogę wyciągnąć rękę po parę kredytek.- Garik nigdy ci nie zaufa.- Ten stary Szando nie ufa, tylko kupuje.W zamyśleniu siorbał zupę przez kilka chwil.Sidele przyglądała się jego pochylonej głowie z obojętną miną.- Więc znów chcesz odjechać?Bowdeen skinął twierdząco głową.- Zobaczymy się w Lorl, kiedy wrócę.- Jeżeli wrócisz.- Do licha, Siddy, a co ja zawsze robię? Twój stary nie jest głupcem.Garik zwycięży i.- Odłożył łyżkę i wreszcie powiedział te słowa: - I powinien zwyciężyć.- Pomyślał o Callanie.- Ale, do cholery, będzie go to drogo kosztowało.Sidele wstała.- Czy naprawdę chcesz zobaczyć się z Gankiem?- Przecież powiedziałem, no nie?Wzięła go za rękę.- Chodź ze mną.- Gdzie?- Do izby od podwórza.- Nie skończyłem jeść.- Jedzenie może poczekać.Mam prezent, który możesz ofiarować Gankowi.Może ucieszy się, gdy cię zobaczy.Bowdeen poszedł za nią zastanawiając się, co też mogło być tak ważnego.Sidele podeszła do wielkiego kufra, na którym znalazł ją związaną.Zrzuciła na podłogę stertę starych ubrań.- Pomóż mi podnieść wieko, jest ciężkie.Bowdeen chwycił za jeden koniec, Sidele za drugi.Podnieśli ciężkie wieko i postawili je na boku.Wnętrze kufra wypełniały ubrania i jakieś rupiecie.Sidele zgarnęła podwójne naręcze i rzuciła wszystko na podłogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]